Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agata Kołodziej
Agata Kołodziej
|

Aukcja koni "Pride of Poland". Czy PiS pogrzebał legendę polskich arabów?

703
Podziel się:

Aż 15 koni wycofanych z aukcji, skandal z gwiazdą tegorocznej aukcji - klaczą Emira - która została wylicytowana za 550 tys. euro, ale nie wiadomo, kto ją kupił, podejrzenia, że licytacją była ustawioną farsą oraz wielka nieobecna - Shirley Watts - której dwie klacze niedawno padły w Janowie - to tegoroczne święto konia arabskiego okiem krytyków.

Aukcja koni "Pride of Poland". Czy PiS pogrzebał legendę polskich arabów?
(Tomasz Koryszko)

Aż 15 koni wycofanych z aukcji, skandal z gwiazdą tegorocznej aukcji - klaczą Emira, podejrzenia, że licytacja była ustawioną farsą oraz wielka nieobecna - Shirley Watts - której dwie klacze niedawno padły w Janowie - tak wyglądało tegoroczne święto konia arabskiego w oczach krytyków. Sukcesy? Do aukcji w ogóle doszło, udało się zarobić prawie 1,3 mln euro, a zamiast Shirley Watts do Janowa przyjechał Grzegorz Bierecki, senator PiS i twórca SKOK-ów oraz nowy prezes PKP Cargo. Obaj końmi niezainteresowani.

1,27 mln euro - tyle udało się zarobić podczas tegorocznej legendarnej aukcji koni arabskich czystej krwi "Pride of Poland" w Janowie Podlaskim. Tej, o którą w ostatnich miesiącach toczyła się polityczna walka na śmierć i życie. Czy to dużo? W poprzednich latach średnia kwota uzyskana z aukcji wynosiła 2-2,5 mln euro. W ubiegłym roku wynik sięgnął aż 4 mln euro, ale trudno go porównywać, bo był rekordowy m.in. dzięki sprzedaży klaczy Pepita za 1,4 mln euro.

W tegorocznej aukcji najwyższą cenę uzyskała klacz Sefora - została sprzedana za 300 tys. euro do Kataru. To jeden z zaledwie 16 sprzedanych koni w tym roku, a zaznaczyc trzeba, że na aukcji wystawionych było 31. 15 pozostałych zostało wycofanych z licytacji z powodu nie osiągnięcia minimalnej ceny. Albo jak mówili niektórzy - z powodu braku dostatecznej liczby kupujących. To rzadkość, że tak wiele koni nie zmienia właściciela i wraca do domu. Dla porównania w ubiegłym roku tylko cztery konie nie zostały sprzedane.

Jeden koń sprzedany dwa razy

Gwiazdą tegorocznej aukcji miała być klacz Emira ze stadniny w Michałowie. Była wystawiona na licytację jako pierwsza z numerem "0". Została wylicytowana za 550 tys. euro i byłby to tegoroczny rekord gdyby... rzeczywiście została sprzedana.

Od razu podejrzane wydawało się, że prowadzący licytację nie podał, do jakiego kraju pojedzie Emira, choć zwykle taka informacja od razu jest ujawniana. Stali bywalcy zwrócili również uwagę, że prawdopodobnie nie został podpisany kontrakt. Zwykle odbywa się to tak, że ktoś ze stołu prowadzącego aukcję od razu zanosi do stolika kupca umowę do podpisania. Tym razem nikt nic nie podpisał.

Pod koniec aukcji prowadzący ogłosił niespodziankę: Emira wraca do gry, będzie licytowana jeszcze raz. Okazało się, że rzeczywiście klacz za pierwszym razem nie została sprzedana. Tegoroczna gwiazda przy drugim podejściu nie błyszczała już tak jasno. Z trudem osiągnęła cenę o połowę niższą niż poprzednio - 225 tys. euro. Wzburzeni goście VIP zajmujący się rynkiem koni i ich miłośnicy ostentacyjne wychodzili z aukcji. - Czy wy widzicie, co tu się dzieje? - pytał jeden z nich dziennikarzy, upewniając się, że do każdego dotarło, że sukces ogłoszony na początku aukcji okazał się fałszywy.

- Ktoś zalicytował i po prostu się wycofał, ta licytacja była po prostu bezskuteczna - wyjaśniał podczas konferencji prasowej po zakończeniu aukcji Karol Tylenda, wiceprezes Agencji Nieruchomości Rolnych. Choć w tłumaczeniach pojawiały się też informacje, że w gruncie rzeczy prowadzący licytację zakończył ją, choć nie było wiadomo, kto złożył ofertę kupna.

- Chodzili tam ludzie, których państwo też znają, ale to wyjaśniamy - mówił wiceprezes ANR odpowiadając na pogłoski, że licytacja Emiry od początku była farsą, przedstawieniem, żeby podkręcić atmosferę i pokazać sukces już na początku aukcji i zachęcić innych kupujących.

Sprawa nieważnej licytacji ma zostać wyjaśniona wciągu kilku dni. ANR jednak wydaje się być zadowolony z osiągniętej ceny. - Dobrze, że Emira się sprzedała, jest klaczą 16-letnią. Po dzierżawach z tą klaczą jest problem z zaźrebieniem - tak o tegorocznej gwieździe mówił Karol Tylenda. Wydaje się, jakby gwiazda była raczej dla stadniny problemem.

Po Emirze do sprzedaży po raz drugi został wystawiony jeszcze jeden koń - Al Jazeera. Klacz, która z kolei była wielką nadzieją stadniny w Janowie Podlaski za pierwszym razem nie osiągnęła ceny minimalnej - 300 tys. euro - dlatego została wycofana. Miała wrócić do domu, ale właściciel zdecydował się spróbować raz jeszcze, godzinę później. Tym razem również się nie udało.

Czy dobra zmiana zniszczyła legendarną aukcję?

- Z opinii osób, które po raz kolejny uczestniczą w tym wydarzeniu wynika, że jest ono najlepiej zorganizowane od lat - powiedział money.pl minister rolnictwa, Krzysztof Jurgiel, który nadzoruje ANR.

Podobne zdanie miał nowy prezes stadniny w Janowie Podlaskim i jednocześnie organizator aukcji prof. Sławomir Pietrzak, a także - o dziwo - Grzegorz Bierecki, senator PiS, przewodniczący senackiej Komisji Budżetu i Finansów Publicznych, który z rozbrajającą szczerością przyznał, że nigdy dotąd nie bywał na aukcjach w Janowie, a w tym roku przyjechał, bo jest to jego okręg wyborczy, a poza tym towarzystwo jakoś bardziej mu odpowiada. Rzeczywiście, w tym roku znacznie częściej niż w poprzednich kluczem doboru gości były sympatie polityczne niż sympatia do koni.

Kolejny zaskakujący gość tegorocznej aukcji - prezes PKP Cargo Maciej Libiszewski, który stery w spółce przejął wraz z dobrą zmianą - również przyznał, że konie nie specjalnie go interesują. Wcale nie wyklucza, że PKP w przyszłym roku może podejść do licytacji. I to wcale nie był żart.

Jednak innego zdania na temat zmian w stadninach jest większość gości, którzy do Janowa zjeżdżają od lat. Przy czym większość jeszcze przed aukcją była raczej powściągliwa - nikt nie chciał krytykować z góry. Wraz z upływem licytacji coraz częściej było słychać głosy mówiące o klęsce: "żenujący spektakl", "nie mogę patrzeć, za jakie ceny idą te konie".

- To jest wielka katastrofa, bardzo niskie ceny za konie, mnóstwo koni niesprzedanych. Przy tak dobrej koniunkturze na rynku trzeba się było postarać, żeby tak położyć tę aukcję - mówiła Irena Cieślak, miłośnik i znawczyni koni, która w Janowie jest co roku od 35 lat.

Polska stadnina odda Shirley Watts dwie klacze, które powinny być w Polsce?

Wielką nieobecną na tegorocznej aukcji była Shirley Watts - światowej klasy hodowca i miłośnik polskich arabów, a prywatne żona perkusisty The Rolling Stones. Pani Watts po raz pierwszy od lat nie przyjechała do Janowa po tym, jak wiosną tego roku dwie jej klacze, które trzymała właśnie w Janowie, padły z powodu kolki jelitowej. Najpierw w marcu padła Preria kupiona przez Watts w 2009 roku za 230 tys. euro, a zaledwie miesiąc później Amra kupiona w 2008 roku za 340 tys. euro.

Tą sprawą zajmuje się prokuratura, bo jak informowała kilka miesięcy temu "Rzeczpospolita", w sianie i owsie Prerii znaleziono trujące antybiotyki stosowane na fermach drobiu, zaszło więc podejrzenie, że konie padły z powodu umyślnego działania człowieka.

Pani Watts zapowiadała nawet, że pozwie polski rząd i natychmiast zabrała z Janowa pozostałe dwie klacze. Co ciekawe, były one wówczas zaźrebione, a umowa ze stadniną w Janowie mówi, że źrebięta należą się stadninie, niezależnie od tego, czy urodziły się w Polsce czy już za granicą.

W połowie lipca media doniosły, że ANR chce zwrotu źrebiąt od Shirley Watts. "Kurier Lubelski" twierdził nawet, że ANR jest gotów wystąpić na drogę sądową przeciw Brytyjce. Jednak stadnina w Janowie wcale nie pali się do tego, żeby zabierać źrebięta. Jej prezes twierdzi, że nie podpisywał żadnych dokumentów z prośbą o zwrot koni i nie przesądza, czy w ogóle będzie o to występował. Wygląda na to, że w ten sposób, dobrowolnie oddając należące się stadninie w świetle prawa konie, Janów chce naprawić relacje ze swoją kluczową klientką.

Początki krwawej wojny

Początki wojny o stadniny koni arabskich czystej krwi sięgają jeszcze października ubiegłego roku. To wtedy wszystko się zaczęło. Padła wówczas klacz Pianissimia, również na kolkę jelitową. Nowe władze polityczne w Polsce wykorzystały to jako pretekst, by odwołać wieloletnich prezesów stadnin w Janowie i Michałowie - Marka Trelę oraz Jerzego Białoboka oraz główną inspektor w ANR - Annę Stojanowską.

Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel tłumaczył, że zostali oni odwołani z powodu utraty zaufania. Jednak zaufaniem cieszyli się niezmiennie od lat wśród międzynarodowych hodowców, dlatego ich zwolnienie wywołało falę oburzenia i protestów płynących z całego świata.

To właśnie wpływ polityków na zarządy stadnin spowodowały, że na tegoroczna aukcję „Pride of Poland” nie przyjechało wielu międzynarodowych hodowców, którzy w Janowie dotychczas byli stałymi gośćmi.

W niedzielne popołudnie wśród hodowców krążyła historia, że stadnina w Janowie nie ucierpiała nawet w czasie II wojny światowej, bo gdy hitlerowcy zajęli Polskę, hodowli wspaniałych polskich arabów nie chcieli zniszczyć, dlatego pozwolili działać dotychczasowym władzom, nie wtrącając się. Również w czasach stalinowskich komunistyczne władze w Polsce rozciągnęły parasol ochronny nad ówczesnym prezesem stadniny w Janowie, choć miał nieodpowiednie pochodzenie. Wszystko po to, żeby chronić cenną hodowlę.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(703)
olo
8 lat temu
konie za pisu są narodowe ,a nie arabskie
Maciek63
8 lat temu
Polskie Araby zostały ileś lat temu pogrzebane przez amerykańskie prawo podatkowe. Kiedyś kupowane konie arabskie można było liczyć jako inwestycję, obecnie już nie. Dlatego skończyło się eldorado i nie jest to wina PO, PiS, czy kogokolwiek. Moda się skończyła, ludzie rosną, a konie są niewiele większe od dużych psów. Taki klimat i nic się na to nie poradzi.
Krzycho
8 lat temu
Zmiany, zmiany, zmiany. Musi być inaczej. Bo wg PiS, wszystko co było wcześniej było złe, nie takie polskie i nie takie patriotyczne. A konie przecież są arabskie. Widocznie PiS postawi teraz na kucyki, aby ten jedyny pierwszy patriota pierwszego sortu, mógł niczym Piłsudski na kasztance galopować.
XYZ
8 lat temu
Panie Jurgiel co tam słychać w Janowie
WaWa
8 lat temu
Czy pisanie takich artykułów jest wymuszane przez właściciela portalu? Czy ta propaganda na PiS nigdy się nie zakończy. Myślałem że czasy PRL mamy już za sobą.
...
Następna strona