Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Andrzej Zwoliński
|

Zalewski: Premier powinien pojechać do Pragi

0
Podziel się:
Zalewski: Premier powinien pojechać do Pragi

*Money.pl: Znowu mamy spór o obecność na unijnym szczycie. Tym razem tłem jest nasza polityka wobec Rosji i Partnerstwo Wschodnie.Lech Kaczyńskioświadczył, że jedzie do Pragi. Donald Tuskodpowiedział, że się waha. Prezydent powinien ustąpić? *

Paweł Zalewski, poseł niezależny, członek sejmowej komisji spraw zagranicznych: Prezydent ma prawo reprezentować Polskę na unijnych szczytach. Tutaj jednak sytuacja jest dość szczególna. Lech Kaczyński wielokrotnie wcześniej wyrażał swoje wątpliwości co do _ Partnerstwa Wschodniego _. Dawał do zrozumienia iż wątpi w ten program i jego skuteczność. W tej sytuacji lepiej by było gdyby nasz kraj reprezentował współtwórca tego programu, czyli premier. Donald Tusk powinien pojechać do Pragi.

Załóżmy, że prezydent postawi na swoim i to on będzie nas reprezentował w Pradze?

Jeżeli Lech Kaczyński tak bardzo się upiera, by reprezentować nas na tym szczycie to rozumiem, że zweryfikował swoje stanowisko względem_ Partnerstwa Wschodniego _ i program zyskał jednak jego przychylność.

Tylko w momencie gdy prezydent poprze projekt widzę korzyść z jego podróży do Pragi. Myślę, że jeżeli już zgłosił swoją delegację, to tak się stało. Polska w polityce zagranicznej, a szczególnie w polityce wobec Rosji powinna mówić jednym głosem.

A jeżeli tak nie będzie?

To kolejny powód i przykład na to, że kompetencje prezydenta i rządu w polityce zagranicznej powinny być ściśle dookreślone. Obecna konstytucja sprawdza się wymuszając kompromis, ale tylko w sytuacjach gdy strony są do tego skłonne. Teraz widać wyraźnie, że nie są. Koszt braku tego dookreślenia zaczyna być dla nas zbyt wysoki.

Na zewnątrz bardzo zauważalny jest nasz dwugłos w wielu międzynarodowych sprawach. A to może być przez naszych przeciwników wykorzystywane.

Powinniśmy wobec Moskwy mówić jednym głosem. Ale jak? Miękko czy twardo?

To złe postawienie sprawy. Powinniśmy przede wszystkim być skuteczni i tak też dostosowywać metody do sytuacji. Nie możemy uparcie mówić _ nie _, czy ciągle tupać nogą, bo nagle okaże się, że jesteśmy osamotnieni w swoim uporze. Owszem czasami trzeba walczyć do końca, ale sytuacja Polski w 2009 roku jest taka, iż nic nas do takiej walki nie zmusza.

Rosjanie często zarzucają nam, że prowadzimy wobec nich agresywną i konfrontacyjną politykę. Jako argumenty wyciągają choćby kwestię tarczy antyrakietowej i nasze negatywne stanowisko względem gazociągu pod Bałtykiem. Rzeczywiście jesteśmy zbyt agresywni?

Nie. Naszą politykę wobec Rosji można określić jako dobrosąsiedzką. To jest polityka koncyliacji i partnerstwa. Problem polega na tym, że druga strona, często ma w tej kwestii odmienny pogląd. Poza tym przyjazna polityka nie oznacza wcale, że w niektórych kwestiach nie trzeba być twardym. Nasze zdecydowanie pokazaliśmy Rosjanom na przykład blokując rozmowy o partnerstwie Moskwy z Brukselą.

Spektakularnych efektów to nie przyniosło. Może jesteśmy za małym graczem na arenie międzynarodowej, a do tego wciąż postrzeganym jako strefa rosyjskich wpływów?

W ostatnich latach to się zmieniło. Coraz bardziej umiejętne wykorzystanie przez Polskę członkostwa w Unii Europejskiej uzmysłowiło rosyjskim elitom, że potrafimy zadbać o własny interes i że czas w którym ulegaliśmy ich naciskom to już przeszłość.

Niemniej jednak cały czas Rosjanie testują nas czy nie bylibyśmy skłonni prowadzić wobec nich polityki, tak jak robią to Węgry. Chodzi o uznanie interesów Rosji w Europie Wschodniej w zamian za jakieś koncesje w sferze gospodarczej. Myślę, że taki scenariusz u nas jest niemożliwy niezależnie od tego czy zależy ona od PiS-u czy od Platformy.

Skąd więc ten konflikt, między premierem i prezydentem?

Niestety polityka zagraniczna, a szczegolnie wschodnia stała się zakładnikiem polityki wewnętrznej. Szereg krytyk pod adresem _ Partnerstwa Wschodniego _, które nie jest może programem idealnym, ale jest zakotwiczone w mozliwościach jakie daje Unia Europejska, spowodowane jest konfliktem wewnętrznym.

Dobrze by było gdyby partie zawiesiły spór przynajmniej wobec głównych kierunków naszej polityki zagranicznej. Nie wiem jednak, czy na tym etapie politycznej wojny jest to jeszcze możliwe.

Czy nie jest tak, że dopiero Partnerstwo Wschodnie jest pierwszym spójnym scenariuszem postępowania wobec Rosji i byłych republik radzieckich, w którym mamy poparcie całej Unii. Możemy mówić o jakiejś ciągłości w naszej polityce względem naszych wschodnich sąsiadów?

Jak najbardziej możemy mówić o ciągłości. Nie zmienia to faktu, że skazani jesteśmy na to, by w reakcji na posunięcia Kremla, naszą wschodnią politykę na bieżąco korygować.

Było kilka faz naszej polityki zagranicznej. W pierwszym okresie, tuż po 1989 roku, była to polityka dwutorowości, kiedy to utrzymywaliśmy jednocześnie stosunki z Kremlem i z władzami poszczególnych republik. To Polska jako pierwsza uznała niepodległość Ukrainy.

Potem już po upadku ZSRR, nasza polityka zmierzała ku pokojowemu uregulowaniu naszych stosunków, miedzy innymi po to by wyprowadzić rosyjskie wojska z Polski.

Kolejna faza to odbudowywanie relacji gospodarczych. Stało się to trudniejsze odkąd na Kremlu zaczął rządzić Putin. Jednak to Polska przeważnie wychodzi z inicjatywą, niestety nie zawsze ta inicjatywa spotyka się z pozytywną reakcją ze strony Rosjan.

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)