Kradzieże i oszustwa w pracy. Oto grzechy Polaków

Kradzieże i oszustwa w pracy. Oto grzechy Polaków

Fot. Kadmy/Dreamstime

Ośmieleni anonimowością, na internetowych forach przyznajemy się, że do domów wynosimy: koperty, markery, papierowe ręczniki, bandaże, baterie i worki na śmieci. Służbowy telefon i samochód służą do załatwiania prywatnych spraw. A gdy nie chce nam się pracować, idziemy na lewe zwolnienie. Polacy w pracy kradną i oszukują. Firmy tracą miliardy.

Okazja czyni złodzieja. Z raportu firmy ubezpieczeniowej Euler Hermes wynika, że jest tak niemal w połowie przedsiębiorstw. Kradniemy praktycznie wszystko, bo polski pracownik udowadnia, że nie ma rzeczy, których z pracy nie da się wynieść.

Tak jak magazynierzy, kierowcy i operator wózka widłowego z produkującej przetwory firmy z Błoń, których łupem padło 29 ton cukru. Albo dwaj trzydziestolatkowie z podwarszawskiego Czosnowa, którym udało się wynieść siedem ton mrożonych owoców morza i jagnięciny. Nie mniej imponującym wyczynem może pochwalić się trójka pracowników mleczarni w Inowrocławiu. Przywłaszczyli sobie sześć ton sera i ponad dwa tysiące litrów mleka.



Ale do rąk zatrudnionych kleją się też pozornie bezwartościowe przedmioty. - Jeden z moich kolegów pracujących na kierowniczym stanowisku wynosił z firmowej kuchni herbatę. Tłumaczył, że jest tak bardzo zapracowany, że nie ma czasu iść na zakupy - opowiada Justyna, pracownica centrali jednego z banków. - W jednej z dużych instytucji nagminnie pojawiały się kradzieże koszyczków z kostkami do toalet wieszanych na brzegu muszli. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale mam na myśli demontaż używanych kostek - donosi na jednym z forów internauta przedstawiający się jako Jerzy Woźniakiewicz.

Niektórzy kradną, bo widzą, że inni tak robią i nie spotykają ich żadne nieprzyjemności. Przecież każdy coś wynosi - tłumaczą się na internetowych forach. - W mojej firmie wynoszenie do domu papieru do drukarki albo długopisów jest normą. Gdy ktoś tego nie robi, wychodzi na frajera, więc też zaczyna brać - mówi Karol, pracownik jednego z wrocławskich call center.

Psychologowie potwierdzają: tak to działa. - Jeżeli w naszym otoczeniu pojawiają się osoby, które w nieuczciwy sposób osiągają swoje cele i budzą dodatkowo sympatię, podziw lub też zazdrość otoczenia, to prawdopodobieństwo naśladowania takiego zachowania niebezpiecznie rośnie - podkreśla Wojciech Wypler, specjalista z firmy Psychodiagnostyka, która na zlecenie firm sprawdza m.in. uczciwość przyszłych pracowników.

Polacy kradnący w pracy przodują w niechlubnych statystykach. Aż jedna trzecia kradzieży w sklepach, to sprawka osób w nich pracujących. Jak wynika z najnowszej edycji raportu o kradzieżach w handlu detalicznym, mniej lojalni w Europie są tylko pracownicy placówek handlowych w: Rosji, Wielkiej Brytanii i na Słowacji.

źródło: Checkpoint Systems

- Pracownicy dużych sieci handlowych często nie należą do osób dobrze zarabiających. Więc próbują sobie w ten sposób rekompensować braki w wynagrodzeniu - tłumaczy Jacek Kauch z firmy Checkpoint Systems, która przygotowała raport.

Problem jest duży, bo wartość kradzieży dokonywanych przez pracowników jest aż 15 razy większa niż wartość rzeczy, które przywłaszczają sobie klienci. - Często nie jest to kradzież pary spodni z półki, ale na przykład znaczącej części dostawy - mówi Kauch.

źródło: Checkpoint Systems

792 mln euro

taka jest wartość strat spowodowanych przez kradzieże dokonane przez pracowników i klientów placówek handlowych w Polsce



98,12 euro

takim kosztem związanym z kradzieżami w handlu obciążona jest każda, uczciwa, polska rodzina

Pracownicy ryzykują, choć konsekwencje mogą być poważne. I to nawet w mniej spektakularnych przypadkach. Latem głośno zrobiło się o sprawie 10 pracownic hipermarketu Tesco. Jedna zjadła parówkę druga pieroga, kolejne dwa plasterki kiełbasy i trochę sałatki. Wpadły po tym jak w chłodni zainstalowana została mikrokamera. Zostały zwolnione. Firma uwzględniła jednak ich wcześniejsze wzorowe zachowanie. Zamiast dyscyplinarek były zwolnienia za porozumieniem stron.

Są i firmy, które patrzą na to przez palce. - Znam takie, w których założono, że trzy procent rocznych przychodów jest jakby spisane na straty z powodu takich sytuacji. Co ciekawe pracownicy wiedzieli o tym i nie przekraczali limitu. Wszyscy byli więc zadowoleni - mówi Dariusz Pauch z Uniwersytetu Szczecińskiego, który bada nadużycia pracownicze.

W walce z nieuczciwymi pracownikami sieci handlowe coraz częściej sięgają więc po nowe metody. - Częściej decydują się na znakowanie już w fabryce. Mogą to być na przykład etykiety zabezpieczające wszywane w ubrania. Na przykład w metkę, na której opisane są sposoby prania. Taka etykieta coraz częściej ma chip RFID, który umożliwia śledzenie drogi produktu od fabryki do sklepu - mówi rzecznik Checkpoint Systems.

Kradną nie tylko w handlu i gastronomii - barmani wnoszą swój alkohol, przebitka na półlitrowej butelce wódki to przecież nawet 40 złotych - po całej Polsce krążą opowieści o stratach firm transportowych, których pracownicy kradną paliwo.

W ubiegłym miesiącu policjanci z Jawora złapali mężczyznę, który spuścił ze stojącej na parkingu cysterny 210 litrów oleju napędowego. Okazało się, że to kierowca pojazdu, który przed wyjazdem pobrał z bazy 32 tysiące litrów paliwa.

W Białymstoku siedmiu kierowców straciło pracę w tamtejszym PKS-ie. W ich obronie koledzy z firmy urządzili strajk głodowy. W odpowiedzi zarząd firmy opublikował zdjęcia, które miały być dowodem na to, że pracownicy podbierają paliwo. Twierdzi, że tylko w pierwszym półroczu 2011 roku straty sięgnęły 400 tys. złotych.


źródło: Euler Hermes

Złodziejskim eldorado są też budowy. Zwłaszcza te duże, pod gołym niebem, na przykład autostrad i dróg ekspresowych. Ostatnio policjanci z podwrocławskiej Długołęki złapali trzech pracowników firmy budowlanej, którzy ukradli ponad 500 litrów diesla z maszyn i ciężkich samochodów swojej firmy. Z kolei na budowie A4 między Dębicą a Ropczycami kwitł handel wysokiej jakości betonem. Zatrudnieni na budowie kierowcy tzw. gruszek sprzedawali go okolicznym mieszkańcom za pół ceny.

Na drugiej stronie czytaj o tym jak często chodzimy na lewe zwolnienia i do czego służą nam służbowe telefony i samochody

 

Lewe zwolnienia. Czyli wyłudzamy milionyIdziesz i mówisz, ze masz grypę żołądkową.Tylko nie kłam, że rzygałaś, bo to widać po gardle. Ale że cię mdli, masz biegunkę, boli cię brzuch, łamie w kościach, jesteś rozbita. Dziesiątki razy dostawałam na to zwolnienie - radzi osobie o nicku mrumrumrumru internautka o pseudonimie ldldldldldld na forum kafeteria.pl.

Nie zawsze trzeba symulować, by dostać lewe L 4. Chirurg, ortopeda i neurolog z Jaworzna za pośrednictwem dwóch naganiaczy wystawili górnikom co najmniej 1500 lewych zwolnień. Za jedno brali od 50 do 100 zł.

Oficjalnie jesteśmy święci. Z sondażu CBOS wynika, że zaledwie sześć procent Polaków akceptuje chodzenie na lewe zwolnienia. Do korzystania z tego procederu przyznaje się zaledwie pięć procent ankietowanych.

źródło: ZUS

Wciąż nie brakuje jednak tych, którzy na zwolnieniu lekarskim kopią ogródki. Tropi ich ZUS. W pierwszym półroczu tego roku lekarze orzecznicy sprawdzili ponad 52 tysiące rekonwalescentów. Prawo do zasiłku straciło 1729 osób. W sumie wartość obniżonych i cofniętych świadczeń wypłacanych w razie choroby i macierzyństwa sięgnęła poziomu 75,4 mln zł.

Jacek Dziekan, rzecznik prasowy ZUS:
ZUS kontroluje zwolnienia w dwóch trybach: orzekania i wykorzystania. Przy pierwszym sprawdzamy czy nie doszło do błędu - bo np. lekarz założył, że powrót do zdrowia zajmie miesiąc, a wystarczyły dwa tygodnie, lub też nadużycia. W drugim - czy pracownik, który powinien leżeć w łóżku i kurować się, faktycznie to robi. Tu możliwe jest, że on faktycznie jest chory, ale i tak robi to czego nie powinien, albo symuluje chorobę, by na przykład wykonać fuchę.

Prywata mile widziana. Służbowe jak swojePolak w pracy ma na sumieniu też grzeszki mniejszego kalibru. To spóźnianie się i urywanie się przed czasem. Często tłumaczy się tym, że nie przyjechał tramwaj, albo długo szukał miejsca parkingowego. Mało kto myśli, że praca krótsza o 10 minut każdego dnia to prawie pół dniówki w skali miesiąca.

Gdy już dotrzemy do pracy rzucamy się w wir załatwiania swoich prywatnych spraw. Jeśli nie uda się przez internet, pomóc może służbowy telefon - stacjonarny lub komórka - który często służy do prywatnych rozmów. - Jeszcze nie spotkałem osoby, która przez służbową komórkę częściej rozmawiają w sprawach zawodowych niż prywatnie - mówi Jacek, pracownik firmy transportowej.

Podobnie jest z samochodami. Firmowymi autami wozimy dziecko do szkoły, a po pracy mkniemy na zakupy. Nie przejmujemy się zużyciem paliwa i stanem samego pojazdu. Na zlecenie Skoda Auto Polska, Pentor Research International przeprowadził badania, z których wynika że 22 procent osób sądzi, że na samochodzie służbowym nie da się oszczędzać.

źródło: Euler Hermes

I tu znów udajemy niewiniątka. Co dziesiąty z nas nie widzi nic złego z załatwianiu prywatnych spraw w godzinach pracy. Co ósmy akceptuje dorabianie do pensji w czasie przeznaczonym na realizację obowiązków zawodowych. Co siódmy nie widzi problemu w spóźnianiu się do pracy i korzystaniu do celów prywatnych ze służbowego telefonu - wynika z sondażu CBOS. Rzadziej niż pięć lat temu przyznajemy się do: spóźniania się do pracy (27 proc.) i wykorzystywania materiałów służbowych do celów prywatnych (25 proc.).

Polski oszust to facet. Kobiety są uczciwszeZ badań, które przeprowadza firma Euler Hermes wspólnie z Uniwersytetem Szczecińskim wynika, że 77 proc. polskich przedsiębiorstw w ciągu ostatnich dwóch lat padło ofiarą nieuczciwych pracowników. Prawie 80 proc. w tym gronie straciło więcej niż pięć, ale mniej niż 50 tys. złotych. 15 proc. pokrzywdzonych firm zanotowało stratę w wysokości od 50 do 100 tys. złotych. Pięć procent firm straciło ponad 100 tys. złotych.

źródło: Euler Hermes

Oszukujący w pracy Polak to najczęściej mężczyzna. Do tego jest to pracownik szeregowy. - To wynika pewnie z tego, że jest ich więcej niż pracowników kadry menedżerskiej. Osoby z wyższych szczebli mają też więcej możliwości ukrycia swoich nadużyć - mówi ekspert z Uniwersytetu Szczecińskiego.

By uczciwy do tej pory pracownik przeszedł na ciemną stronę, muszą pojawić się trzy rzeczy: presja, okazja i racjonalizacja. - Presja to może być chęć odegrania się na pracodawcy, bo ten na przykład zatrudnia mnie na umowę śmieciową. Okazja to dostęp do towaru, faktur lub gotówki i przekonanie, że nie ma kontroli. Racjonalizacja to wytłumaczenie. Może wyglądać tak: kolega dostał premię, a ja nie, więc muszę to sobie zrekompensować - tłumaczy Pauch.

Najczęściej osoby, które same siebie uważają za uczciwe i rzetelne, ulegają pokusie, gdy są w stanie racjonalnie sobie wytłumaczyć fakt naruszenia norm. Na przykład łączą kłopoty ze spłatą kredytu z możliwością łatwego i niezauważalnego - jak im się wydaje - sięgnięcia po własność firmy.

Przyłapani - np. na kopiowaniu i wynoszeniu z firmy poufnych danych - tłumaczymy się na kilka sposobów:

      • kwestionujemy odpowiedzialność: Nawet nie wiedziałem, że naruszam jakiś regulamin;
      • kwestionujemy szkodę: Przecież nikt nie ucierpiał - dane nie wyciekły na zewnątrz. Zrobiłem tylko dodatkową kopię bezpieczeństwa na mój prywatny użytek;
      • potępiamy potępiających: Firma oszczędza na wszystkim. Nie mam nawet służbowego dysku do backupu danych;
      • lub odwołujemy się do wyższych racji: Utrzymuję rodzinę. Muszę mieć jakieś zabezpieczenie na wypadek, gdyby ktoś chciał mi coś zarzucić.

Pomysłowość pracownika-oszusta nie zna granic.Księgowi fałszują przelewy, informatycy wykradają hasła dostępu, a operator koparki montuje w maszynie urządzenie fałszujące czas pracy. - Po podłączeniu go do komputera koparki nie pracował, tylko spał albo odpoczywał. Urządzenie pracowało zamiast operatora, to znaczy nabijało liczbę nadgodzin oraz zużyte paliwo - opowiadał w rozmowie z PAP rzecznik prasowy komendy policji w Bytomiu aspirant sztabowy Adam Jakubiak.
Oszukujemy pracodawcę, bo musimy?Co sprawia, że tak chętnie sięgamy po cudze? Teorii jest kilka. Według jednej z nich, jesteśmy na oszukiwanie skazani. - Być może nasi oszukańczy przodkowie wyłudzali od swoich towarzyszy różne dobra. Podstępem przejmowali władzę w grupie. Kłamstwami zdobywali najbardziej atrakcyjnych i płodnych partnerów - dzięki czemu mieli większą liczbę potomstwa które przetrwało, niż ich bardziej naiwni i prostolinijni towarzysze. Ich kłamiące potomstwo również miało więcej dzieci, aż do momentu w którym oszukańcze zdolności stały się charakterystyczne dla wszystkich przedstawicieli naszego gatunku - mówi Wojciech Wypler, specjalista zajmujący się psychodiagnostyką w rekrutacji.

Jeśli jednak nie chcemy widzieć człowieka jako urodzonego kłamcy możemy skupić się np. na procesach społecznego uczenia się. - W procesach modelowania uczymy się zachowań, które obserwujemy u innych ludzi. Nasza skłonność do powtarzania tych zaobserwowanych zachowań rośnie, gdy widzimy, że zachowania te doprowadziły do pożądanego celu oraz uzyskały aprobatę społeczną - były akceptowane przez otoczenie - mówi Wypler.

Całkiem prozaicznym przykładem takiej sytuacji, jest ta w której nowy pracownik w pierwszych dniach swojej pracy obserwuje starszych stażem kolegów. Ci - mimo nieuczciwego zachowania - otrzymują wypłatę i cieszą się sympatią przełożonego. - Jest bardzo prawdopodobne, że zacznie on funkcjonować w pracy w ten sam sposób - mówi ekspert.

Czytaj więcej o relacjach pracownik-pracodawca
Praca na L-4? Pracodawca nic ci nie zrobi
Pracownik na zwolnieniu lekarskim może pracować u innego pracodawcy, jeśli tylko nie będzie to sprzeczne z zaleceniami lekarza.
Kiedy pracodawca może odwołać z urlopu
Odwołanie z urlopu może zostać dokonane w każdej formie, w tym również mailem. Przyczyną może być choroba innego pracownika albo kontrola w firmie.
Kiedy pracodawca musi wypłacić dwie odprawy
Pracodawca musi wypłacić odprawę wynikającą zarówno z ustawy o zwolnieniach grupowych, jak i z umowy społecznej.
Money.pl
Czytaj także
Polecane galerie
77.255.14.* 2011-12-10 12:01
pracując zrobiłby na utrzymanie rodziny, zarabiał 1386,00 ale €,nie tknął nic.Ten rząd zmusza nas byśmy byli złodziejami bo co mam powiedzieć dziecku jak nie mam na żywność.przykładem jest jak Polacy pracują oddanie w innych krajach jak GB.Nasze w rządy w ciągu 20 lat nic nie zrobiły by byliśmy traktowani ja europejczycy a nie jak niewolnicy.
Mason 3000
31.11.183.* 2011-12-09 08:31
Ale i tak daleko nam do Włoch czy niemiec. Bandyckier ceny w obrabowanym kraju z całego przemysłu i ośmio krotnie niższe zarobki
tworzą właśnie taką mieszankę wybuchową. Ryba zresztą psuje się od głowy. Jaki rząd tacy obywatele.
bobobojny
78.8.156.* 2011-12-08 17:05
to oszczerstwa!!!Polacy to w 99% chrzescijanie i katolicy ,nie wierzcie tym klamstwom.!!
Zobacz więcej komentarzy (93)