Rozejm na 90 dni w zamian za zakupy większej ilości towarów rolnych z USA – tym zakończyło się bardzo wyczekiwane spotkanie Trump/Xi na szczycie G20. Rynki reagują euforycznie, jednak istoty tego porozumienia nie należy przeceniać. Ciekawsze i mniej oczekiwane jest porozumienie OPEC+, które może doprowadzić do odbicia cen ropy naftowej.
Sam fakt zakończenia szczytu pewnego rodzaju porozumieniem pomiędzy USA, a Chinami należy uznać za pozytyw, choć było to oczekiwane. Trump lubi przedstawiać się jako biznesmen będący w stanie skutecznie prowadzić negocjacje, więc fiasko nie pasowałoby mu wizerunkowo. Ponieważ oczekiwano, że już od stycznia Trump może zacząć podnosić cła na import z Chin, odłożenie takiego scenariusza na marzec stanowi również pozytyw, ale nie należy zbyt wiele obiecywać sobie po takim ruchu.
Dla Trumpa to kilka politycznych punktów zebranych od rolników, niezadowolonych z niskich cen soi. Jednak polityka USA względem Chin ma przede wszystkim na celu ograniczenie potencjału ekonomicznego azjatyckiej potęgi i stąd należy spodziewać się, że żądania postawione przez Waszyngton w rozmowach, na które strony dały sobie 3 miesiące, będą dalece powyżej tego, co Pekin będzie w stanie zaakceptować.
Trump będzie mógł powiedzieć, że podjął wysiłek w celu wypracowania kompromisu, ale musi bronić interesów USA i w efekcie wiosną przyszłego roku nałoży kolejne cła. Rynki dziś reagują bardzo pozytywnie, jednak tak szybko jak pojawią się pierwsze zgrzyty nastroje rynkowe zaczną znów się chwiać.
Drugim dużym wydarzeniem będącym następstwem szczytu jest porozumienie pomiędzy OPEC, Rosją a Kanadą w kwestii stabilizacji cen ropy. Szczyt OPEC będzie mieć miejsce w tym tygodniu w czwartek, jednak już deklaracja Kanady (która dotychczas nie uczestniczyła w żadnym stopniu w rozmowach z kartelem) o zmniejszeniu produkcji jest jasnym sygnałem, że producenci zostali zaskoczeni załamaniem cen, które obserwowaliśmy na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy. Oczywiście z punktu widzenia polskiej gospodarki niższe ceny ropy byłyby korzystne, jednak wydaje się, że pomimo wysiłków OPEC ceny nie wrócą do tegorocznych szczytów.
Początek miesiąca to jak zwykle zalew danych makroekonomicznych. Rynki czekać będą przede wszystkim na raport z amerykańskiego rynku pracy (piątek), ale ważne są również wskazania dotyczące koniunktury. Dane za listopad są jak na razie mieszane – stabilnie w Chinach, nieco lepiej w Indiach i Szwecji, słabiej natomiast w Polsce, gdzie indeks PMI spadł do 49,5 pkt. – poziomu najniższego od 2014 roku.
Dane konsekwentnie wskazują niestety, że pomimo mocnego wzrostu PKB w okresie styczeń-wrzesień spowolnienie w Europie Zachodniej coraz wyraźniej odczuwalne jest w polskim przemyśle. O 16:00 poznamy takie dane dla USA (indeks ISM), w godzinach popołudniowych czeka nas też sporo wystąpień przedstawicieli Fed.
O 9:15 euro kosztuje 4,2787 złotego, dolar 3,7659 złotego, frank 3,7775 złotego, zaś funt 4,8223 złotego.