Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|

Wojna zatrzymała część Polaków na Wyspach. Plany powrotu odłożone

Podziel się:

Część Polaków z Wysp, która planowała w tym roku powrót do Polski, zmieniła zdanie. Wolą przeczekać wojnę w Ukrainie w bezpieczniejszym miejscu. Próbują ściągnąć do siebie najbliższych, ale po brexicie nie jest to już takie proste. Natomiast ci, którzy niedawno wrócili do kraju, szukają sposobu, by stąd wyjechać. Tym razem na zawsze. Ci, którzy zostają, robią to głównie dla rodziny.

Wojna zatrzymała część Polaków na Wyspach. Plany powrotu odłożone
Na Wyspach jest ok. 900 tysięcy Polaków. Z niepokojem śledzą wydarzenia na Ukrainie i w Polsce. (stock, abdobe)

Pan Marek mieszka w Luton z żoną i dwójką dzieci. Na Wyspy przyjechali za pracą w 2012 r. Jest kierowcą zawodowym. Żona pracuje jako opiekunka osób starszych. W tym roku chcieli wrócić do Polski na stałe, ale plany nieoczekiwanie uległy "zamrożeniu".

Lepiej chyba w Anglii przeczekać tę wojnę. Tu jest trochę dalej od Rosji - zauważa pan Marek i dodaje, że z dużym niepokojem śledzi informacje płynące z Polski i Ukrainy. W kraju zostali jego starsi, schorowani rodzice, którzy po brexicie i zmianie polityki migracyjnej rządu – według pana Marka – nie mają szans na zalegalizowanie pobytu na Wyspach. Poza tym nie znają języka angielskiego i nie czuliby się w Luton jak u siebie.

Przyjechaliśmy na Wyspy, by zarobić na własny dom. W Polsce klepaliśmy ciągle biedę i z naszych pensji nie dalibyśmy rady uzbierać na kupno domu, a tu, chociaż życie jest bardzo drogie, można co miesiąc coś odłożyć – opowiada nasz rozmówca.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Inflacja przekroczy 10 proc.? Ekspert: To może być odczyt za marzec albo kwiecień

Rodzice odradzają powrót

Przyznaje, że pierwsze lata pobytu na emigracji były ciężkie. Razem z żoną nie oszczędzali się. Brali każde zlecenie, nadgodziny. Wszystko z myślą o dzieciach i ich lepszej przyszłości. Teraz też – z rozdartym sercem – wciąż myślą przede wszystkim o ich bezpieczeństwie.

Rodzice proszą nas, byśmy na razie nie wracali do kraju, aż to się wszystko zakończy – mówi jakby próbując się usprawiedliwić nasz rozmówca.

Pan Marek świetnie orientuje się w sytuacji w Polsce. Doskonale wie o szalejącej inflacji, drogich materiałach budowlanych, rozchwytywanych na pniu mieszkaniach na wynajem i dwóch milionach uchodźców, którzy już przekroczyli naszą granicę.

– Na Wyspach życie też nie jest bajką. W górę poszły podatki, mieszkania na wynajem, benzyna, energia, gaz – wylicza i dodaje, że wielu jego znajomych przeniosło się już do Szkocji, gdzie żyje się taniej.

Byleby nie do Polski...

Z kolei pani Magdalena z Londynu planowała powrót do Polski w te wakacje, ale zmieniła zdanie.

Nie wracam do Polski. Zaraz będzie tam 10 milionów uchodźców. Wolę zdecydowanie Hiszpanię – mówi Polka mieszkająca na Wyspach od 9 lat.

Przyznaje, że i tak bała się powrotu do kraju, ale wojna w Ukrainie ostatecznie przesądziła o jej dalszych planach życiowych. – Przyjeżdżam często do swojego rodzinnego Olsztyna. To zupełnie inny świat. Inna mentalność, inni urzędnicy. W Wielkiej Brytanii ludzie starają się ci pomóc. W Polsce, w urzędzie, odsyłają cię od pokoju do pokoju, a miny mają przy tym takie, jakby im ktoś przed chwilą zmarł – opowiada obrazowo Magdalena.

Osób, które po latach mieszkania na Wyspach nie potrafią się już odnaleźć w polskiej rzeczywistości, jest teraz bardzo wiele. Pan Tomasz przyjechał do Polski w styczniu tego roku. Uważa jednak, że był to błąd, więc go teraz naprawia. Jest spakowany. Wraca na Wyspy. Szuka sposobu, by nie stracić fortuny na przeprowadzkę.

– Wróciłbym tam nawet pieszo – deklaruje z uśmiechem.

Wcześniej, zanim wrócił do kraju, pan Tomasz również mieszkał w Luton. – W Polsce pracujesz tylko na rachunki i życie i nic nie odłożysz, a to, co przywieziesz z Anglii, przejadasz sukcesywnie, żeby godnie żyć – opowiada rozczarowany. W Polsce zarabia na rękę 4,5 tys. zł miesięcznie. – Nie stać mnie tu nawet na wyjazd na wakacje – mówi przygnębiony.

Nie tak łatwo ściągnąć rodzinę

Z brytyjskich statystyk Home Office wynika, że w ciągu dwóch ostatnich lat Wyspy opuściło ponad 100 tys. Polaków. Rząd w Warszawie podaje natomiast, że do kraju wróciło ok. 300 tys. Polaków, większość z Wysp.

– Na Wyspach pozostaje wciąż ok. 900 tys. Polaków – przypomina George Buczynski, redaktor naczelny polonijnego portalu "British Poles".

Jego zdaniem czas brexitu i pandemii był kluczowym momentem, kiedy najwięcej osób decydowało się na wyjazd. Graniczną datą dla wielu był 1 stycznia 2021 r. Teraz, za pozostaniem na Wyspach przemawia do Polaków najbardziej chyba to, że Wielka Brytania jest daleko od działań wojennych. Ludzie czują się przez to bezpieczniejsi.

– Faktycznie, zaraz na początku wojny pojawiało się więcej opinii, za którymi stał silny lęk związany z samą wojną, jak i ewentualnymi powrotami – relacjonuje Barbara Mirowska, redaktor w polonijnym tygodniku i portalu "Polish Express".

Dodaje, że w pierwszym etapie pojawiały się nawet katastroficzne wyobrażenia Polski biorącej udział w działaniach wojennych i sporo pytań o możliwość sprowadzenia swoich rodzin do Wielkiej Brytanii. Teraz emocje trochę opadły, ale większość Polaków na Wyspach doskonale rozumie migrujących do Polski Ukraińców, bo sami kiedyś byli w podobnej sytuacji.

Mirowska przypomina, że zasady sprowadzania rodziny z Polski po brexicie się zmieniły. Teraz Polacy posiadający status "settled" lub "pre-settled" mogą sprowadzić do Wielkiej Brytanii swoje dzieci, małżonków, partnerów życiowych, rodziców, a także dziadków – w ramach łączenia rodzin.

Natomiast rodzeństwo, wujostwo, czy kuzynostwo tym programem nie jest już objęte. – Z wyjątkiem sytuacji, gdy osoby te są od nas zależne (ze względu na wiek, niepełnosprawność, czy chorobę) – informuje dziennikarka.

Bliscy i znajomi z Polski mogą również na zaproszenie przyjechać na Wyspy na sześć miesięcy.

Fala największych powrotów już za nami

Mirowska bardzo ostrożnie mówi na temat aktualnych powrotów do Polski. Opinie wśród Polonii są bowiem podzielone. – Część naszych czytelników mówi, że nie planuje wracać ze względu na sytuację ekonomiczną w kraju. Inni z kolei twierdzą, że powrót mają już zaplanowany od dawna i z niego nie zrezygnują, bo chcą być bliżej rodziny. Zwłaszcza teraz – podkreśla nasza rozmówczyni.

Z kolei dr Dominika Pszczółkowska z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że Polacy mieszkający na Wyspach są dobrze poinformowani i wiedzą, co dzieje się w Polsce. Wielu, którzy planują teraz powroty, zdaje sobie sprawę, że wynajęcie mieszkania graniczy dziś w Polsce z cudem. Duże miasta są przepełnione.

Sytuacja na rynku pracy również może wkrótce się bardzo zmienić. Szczególnie dotyczy to zawodów z niższej półki i niewymagających znajomości języka polskiego, ale także niektórych wymagających wysokich kompetencji — ocenia ekspertka.

Zdaniem dr Pszczółkowskiej nasilenie powrotów do kraju zaczęło się już w 2017 r., czyli jeszcze przed brexitem, kiedy w czasie kampanii przedreferendalnej Polacy dowiedzieli się od niektórych brytyjskich polityków, że są na Wyspach niemile widziani. Teraz głosy te jakby zamilkły, ale konsekwentna polityka zastępowania Polaków migrantami z byłych kolonii brytyjskich – trwa.

Ci, którzy wrócili do Polski bardzo różnie radzą sobie z adaptacją. Wiele osób z tej grupy decyduje się na dalszą emigrację. Głównie do Niemiec, ale nie tylko.

Jest też duża grupa osób, która próbuje na nowo ułożyć sobie życie na Wyspach. Eksperci mówią o nasilającej się reemigracji. – Tym razem osoby te wyjeżdżają z myślą, że zostaną na Wyspach na stałe. W ich nowych brytyjskich domach nie będzie już polskiej kablówki – puentuje dr Pszczółkowska.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl