Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Osiecki
|

Analiza Money.pl: LiS się w końcu złamie i zerwie koalicję

0
Podziel się:

Pozostaje tylko czekać na to, co premier będzie robił, aby podgrzać konflikt i zmusić LiS do zerwania koalicji.

Analiza Money.pl: LiS się w końcu złamie i zerwie koalicję

W najbliższych dniach można się spodziewać wielu ciekawych wydarzeń. Politycy PiS-u coraz głośniej mówią, że już wkrótce Kaczyński będzie kierował rządem mniejszościowym. Pozostaje czekać na to, co premier będzie robił, aby podgrzać konflikt i zmusić LiS do zerwania koalicji.

Sytuacja bowiem przypomina grę w szachy. Zawodnicy jednak nie skupiają się na tym, aby zaplanować kolejne ruchy na planszy, ale jak sprowokować przeciwnika, żeby to on pierwszy rzucił szachownicą o ziemię. Gra idzie o to, na kogo spadnie odium za zerwanie koalicji i wcześniejsze wybory.

A wcześniejsze wybory są już niemal pewne. Po przepychankach wokół lektur szkolnych zapewne Giertych już wkrótce podzieli los Leppera.

Premier wyraźnie idzie na wojnę za koalicjantami. Liczy, że tak ich sprowokuje, aby to oni zerwali koalicję. W ten sposób będzie mógł łatwiej wytłumaczyć wyborcom przyczyny porażki wspólnego rządu i potrzebę rozpisania nowych wyborów. Konflikt jest na tyle poważny, że jego strony albo piszą do siebie listy albo porozumiewają się poprzez media.

ZOBACZ TAKŻE:

PiS zerwie koalicję już w lipcu?Zaczęło się od listu premiera do koalicjantów, w którym miał przedstawić "warunki dobrego rządzenia". Zakazane ma być m.in. krytyka działań rządu i prezydenta. Politycy LiS mają obiecać, że będą głosować za uchyleniem immunitetu poselskiego każdego posła. W tej sytuacji np. także za uchyleniem immunitetu Leppera. A taki wniosek wkrótce może się pojawić, co zasugerował premier. List był jednak tylko działaniem zaczepnym.

Szybko okazało się, że w wojnie, która wybuchła w koalicji, będą używane wszystkie chwyty. "Drapieżne kaczory potrafią porwać lisa, unieść w powietrze i później los lisa jest ciężki" - premier zaczął we wtorek rano drażnić Leppera i Giertycha w Polskim Radiu.

Kilka godzin później na konferencji prasowej z okazji rocznicy rządu (notabene nie został na nią zaproszony ani urzędujący nadal wicepremier Roman Giertych, ani Andrzej Lepper, co prawda były wicepremier, ale jednak wciąż szef koalicyjnej partii) premier pod adresem lidera Samoobrony wygłosił długą tyradę, która powinna dać sporo do myślenia szefowi Samoobrony.

ZOBACZ TAKŻE:

Dwa kaczory mogą porwać lisa?"Jesteśmy gotowi na kampanie wyborczą, ale chcemy, żeby wszyscy wiedzieli, kto odmawia spełnienia oczywistych warunków. Bo to są warunki oczywiste, bo nie da się prowadzić polityki na zasadzie: przestępców będziemy chronili" - stwierdził Jarosław Kaczyński.

"Osoby podejrzane o przestępstwa muszą być wydawane sądom i nigdy nikomu nie mówiliśmy, że gwarantujemy tutaj jakąś ochronę. Nie gwarantujemy i mówię to jasno. I nie dotyczy to tylko pana Łyżwińskiego, ale także pana Lepepra, gdyby taki wniosek wpłynął. Nie wiem, czy on wpłynie, ale jeśli tak, to domagamy się, aby za nim głosować" - dodał szef rządu.

Następnie premier uderzył w Romana Giertycha. Zapowiedział, że zmienił kanon lektur przygotowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Na listę książek obowiązkowych dla uczniów za sprawą Kaczyńskiego wrócił m.in. Gombrowicz, którego krytykował Giertych.

Młodzież za to nie będzie musiała zawracać sobie głowy dziełkami Jana Dobraczyńskiego, pisarza związanego z umiłowanym przez szefa LPR nurtem endecji. Cios w sprawach ambicjonalnych musiał być bolesny dla szefa Ligi.

"Jeżeli premier chce wziąć na swoje sumienie wprowadzenie do kanonu lektur książki promującej pederastię, niech to robi" - oświadczył Giertych w TVN24. Po czym dodał, że Gombrowicz w "Trans-Atlantyku" promował homoseksualizm.

I widać, że liderzy LiS zapędzeni zostali w kozi róg. W czwartek, po południu, zebrało się kierownictwo LPR. Żadnych oficjalnych komunikatów nie podano. Lepper wieczorem odgryzał się w telewizji, że jednak żaden ptak sobie z lisem nie poradzi. Brzmiało to jednak dosyć żałośnie. I tłumaczył, że nie miał czasu zapoznać się z przedstawionymi w liście warunkami premiera.

Autor jest dziennikarzem portalu Money.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)