Część polityków w ogóle nie skończyła studiów, albo wybrała jakieś historyczne – tylko na takich bowiem można było pogodzić robienie dyplomu i swoją aktywność. O teorii gier, podejmowaniu decyzji, czy dylemacie więźnia słyszało niewielu, gdyby bowiem słyszeli, to nie popełnialiby tego klasycznego błędu jaki właśnie obecnie ma miejsce.
Dylemat więźnia polega w skrócie na tym, że złapanych dwóch więźniów – wspólników, może albo dostać niskie wyroki, albo pogrążyć się nawzajem w długim „kiblowaniu”, albo też uzyskać nadzwyczajne złagodzenie kary kosztem swojego kompana. Wszystko zależy od zeznań. Jeśli zeznania będą mądre, wyrok będzie niski – albo w skrajnym przypadku może go nie być wcale (nawet będzie premia), jeśli naiwne i nieprzemyślane to wówczas na zawsze znikną za więziennymi murami. Z drugiej strony prowadzący przesłuchania policjanci będą robić wszystko aby więźniowie dostali długie wyroki.
Warianty są następujące:
1) więźniowie nie mówią nic i z braku obciążających dowodów otrzymują niskie wyroki tylko za te czyny które uda się udowodnić na podstawie śledztwa;
2) jeden z więźniów sypie – drugi nic o tym nie wie i bohatersko milczy przyjmując wszystko na pierś, co oznacza dla zeznającego uniewinnienie za współpracę i dożywocie (załóżmy że to dylemat europejski) dla drugiego więźnia;
3) obaj więźniowie sypią jeden na drugiego, obaj się pogrążają zeznaniami i obaj dostają dożywocie, co ciekawe obaj robią to z fałszywego wyrachowania, zakładając że jakimś cudem (z reguły wprowadzeni w błąd) spełniony będzie wariant drugi.
Policjanci będą grać na emocjach i egoizmie więźniów, żeby sprowokować ich do pogrążenia siebie nawzajem zeznaniami. Można to osiągnąć na dwa sposoby: albo wprowadzać w błąd więźniów co do treści zeznań jakie złożyli ich kompani, albo obiecywać w zamian za zeznania góry złota, wiedząc że to tylko zwykły wybieg. Mądrzy więźniowie nic nie mówią i czekają, skłonni ponieść niską ale zawsze karę, niż wchodzić w niebezpieczne dla siebie układy z policją. Istnieje jednak możliwość, iż więźniowie są tak naiwni, że i bez forteli policji wydadzą siebie nawzajem z czystej zawiści.
Czy opisany powyżej dylemat więźnia nie ma obecnie zastosowania w polityce? Dwóch więźniów - PO i PiS właśnie kompromituje się na naszych oczach, obciążając się zeznaniami niczym tych dwóch powyżej opisanych więźniów. Obie partie naiwnie wierzą policji (czyli mediom), że tylko aktywne rzucanie mięsem w przeciwnika pozwoli pogrążyć przeciwnika a samemu utrzymać się na powierzchni bez strat.
Gdyby obie partie zacisnęły zęby i nie mówiły nic, tylko milcząco współpracowały w koalicji – to zapewne rządziłyby jeszcze co najmniej dwie kadencje. A media musiałyby w swojej bezsilności zająć się Samoobroną i postkomunistami. Co prawda jakaś kara musiałaby nastąpić, od swoich żelaznych twardych elektoratów, dla których koalicja byłaby nie do zaakceptowania – ale taka kara pozwoliłaby wygrać kolejne wybory i przeprowadzenie szeregu zmian w Polsce.
Oczywiście, gdyby atakowała tylko jedna z partii, zaś druga pozostałaby bierna na te ataki, to całą spiłaby całą śmietankę. Teraz jednak ten wariant jest już niemożliwy –minął efekt zaskoczenia a media pilnują aby obie strony brały się za łby.
Drogie partie – jak przeczytacie już ten felieton, to zacznijcie współpracę z jednoczesnym zakazem donoszenia na siebie nawzajem do mediów, w przeciwnym bowiem razie jak to już powiedziała słynna kapusta na straganie, w dzień targowy: „wnet i tak zginiemy w zupie”. Andrzej Lepper przymierzył już nawet kucharską czapkę.