Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Bez równowagi płci w radach nadzorczych

0
Podziel się:

Propozycje przepisów, które miałyby zapewnić równowagę płci w radach nadzorczych dużych spółek notowanych na giełdzie, nie uzyskały w
wystarczającego poparcia państw UE.

Bez równowagi płci w radach nadzorczych
(Parlament Europejski)

Propozycje unijnych przepisów, które miałyby zapewnić lepszą równowagę płci w radach nadzorczych dużych spółek notowanych na giełdzie, nie uzyskały wystarczającego poparcia państw UE. Polska była za przyjęciem kompromisowej propozycji w tej sprawie.

Proponowana dyrektywa ma na celu zwiększenie do 40 proc. udziału _ niedoreprezentowanej płci _ - czyli kobiet - w radach nadzorczych spółek giełdowych. Ministrowie krajów UE nie zdołali się w czwartek porozumieć w sprawie przepisów, chociaż kompromisowa wersja, przedstawiona przez pełniące przewodnictwo w UE Włochy, została złagodzona w stosunku do początkowej propozycji Komisji Europejskiej.

Przewidywała ona procedury dotyczące wyboru i powołania członków rady nadzorczej. Kraje UE zachowałyby elastyczność, jeśli chodzi o dążenie do osiągnięcia celu, czyli 40-procentowej kwoty dla kobiet w radach nadzorczych dużych spółek giełdowych. Mogłyby wybrać, czy ich celem będzie zwiększanie do 40 proc. udziału kobiet wśród niewykonawczych członków rad nadzorczych czy też 33-procentowy udział kobiet zarówno wśród dyrektorów wykonawczych, jak i niewykonawczych.

Kompromisowy projekt zakładał również wydłużony (z dwóch do trzech lat) okres wdrażania przepisów, co było postulatem Polski, oraz klauzulę elastyczności dającą krajom możliwość wybrania środków, za pomocą których chcą osiągnąć cel. Nie przewidywał też sankcji za nierespektowanie przepisów.

Jak wyjaśniali dyplomaci, w dyrektywie nie chodzi o stwarzanie kobietom preferencyjnych warunków tylko ze względu na płeć, ale o uczciwe stosowanie obiektywnych kryteriów naboru i niedyskryminowanie ich. W przypadku, gdy kandydaci mają takie same kwalifikacje, pierwszeństwo ma mieć kandydat tej płci, która jest niedoreprezentowana.

W 2018 r. kwoty miałyby wejść w życie w firmach publicznych, a w 2020 r. w prywatnych. Z przepisów wyłączone miałyby zostać przedsiębiorstwa zatrudniające poniżej 250 osób i z dochodem mniejszym niż 50 mln euro rocznie.

Część krajów Unii sprzeciwiała się jednak proponowanym zapisom jako sprzecznym z tzw. zasadą pomocniczości (subsydiarności). Państwa te uważają, że UE nie ma kompetencji do uregulowania takiej kwestii, bo lepiej można rozwiązać ją na szczeblu krajowym. Na takim stanowisku stoją np. Niemcy, które postanowiły przyjąć własne regulacje. Niemieckie przepisy miałyby wprowadzić kwoty dla kobiet w zarządach i radach nadzorczych na poziomie 30 proc. od 2016 r. Ponieważ w kraju toczy się jeszcze dyskusja na ten temat, Berlin nie wycofał się z blokowania dyrektywy - chociaż popiera jej cele.

W 2013 r. także polski Sejm i Senat zgłosiły zastrzeżenia co do kompetencji Komisji Europejskiej w tej sprawie.

_ Dobrze by było, gdyby w Polsce wszyscy sobie uświadomili, że jeżeli uważamy reguły europejskie za sprzeczne z zasadą subsydiarności, to oznacza, że bierzemy na siebie obowiązek załatwienia problemu we własnym zakresie _ - powiedziała w Brukseli pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Małgorzata Fuszara. _ W Belgii dzięki wprowadzeniu kwot w ciągu dwóch lat nastąpił bardzo wysoki wzrost obecności kobiet w radach nadzorczych firm _ - wskazała.

Oprócz Belgii tego rodzaju zasady dotyczące równowagi płci w radach nadzorczych mają w UE Francja, Włochy, Hiszpania, Holandia oraz Finlandia.

KE przedstawiła propozycję nowych przepisów w 2012 r., gdy okazało się, że apele do biznesu o dobrowolne zwiększenie liczby kobiet we władzach przedsiębiorstw nie dały efektu. Firmy miały podpisywać tzw. zobowiązanie dla Europy, w którym obiecywały zastępowanie mężczyzn odchodzących z zarządów i rad nadzorczych wykwalifikowanymi kobietami. Ale po roku okazało się, że deklarację podpisały tylko 24 firmy.

_ Zaledwie 16 proc. członków zarządu i rad nadzorczych firm prywatnych to kobiety. Jednocześnie 50 proc. absolwentów wyższych uczelni to kobiety _ - powiedziała komisarz ds. sprawiedliwości i równości płci Vera Jourova.

Przytoczyła dane Credit Suisse Research Institute, które mówią, że zróżnicowanie płci w radach nadzorczych przynosi korzyści i przedsiębiorstwom, i akcjonariuszom. _ Dzięki kobietom wzrasta pula talentów do wykorzystania _ - dodała komisarz.

Według danych KE z zeszłego roku udział kobiet w radach nadzorczych dużych spółek wzrósł z 15,8 proc. w październiku 2012 do 16,6 proc. w kwietniu 2013 r. Jednak w kilku krajach - w Polsce, Rumunii, na Litwie, Malcie, w Grecji, Portugalii i Wielkiej Brytanii - udział ten się zmniejszył. W Polsce kobiety stanowiły 10,3 proc. członków rad nadzorczych; to o 1,4 punktu procentowego mniej niż w październiku 2012 r.

Przy tym tempie, zdaniem KE, zajęłoby aż 40 lat, aby kobiety zajmowały przynajmniej 40 proc. miejsc w zarządach, a w Polsce jeszcze dłużej - 85 lat.

Aż 75 proc. obywateli państw UE popiera wprowadzenie prawa, które zapewniłoby równowagę płci w zarządach firm - wynika z sondażu Eurobarometru z 2012 r.

Prace nad unijnymi przepisami w tej sprawie będzie dalej prowadzić Łotwa, która przejmuje od stycznia na pół roku stery Unii. Jeśli uda jej się uzyskać większość konieczną do uchwalenia przepisów, to rozpoczną się negocjacje z Parlamentem Europejskim, który już przyjął stanowisko w tej sprawie.

Czytaj więcej w Money.pl

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)