- pisze w piątkowym wydaniu "International Herald Tribune".
W artykule, przedrukowanym z "New York Times", gazeta podkreśla, iż już w kilka minut po inauguracyjnej sesji, stało się jasne, iż szczyt ten będzie oceniany przede wszystkim ze względu na reakcję zgromadzonych tu polityków na uderzenie islamskich ekstremistów.
Jeśli nawet bomby w Londynie - jak to ocenił premier Tony Blair - miały zakłócić przebieg szczytu, to w rzeczywistości zjednoczyły przywódców, mających różne poglądy w wielu kwestiach - od wojny w Iraku po sprawy handlu i kursów walut. Co więcej, tego właśnie dnia w Gleneagles oprócz liderów ośmiu państw grupy znajdowali się także zaproszeni przywódcy Chin, Indii, Meksyku, Brazylii i RPA. Dołączyli oni do pokazu jedności przywódców świata po londyńskich zamachach.
Także dwaj europejscy politycy, często prezentujący diametralnie różne opinie niż Blair czy Bush - prezydent Francji Jacques Chirac i kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder - deklarowali "pełną solidarność" z Brytyjczykami - pisze "International Herald Tribune".
Gazeta dodaje, iż ten pokaz jedności poglądów nie sprawi jednak by brytyjski rząd mógł uniknąć wewnętrznej debaty, czy u podstaw ataków nie leżało poparcie Blaira dla polityki Busha w Iraku.