Pojawiają się pierwsze negatywne komentarze z Europejskiego Banku Centralnego, które wskazują na nasz kraj jako na najbardziej krnąbrnego i upartego kandydata do wdrożenia wspólnej waluty. Komentarze niektórych polityków (np. o tym, że Prezes NBP winien wyraźnie zadeklarować, że nasz kraj nigdy nie przyjmie euro) są nie tylko nierozsądne, ale wręcz groteskowe, przekładając się na realne osłabienie złotego. Nie znamy nazwiska kandydata, nie znamy daty przyjęcia euro – na tle lepiej przygotowanych krajów, jak nadbałtyckie tygrysy, wypadamy niekorzystnie. Wszak koniec roku to naturalna okazja do wszelakich podsumowań, bilansów, zestawień. Ostatnie wzrosty kursów złotego każą myśleć o testowaniu 3,8550 na EURPLN, na szczęście początki obrotów sugerują kierunek odwrotny.
Powyższe tezy wyjątkowo dobrze uzasadnia stabilizacja eurodolara, na którym zmienność jest wręcz minimalna. Zwykle tak konsekwentne zmiany trendu na rynku lokalnym są wywoływane właśnie przez zmiany relacji wiążącej euro z dolarem, tym razem jest jednak inaczej. Są szanse na to, że gorsze dla dolara dane spowodują wzrost EURUSD i trochę wyhamują wzrosty eurozłotego i USDPLN. Przechodząc do danych, dziś o 14:30 kolejny raport dotyczący wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, mediana prognoz rynkowych szacuje wzrost liczby nowych bezrobotnych na 8 tysięcy do 323 tys.; te dane jednak nie powinny mieć wpływu na rynek. O wiele ważniejsze informacje to sprzedaż domów na rynku wtórnym i indeksy: nastrojów konsumentów Conference Board oraz Chicago PMI. Co do rynku wtórnego – spodziewamy się dalszego zmniejszenia obrotów przy niższych cenach; zapewne doszło również do pogorszenia nastrojów wśród konsumentów. PMI jest kluczową figurą w czwartek – ostatni odczyt zszedł poniżej 50 punktów – umownej granicy między
negatywnym a pozytywnym wskazaniem.
