Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Piotr Pilewski
Piotr Pilewski
|

Zuber: Rząd musi zapłacić

0
Podziel się:
Zuber: Rząd musi zapłacić

Money.pl: Z jednej strony mamy żądania płacowe, których wartość oszacowaliśmy na 17 mld zł. z drugiej ryzyko paraliżu kraju. Po wyborach nastąpił boom na strajki, pracownicy budżetówki pod ich groźbą zaczęli się domagać znaczących podwyżek. Skąd to się bierze?

Marek Zuber, były doradca ekonomiczny premieraKazimierza Marcinkiewicza: Przede wszystkim z tego, że ostatnie dwa lata niesamowicie zmieniły rynek pracy. Wzrost liczby miejsc pracy i emigracja zarobkowa spowodowały właściwie spustoszenie na rynku pracy. Przekształcił się z rynku pracodawcy na rynek pracobiorcy. Musiało to wywołać bardzo wyraźny wzrost wynagrodzeń. Na to wszystko nakłada się sytuacja budżetówki. Wiadomo, że tutaj znaczących podwyżek w ostatnich dwóch latach nie było, natomiast budżetówka patrzy na to, co dzieje się w sektorze prywatnym, a co za tym idzie narastają naciski na to, żeby tutaj także doszło do podwyżek płac.

Wszyscy politycy, którzy brali udział w kampanii wyborczej jeszcze bardziej zaognili sytuację, bo obiecywali, że co jak co, ale pieniądze dla budżetówki muszą się znaleźć. Nie doprowadziłoby to do eskalacji gdyby nie kluczowe wypowiedzi polityków PO i premiera, tuż po zwycięstwie. Konkretnie obiecał, że do tych podwyżek dojdzie.

Money.pl: Co teraz powinien zrobić rząd? Nie minęło jeszcze 100 dni, od kiedy urzęduje, a lista strajkujących jest spora.

*M.Z.: *Obiecanie podwyżek samo w sobie nie było błędem. Żeby nie doszło do paraliżu kraju, te podwyżki trzeba dać. W tym sensieDonald Tuskobiecał tylko to, co musiało się stać. Do tych podwyżek musi dojść. Problem jest w tym, że żądania tych podwyżek są znaczące. Z tym można byłoby coś zrobić, ale pod warunkiem gdyby rząd pokazał bardzo szybko jakieś koncepcje, jakieś programy reform, które systematycznie normowałyby płacową sytuację.

Nie ma dzisiaj możliwości nie podnoszenia płac. Można natomiast obniżyć ten poziom do mniej niż 17 mld zł. W przyszłym roku, ale tylko wtedy jeśli pokaże się ludziom konkretne projekty. Nie obiecanki, ale konkretny program. Myślę, że wtedy grupy zawodowe będą gotowe zrezygnować z tak dużych żądań. To jedyne wyjście z tej sytuacji.

Money.pl: Poprzedni rząd za tę sytuacje też jest odpowiedzialny?

M.Z.: Ci, którzy mówią, że winę za tę sytuację ponosi też poprzedni rząd mają rację. Zmiany na rynku pracy, takie najbardziej gwałtowne, dokonały się właśnie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Już wcześniej powinno się przygotowywać rozwiązania dotyczące płac w budżetówce, bo ta dysproporcja między zarobkami w przedsiębiorstwach państwowych i prywatnych jest na tyle duża, że dochodzi do takich wystąpień.

Money.pl: Z jednej strony to przejaw frustracji związany z tymi różnicami, ale takiej liczby protestów za rządów koalicji PiS-Samoobrona-LPR nie było. Czego brakuje gabinetowi Tuska, a co miał gabinetJarosława Kaczyńskiego?

*M.Z.: *Nie ma tak naprawdę wystarczająco dobrych, żeby nie powiedzieć jakichkolwiek kontaktów ze związkami zawodowymi. PiS chociażby dogadywał się z Solidarnością. Co prawda jest komisja trójstronna, ale to za mało. Żeby przyhamować nieco te roszczenia trzeba by było mieć to zaplecze polityczne. Tego Platforma nie ma.

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)