Wyjątkowo senna atmosfera utrzymywała się do popołudnia. Ciszę zmąciła wypowiedź prof. Urszuli Grzelońskiej, głównego kandydata na fotel Prezesa NBP, która wyraziła swoje wątpliwości dotyczące przyjęcia euro w Polsce. Złoty stracił około 0,2% wartości do euro, ale stosunkowo szybko odrobił te straty.
To wydarzenie miało trochę większe konsekwencje dla rynku długu. W trakcie procesu konwergencji stopy procentowe w Polsce powinny zbliżać się do stóp w strefie euro, co przy ich obecnej strukturze wskazywałoby na wzrost wartości obligacji długoterminowych. Wypowiedź Grzelońskiej została odczytana jako jednoznacznie negatywny sygnał dla rynku długu.
Rynek dolara był raczej płaski, jedynie funt stracił do USD po danych o PPI (spadek zamiast utrzymania się na niezmienionym poziomie). EURUSD trade’ował w wąskim przedziale 1.2810-1.2870, ze wskazaniem na „zielonego”. To wskazanie ma jednak czysto techniczny charakter i wynika z obecnego obrazu rynku – chwilowo brak impulsów fundamentalnych, a kurs odbija się od oporu, by powrócić do wsparcia i tak aż do otrzymania zewnętrznego impulsu.
W końcówce sesji europejskiej USD umocnił się tak istotnie, że zanosi się na test poziomu 1.28 po zamknięciu rynku londyńskiego. Najbliższe dni będą jednak raczej niedobre dla USD – rynek oczekuje wyraźnych sygnałów zahamowania wzrostów cen w raportach o inflacji (wtorek – PPI, czwartek – CPI), a z nimi powinny umrzeć nadzieje na jeszcze jedną podwyżkę kosztu pieniądza za Oceanem.
Jutro dużo danych, wśród których za najbardziej istotne uznałbym raporty o japońskim i unijnym PKB (Japonia - 00:50, prognozy mówią o wzroście rzędu 1% r/r, Euroland – 11:00, prognoza 2.8% r/r) i ten dotyczący inflacji PPI w Stanach (wskaźnik bazowy, prognoza 0.1% m/m, poprzednio 0.6%). PPI bywa traktowane jako „wyprzedzające” trendy w CPI, dlatego też jutro o 14:30 temperatura na rynku może wzrosnąć.