W warunkach znacznie obniżonej, świątecznej płynności kurs eurodolara zwyżkował nieznacznie by zakończyć notowania niewiele powyżej piątkowego otwarcia na poziomie 1,3180 (godz. 16.00)
Z rynku zniknął chwilowy prodolarowy klimat z czwartku wywołany serią dobrych danych zza oceanu, które zdają się potwierdzać teorię o „miękkim lądowaniu” największej gospodarki świata. W piątkowy poranek nastroje inwestorom popsuł słabszy odczyt styczniowego wskaźnika nastroju niemieckich konsumentów Gfk, który obniżył się o 0,5 pkt., do poziomu 8,7 pkt. (oczekiwano 9,2 pkt.). Reakcja rynku na te dane była jednak niemal niezauważalna. Wspólnej walucie pomogły natomiast kolejne publikacje ze strefy euro, w której listopadowa podaż pieniądza wzrosła z 8,6% do 9,3% wobec prognozowanych 8,7%, co jest kolejną już przesłanką za zacieśnianiem polityki monetarnej krajów „dwunastki”. Najniższy od 5 lat poziom bezrobocia we Francji, które w listopadzie spadło o 0,1% do poziomu 8,7% także świadczy o dobrej sytuacji w drugiej co do wielkości gospodarce strefy euro. Wspomniane dane przyczyniły się do niewielkiego umocnienia europejskiej waluty, która sesję europejską kończy na niewielkim plusie.
Po wczorajszym umocnieniu złotego wobec głównych walut na piątkowej sesji nie zaobserwowaliśmy większych ruchów. Notowania przebiegały w warunkach obniżonej płynności, lecz końcówka roku zachęcała do realizacji zysków, co obok przedłużającego się zamieszania wokół wyboru szefa NBP nie sprzyjało złotemu, który wypadł raczej blado na tle zwyżkujących walut regionu. Po początkowej symbolicznej zwyżce USD z poziomu 2,9070 do 2,9120 amerykańska waluta straciła na wartości i w rezultacie pod koniec notowań płacono za nią w przybliżeniu tyle, ile na otwarciu notowań (2,9040 o godz. 16.00). Podobnie zachowywał się kurs EUR/PLN, który osiągnąwszy dzisiejsze maksimum poniżej 3,8350 zniżkował do poziomu 3,8275 o godz. 16.00.