Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Zamiast paliw, Możejki wytworzą Orlenowi straty

0
Podziel się:

Im więcej Orlen zbije z ceny za Możejki, tym mniej straci na tej inwestycji. Bo na pewno nie zarobi.

Zamiast paliw, Możejki wytworzą Orlenowi straty
(PAP/ITAR TASS)

Prezes PKN Orlen zapowiada negocjacje zmierzające do zmniejszenia ceny za rafinerię w Możejkach. Im więcej zbije z ceny, tym mniej straci na tej inwestycji, bo na Możejkach nie da się zarobić.

Od czasu parafowania umowy obligującej PKN Orlen do nabycia pakietu akcji litewskiego Mazeikiu Nafta zmieniło się wiele: zakład został odcięty od dostaw surowca i częściowo spłonął, a wykorzystywane linie technologiczne okazały się starsze niż przypuszczano i wymagają natychmiastowej wymiany. Płocki koncern nie zamierza jednak zrezygnować z zaplanowanego zakupu i nic też nie wskazuje, aby cokolwiek mogło uchronić go przed poniesieniem największej w historii swego istnienia straty.

Bez ropy

Na kompleksie przemysłowym Mazeikiu Nafta, bo nie jest tu tylko rafineria ale też cała towarzysząca infrastruktura włącznie z terminalem morskim w Butyndze, nie da się zarobić. Na pewno nie ma na to zbyt dużych szans potencjalny właściciel, nie posiadający swojej ropy w połączonej z litewskim zakładem odnodze rurociągu "Przyjaźń” (Drużba), bo rafineria może przerabiać przeszło 9 mln ton ropy rocznie. Dostawa drogą morską takiej ilości - to ponad 90 wielkich tankowców tzw. stutysięczników - teoretycznie jest możliwa. _ Straty są niemalże wpisane w tę inwestycję. Kwestią sporną pozostał jedynie finansowy rozmiar fiaska całego przedsięwzięcia. Niestety najprawdopodobniej będzie on znacznie większy, niż przewidywano to do niedawna nawet w najbardziej pesymistycznych scenariuszach, bo niemal co dzień na jaw wychodzą nowe nieznane dotąd informacje o kondycji litewskiego kompleksu petrochemicznego. _Wymaga oczywiście modernizacji starego portu naftowego tak, aby mógł zapewnić ciągłą obsługę tego typu jednostek i
poprawnych warunków atmosferycznych pozwalających zbiornikowcom na podejście do przeładunku etc...

Połączenie tych wszystkich elementów w jedną całość byłoby logistycznym majstersztykiem. Dotąd nikomu nie udało się tego dokonać, choć próbowano. W 1999 roku jedną trzecią akcji Możejek nabyła od rządu litewskiego amerykańska kompania Williams International, pośrednio tylko związana z branżą.

Nie minęły trzy lata, gdy nie mogąc zapewnić dostaw ropy naftowej, porzuciła interes na Litwie. Jesienią 2002 roku 26,85 proc. akcji Możejek za kwotę 75 mln dolarów nabył Jukos.

Drogo

Rosyjski potentat nie miał trudności z zaopatrzeniem rafinerii w surowiec. Zakontraktowanych 5 mln ton rocznie, do których dostarczania przez dekadę zobowiązany był kontraktem, stanowiło jedynie namiastkę możliwości koncernu. Dla Jukosu, a przede wszystkim jego właściciela Michaiła Chodorkowskiego, nastały jednak trudne czasy. ZOBACZ TAKŻE:

On sam trafił do aresztu a następnie kolonii karnej, naftowy gigant zaś został zlicytowany. Nie wszystkie wchodzące w jego skład przedsiębiorstwa trafiły pod młotek. Kompleks Mazeikiu Nafta nie został podmiotem licytacji.

Chodorkowski miał żyłkę do interesu i niebywale szczęście w doborze pracowników, bo znalezienie przez menedżment i kancelarie prawne koncernu nabywcy na cokolwiek przy utrzymującej się wokół Jukosu atmosferze niepewności nie było rzeczą prostą, a oni dokonali cudu. Nie tylko bowiem trafili na potencjalnie zainteresowanego nabyciem przedsiębiorstwa, ale znaleźli klienta jedynego w swoim rodzaju. ZOBACZ TAKŻE:

Gotowego kupić znajdujący się na Litwie kompleks petrochemiczny, nie oglądając się na problemy rafinerii z zaopatrzeniem w ropę, fatalny stan techniczny etc.

PKN Orlen zasłużył tu na miano prawdziwego dobrego Samarytanina naftobiznesu: nie dość, że nie próbował wykorzystać problemów dawnej firmy Chodorkowskiego zbijając cenę, to na dodatek zapłacił za swój 53,7 procentowy pakiet 1 492 mln dolarów, czyli proporcjonalnie tysiąc procent (sic!) więcej niż np. Jukos dał Amerykanom za akcje Możejek dwa lata wcześniej, choć nic praktycznie nie zdążył zainwestować tam w tym czasie.

Z dobroci polskiego potentata skorzystał też rząd litewski, biorąc za posiadane przezeń 30,7 proc. udziałów Możejek 851,8 mln USD. Mając w pamięci wspomnianą transakcję sprzed kilkunastu miesięcy - odstąpienia 26,5 proc. akcji za 75 mln dolarów - również odpowiadało dziewięciokrotnemu wzrostowi.

Wilno, znalazłszy szczodrego inwestora nie omieszkało też zachęcić go, aby obciążył swój budżet kosztami pakietu socjalnego oraz deklaracjami dotyczącymi dalszych inwestycji w unowocześnianie zakładu._ Niewiele wskazuje, aby alarmujące wieści przyczyniły się choćby do korekty obranego przez płocką spółkę kierunku działań. Od początku transakcja przejęcia przez nasz koncern litewskiej rafinerii była zbyt silnie upolityczniona i choćby z tej przyczyny nie rokowała dobrze na przyszłość. W przesłankach stojących za jej zawarciem najzwyczajniej w świecie po prostu nie było już miejsca na racje ekonomiczne. _ Według wstępnych szacunków płockiego koncernu sięgną one w najbliższych pięciu latach od 720 do 950 mln dolarów. Oczywiście chluba naszego przemysłu naftowego zyska prawo do nabycia kolejnych 10 proc. akcji i to nie za 284 mln dolarów, lecz za 278 mln, oszczędzając na tym 6 mln.

Do wymiany

Prawdopodobieństwo zwrotu z inwestycji dla udziałowca pragnącego zaopatrywać w surowiec rafinerię drogą morską, nawet jeśli samodzielnie eksploatuje złoża, jest znikome. Nasz krajowy koncern nie wydobywa ropy i nie ma też, na co wiele wskazuje, żadnego asa w rękawie w postaci gotowych rozwiązań logistycznych gwarantujących pełne wykorzystanie mocy przerobowych Możejek w przypadku trwałej przerwy w dostawach rosyjskim rurociągiem.

Sytuacja taka powstała w końcu lipca, gdy nitka Przyjaźni przestała zaopatrywać Możejki i zakład natychmiast zredukował sierpniowe plany produkcji o 100 tys. ton. To jedynie forpoczta trudności, jakim będzie musiał sprostać Orlen.

Podczas ostatniej wizyty minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej pytany o to, kiedy zostanie usunięta awaria, wspomniał o konieczności budowy nowego rurociągu a nie naprawie starego, gdyż, co zauważył, to niewiele zmieni. Uwaga dyplomaty nie wróży dla Orlenu nic dobrego.

Podobnie rzecz ma się z ostatnim pożarem w rafinerii spowodowanym, co otwarcie przyznał litewski minister gospodarki Vytas Navickas, przyczynami technicznymi. ZOBACZ TAKŻE:

Zgodnie z oficjalnym komunikatem zapaliło się zamontowane przed 16 laty urządzenie przetwarzające mazut, a następnie runęła 50-metrowa wieża, i na obszarze 800 metrów kwadratowych zajęły się produkty ropopochodne. Słup ognia i dym widoczny był z kilkunastu kilometrów.

Co gorsza, nie było to pierwsze tego typu zdarzenie w tym roku. Rafineria płonęła też wiosną. Prowadzono wtedy jeszcze negocjacje na temat sprzedaży zakładu i incydent udało się zataić przed opinią publiczną i - co ważniejsze - potencjalnym kontrahentem. Straty nie były też duże, niespełna 3 mln dolarów, co w zestawieniu z tym, co strawił ogień 12 października - a więc 22,5 do 47,5 miliona dolarów - nie jest godne uwagi.

Zwraca ją natomiast zły stan i spowodowany względami oszczędnościowymi brak koniecznych remontów urządzeń stojący za obu tymi zdarzeniami. Na domiar złego teraz zniszczone kilkunastoletnie już przecież urządzenia, czasowo zastąpione mają zostać swymi własnymi poprzednikami, które niegdyś stały na ich miejscu, nim zostały zdemontowane.

Autor jest wykładowcą stosunków międzynarodowych, autorem artykułów
i książek o tematyce bliskowschodniej. Naukowo zajmuje się
stosunkami politycznymi na obszarze Bliskiego Wschodu
oraz relacjami między polityką naftową a sytuacją polityczną w świecie.

giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)