Głosowanie zakończyło się już w 40-tu stanach.
Urzędujący prezydent zwyciężył - według pierwszych sondaży - w 16-tu stanach, podczas gdy Kerry w 12-tu. Wyniki opublikowanych prognoz nie są na razie żadną niespodzianką. Są one bowiem zgodne z przedwyborczymi przewidywaniami. Każdy z kandydatów wygrał w swoim rodzinnym stanie, Bush w Teksasie, a Kerry w Massachusetts.
Mimo, że rozstrzygają się wyniki wyborów w coraz większej liczbie stanów, nadal nie ma odpowiedzi na najważniejsze pytania. Nie wiadomo kto wygrał w Pensylwanii, Ohio i na Florydzie, kluczowych stanach ze względu na dużą liczbę głosów elektorskich. Wyścig pomiędzy Bushem a Kerrym jest tam tak wyrównany, że analitycy nie podejmują się typowania zwycięzcy.
Przedstawiciele sztabu wyborczego George'a Busha wyrażają jednak optymizm co do wyniku wyborów. Wynika on z faktu, że w wielu w okręgach na Florydzie i w Ohio gdzie już podliczono głosy, obecny prezydent zdobył większe poparcie niż przed czterema laty.
W 2000 roku George Bush zwyciężył na Florydzie i w Ohio. Jeżeli obroni je w tych wyborach i pokona Kerry'ego w jednym ze stanów, w których cztery lata temu przegrał z Alem Gorem, to on zostanie prezydentem na drugą kadencję.
Oczekuje się, że w wyborach może paść rekord frekwencji. Z pewnością wzięło w nich udział zdecydowanie więcej osób niż cztery lata temu. W 2000 roku, gdy George Bush pokonał Ala Gore'a, do lokali wyborczych udało się 105 milionów osób, a więc 51 procent uprawnionych do głosowania. Najdłużej - do 6 rano naszego czasu - będą otwarte lokale wyborcze na Hawajach i Alasce.