Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

800 mln składki, 1 procent udziału. Polska w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych

0
Podziel się:

Razem z 56 innymi krajami, między innymi Australią czy Izraelem. Podpisanie umowy na linii Polska – AIIB ma nastąpić do 31 grudnia, na ratyfikacje jest czas do końca przyszłego roku.
Cel AIIB to finansowanie inwestycji infrastrukturalnych w regionie Azji i Pacyfiku – do końca 2020 roku kontrakty mają opiewać na 8 bilionów dolarów. Polski rząd przekonuje, że nasze członkostwo to większe możliwości rozwoju oraz ekspansji dla rodzimych przedsiębiorstw. W czwartek w Pekinie marszałek sejmu Małgorzata Kidawa – Błońska rozmawiała o pogłębianiu współpracy z przewodniczącym Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych Zhang Gejiangiem. Ale czy polskie firmy faktycznie będą miały zdolność konkurencyjną? Czy będą w stanie rywalizować z tymi azjatyckimi czy z Europy Zachodniej?

800 mln składki, 1 procent udziału. Polska w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych
(Joanna Skrzypiec)

Cel AIIB to finansowanie inwestycji infrastrukturalnych w regionie Azji i Pacyfiku – do końca 2020 roku kontrakty mają opiewać na 8 bilionów dolarów. Polski rząd przekonuje, że nasze członkostwo to większe możliwości rozwoju oraz ekspansji dla rodzimych przedsiębiorstw. Ale czy polskie firmy faktycznie będą miały zdolność konkurencyjną? Czy będą w stanie rywalizować z tymi azjatyckimi czy z Europy Zachodniej?

Mówi Radosław Pyffel z Centrum Studiów Polska - Azja.

Joanna Skrzypiec, Money.pl: Na razie wygląda na to, że niewielu jest graczy na polskim rynku mogących udźwignąć ciężar konkurencji. Po co właściwie nam AIIB?

Radosław Pyffel, CSPA: Kształtuje się nowy ład polityczny, więc rodzi pytanie czy Polska jako duży kraj w Europie powinna też brać w nim udział. Zresztą nie tylko o politykę chodzi. Powstaje nowy ład finansowy, powstają nowe instytucje i sieci logistycznych połączeń nazywane potocznie Jedwabnym Szlakiem 2.0. Obserwujemy kryzys w Europie, starzejące się społeczeństwo, napierających imigrantów. Wszyscy są zgodni, że dzisiaj punkt ciężkości przenosi się do Azji i to tam właśnie będzie budowana infrastruktura. Sam Nowy Jedwabny Szlak to jest kilkadziesiąt miliardów dolarów. Polskie TAK dla członkostwa to znak, że nasz kraj dostrzega te zmiany, ale jest jeszcze jedna istotna kwestia - Polska przystąpiła do AIIB, bo tam są po prostu pieniądze. Pytanie czy będziemy umieli z tego członkostwa skorzystać*? *Do tego potrzeba bardzo dobrej dyplomacji gospodarczej, silnych związków naszego biznesu z dyplomacją, a z tym bywa różnie.

Dobry moment, żeby te związki zacieśnić – w grę wchodzą niemałe pieniądze.

My zapłaciliśmy ponad 800 milionów dolarów składki, co dało nam mniej więcej jednoprocentowy udział w tym banku. Chiny mają 26 procent, drugim udziałowcem są Indie – 7 procent, potem Rosja - 5,5 procenta. Nasza akcesja nie może być już w tym momencie postrzegana jak sukces albo porażka. Za wcześnie, aby o tym mówić. Dopiero po jakichś dwóch latach okaże się czy nasze firmy przystępują do tych przetargów i czy je wygrywają.

Ale gra nie dotyczy jedynie przetargów w regionie Azji i Pacyfiku. Chodzi też o kredyty z AIIB.

Te kredyty na razie są przeznaczone jedynie dla krajów z Azji. My nie skorzystamy chociaż jesteśmy członkiem założycielem jako jedyny kraj w tej części Europy. Co ciekawe Rosja uzyskała status kraju azjatyckiego.

Do AIIB nie przystąpiło wiele krajów, m.in. USA, Kanada, Japonia. Dlaczego?

To już nie biznes, a polityka. AIIB jest uznawany za alternatywę dla systemu finansowego, który ukształtował się w XX wieku. Chiny zgodnie z maksymą Jacka Kuronia nie podpalają komitetów, tylko tworzą własne. Założyły bank, do którego zniechęcały USA, a z kolei wielu sojuszników Stanów do AIIB przystąpiło - na przykład Wielka Brytania, Australia, która zarzekała się, że nie przystąpi, Korea Południowa, nawet Izrael. To było sporym ciosem dla Stanów Zjednoczonych.

A czy kryzys finansowy w Chinach oraz spowolnienie gospodarcze, które wpędzają w panikę wielu inwestorów, nie przełożą się na chińskie plany ekspansji?

Zobaczymy za parę miesięcy, ale może być wręcz odwrotnie. To może zmobilizować Chińczyków do jeszcze intensywniejszych działań, większej ofensywy poza granicami kraju i silniejszej aktywności międzynarodowej.

Joanna Skrzypiec: "The Economist" jeden ze swoich ostatnich artykułów o Chinach zatytułował: „Strach o chińską gospodarką może być wyolbrzymiony, ale inwestorzy mają prawo się denerwować”

Prof. Kerry Brown: Chińska gospodarka przechodzi trudny moment zmian. Chińscy przywódcy już dawno zorientowali się, że podążają niestabilną ścieżką i potrzebna jest większa równowaga. Mała konsumpcja, niewielki sektor usług i duża produkcja nie sprzyjały tworzeniu nowoczesnej gospodarki. Aby ją zrównoważyć, władze korzystały z mechanizmów rynkowych oraz taktycznych reform: od uwolnienia kursu waluty do tworzenia takich podmiotów gospodarczych jak strefa wolnego handlu w Szanghaju. Chińczycy wiedzą, że próby utrzymywania dwucyfrowego wzrostu gospodarczego z ostatnich kilku lat są skazane na porażkę. Nastały czasy, gdy obowiązkiem jest utrzymywanie względnie szybkiego, ale zrównoważonego wzrostu. A nie wysokiego PKB za wszelką cenę. Od 2013 roku i trzeciego zjazdu Partii Chińczycy są tego świadomi. Prawdziwym wyzwaniem jest szybkość podejmowania działań i zdolność partii oraz rządu do kontrolowania wydatków. Otwarcie rynków tworzy możliwość wzrostu i pozwala na więcej konkurencji w ramach systemu.

To niesie jednak również koszty i ryzyko polityczne.

Obecnie największe wyzwanie dla Partii to pogodzić szybkie i konieczne reformy, bez narażania się na zbędne ryzyko. Skalę trudności pokazuje na przykład interwencja na giełdzie w Szanghaju. Ten dynamiczny przez większość roku rynek, od czerwca zaliczył potężny spadek. Rząd mógł stać z boku i liczyć, że sytuacja sama się ustabilizuje. Ale zdanie się wyłącznie na rynki oznaczało sprzeciw czterdziestu milionów indywidualnych inwestorów – grupy bardzo ważnej dla chińskich władz. Więc władze zainterweniowały. Z jednej strony Partia wie, że państwowa interwencja to ostateczność. Z drugiej strony, nie może się jej oprzeć.

Trzeba w końcu pamiętać o dwóch sprawach. Dla Partii stabilność jest najważniejsza. I dlatego imperatywy polityczne zawsze będą ważniejsze od gospodarczych. Właśnie to oglądaliśmy przez ostatnie tygodnie. Po drugie Chiny rozpoczęły ciężki i żmudny proces transformacji. Przed nimi ciężkie czasy i nie powinniśmy spodziewać się, że sprawy potoczą się gładko. Bieżące wydarzenia to tylko przedsmak tego, co może dopiero nadejść. Ale nie oznaczają one rychłego upadku Chin. Pokazują tylko, jak trudna jest transformacja gospodarki.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)