Około 9.30 za euro płacono 4,2170 zł wobec 4,1923 zł na poniedziałkowym zamknięciu. Dolara wyceniano na 3,2350 zł w porównaniu do 3,2254 zł.
Odchylenie od parytetu wynosiło 11,8 proc.
"Złoty jest sprzedawany. Zagranica wychodzi z naszego rynku walutowego" - powiedział PAP Marcin Bilbin, analityk Pekao SA.
"Wszystko zaczęło się od wyprzedaży na rynku akcji. To spowodowało awersję do ryzyka, a przez to cierpią waluty krajów wschodzących" - dodał.
Złoty tracił już w poniedziałek, co część dealerów tłumaczyła niepokojem politycznym i osłabianiem się walut całego regionu.
Za osłabiającym się złotym podążają obligacje, choć spadek cen w tym przypadku nie jest gwałtowny. Około 9.40 rentowność dwuletnich papierów wynosiła 5,42 proc. wobec 5,41 proc. w poniedziałek, pięcioletnich 5,53 proc. w porównaniu do 5,50 proc., zaś dziesięcioletnich 5,51 proc. względem 5,49 proc.
"Osłabienie złotego jest bardzo odczuwalne. Sytuacja na rynkach bazowych też nie wygląda dobrze. Do tego jest jeszcze aukcja obligacji pięcioletnich w środę. Co prawa podaż nie jest duża, ale może być problem z ulokowaniem tego przy takim sentymencie na rynku" - ocenia Przemysław Magda, analityk Banku Handlowego.
Ministerstwo Finansów zaoferuje na przetargu w środę 20 kwietnia obligacje PS0310 o wartości 2,5 mld zł.
"Jest duże prawdopodobieństwo, że nie będzie zagranicy na tym przetargu. Może się powtórzyć scenariusz sprzed tygodnia, czyli niezbyt udana aukcja obligacji dziesięcioletnich" - dodał Magda.
