To była najlepsza sesja w tym roku. Nasdaq wzrósł o 7 procent. Wszystko dzięki CitiGroup.
Indeksy za oceanem wyskoczyły w górę. S&P500 uciekł z 12-letniego minimum i wzrósł o 6,37 procent. Dow Jones zyskał 5,8 proc., liderem został Nasdaq z 7,07 proc. wzrostami. Inwestorów rozpalił bank, ten sam, który wielu z nich uczynił wcześniej bankrutami.
Chodzi o CitiGroup. Prezes instytucji - Vikram Pandit - napisał w corocznej notce do pracowników, że bank w pierwszych dwóch miesiącach miał dodatni wynik. Co więcej dynamika wzrostów w ujęciu kwartalnym była najwyższa od III kw. 2007 roku. Według prezesa przychody banku w okresie I-II 2009 r. wyniosły 19 mld dol., po wyłączeniu strat nadzwyczajnych.
Pismo zelektryzowało inwestorów w USA. Akcje Citi skoczyły aż o 38 proc., także pozostałe banki cieszyły się dużą popularnością wśród inwestorów: JP Morgan oraz Bank of America zyskały po 28 procent.
Nie wiadomo czy optymizm inwestorów jest uzasadniony. Wszakże już wcześniej słyszeliśmy podobne wypowiedzi prezesów, a potem banki bankrutowały (Wachovia Bank). Z pewnością notkę można traktować jako interwencję obrony kursu akcji CitiGroup przed trwałym spadkiem poniżej 1 dolara. Przecież tylko dzięki nadzwyczajnej interwencji władz indeksu Dow Jones spółka z tak niską ceną walorów pozostała w składzie wskaźnika.
Jeśli natomiast informacje w dużej mierze okażą się prawdą, to od połowy roku akcje zaczną wzrastać. Bo jeśli w pierwszych dwóch miesiącach tego roku, gdy indeksy w USA spadły o 25 proc. bank zarabia, i to nie mało, to może być już tylko lepiej.
ZOBACZ TAKŻE: