Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

10 tysięcy plus dla emerytów. Plan resortu Morawieckiego bardziej zachęci biedniejszych

237
Podziel się:

10 tys. zł jednorazowej wypłaty za dwa lata opóźnienia przejścia na emeryturę i 5 tys. zł za każdy kolejny rok - tyle resort wicepremiera Morawieckiego proponować ma w najnowszych planach reform systemu emerytalnego. Najbiedniejsi zyskają tyle, co przez rok pobierania emerytury. Niewykluczone, że zmiany wejdą w życie już od października.

10 tysięcy plus dla emerytów. Plan resortu Morawieckiego bardziej zachęci biedniejszych
(Newspix.pl/Damian Burzykowski)

10 tys. zł jednorazowej wypłaty za dwa lata opóźnienia przejścia na emeryturę i 5 tys. zł za każdy kolejny rok - tyle resort wicepremiera Morawieckiego proponuje w najnowszych planach reform systemu emerytalnego. Najbiedniejsi zyskają tyle co przez rok pobierania emerytury. Niewykluczone, że zmiany wejdą w życie już od października. Rząd próbuje ratować się w ten sposób przed skutkami obniżenia wieku emerytalnego.

W październiku wchodzą w życie przepisy ustawy, którą prezydent podpisał w grudniu ubiegłego roku. Obecny wiek emerytalny 67 lat dla obu płci zostanie z powrotem obniżony do 65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet.

Jak pokazują analizy z raportów ZUS na emerytury w ostatnim kwartale może przejść teoretycznie nawet 665 tysięcy osób, które po obniżeniu wieku emerytalnego musiały czekać na zgłoszenie się po świadczenie. Taka jest różnica w statystyce liczby osób "w wieku poprodukcyjnym" pomiędzy wersjami przed i po podwyższeniu wieku emerytalnego.

Gdyby ta armia ludzi dostawała co miesiąc tylko minimalne świadczenie 1 tys. zł brutto (czyli 854 zł netto), to dla finansów publicznych będzie to koszt prawie 7 mld zł rocznie. Dla unaocznienia skali - to kwota równa jednej trzeciej wydatków na Program 500+.

ZUS w swoich obecnych szacunkach podaje co prawda liczbę mniejszą - 330 tys. osób, a rok temu w mediach pojawiała się nawet 230 tys. Tak czy inaczej - koszty realizacji ustawy będą dla budżetu niebagatelne.

W 2012 r. w uzasadnieniu do ustawy, która wtedy podwyższała wiek emerytalny liczono, że oszczędności dla finansów publicznych miały wynieść 8,4 mld zł w 2018 r. a w 2030 dojść do 22,7 mld zł rocznie. Przywrócenie starego systemu ten schemat odwraca, czyli budżet państwa będzie musiał wyciągnąć z kieszeni podatników te pieniądze lub je pożyczyć. Wysiłkiem dla finansów publicznych był już Program 500+, a tu może się okazać, że trzeba będzie gdzieś znaleźć drugie tyle pieniędzy.

Zaprezentowane w poniedziałkowym „Pulsie Biznesu” szacunki wskazują, że ZUS prognozuje obecnie koszty przywrócenie wieku emerytalnego na nawet 12,7 mld zł w 2018 r.

Ustawę prezydencką, zgodną zresztą z obietnicami PiS z kampanii wyborczej, przegłosowano w listopadzie 2016 r. Informacje, które zaczęły się pojawiać, gdy już prezydent złożył swój podpis pokazują, że rząd przystąpił do liczenia i gorączkowo szuka teraz rozwiązania problemu.

[Mateusz Morawiecki](https://wiadomosci.wp.pl/mateusz-morawiecki-6030156813369985c) przygotował marchewkę

Pojawiały się już nawet tzw. wrzutki medialne, w których sondowano restrykcyjne sposoby zniechęcenia Polek i Polaków od decyzji o skorzystaniu z zapisów dopiero co przegłosowanej ustawy. Mówiło się o ograniczeniu możliwości dorabiania do emerytury, co miało zniechęcić do porzucania pracy na rzecz niskiej emerytury.

Gdy burza przetoczyła się już przez media, minister rodziny i pracy potem stanowczo dementowała, informując że rząd nigdy takich planów nie miał, ani nawet o nich nie myślał.

Kolejne informacje wskazują, że zdecydowano się na wariant pozytywny, czyli zachęcający do dłuższej pracy, pokazując marchewkę, a nie grożąc kijem. Tą marchewką jest 10 tys. zł.

Tyle ma dostać emeryt, który zamiast w 65. zdecyduje się na początek spokojnej starości dopiero w 67. roku życia oraz emerytka, która zamiast do 60. pracować będzie do 62. roku życia. Rozważane jest też dokładanie kolejnych średnio 5 tys. zł za każdy kolejny rok pracy.

Wypłata ma być jednorazowe. Rozmówca „Pulsu Biznesu” mówi przy tym o „bonie” tej wartości, cokolwiek ten „bon emerytalny” miałby znaczyć.

Biedniejsi będą mieli motywację

Kwota 10 tys. zł to równowartość zapłaconej przez dwa lata składki na ubezpieczenie emerytalne i podatku dochodowego od zarobków na poziomie 3 tys. brutto, czyli mediany (środkowej wartości) wynagrodzenia w Polsce.

Opłacalność dla państwa takiego układu z emerytem jest oczywista. Zwróci co prawda składki na ubezpieczenie emerytalne i podatek dochodowy, ale dużo więcej zatrzyma. Do budżetu i systemu ubezpieczeń społecznych wpłyną przez te dwa lata przecież pozostałe składki: rentowa, na NFZ, chorobowa, wypadkowa itd. Finanse publiczne by ich nie dostały, gdyby emeryt zdecydował się jednak skorzystać ze świadczenia w najwcześniejszym terminie.

Policzmy: miesięcznie na umowie o pracę przy zarobkach na poziomie 3 tys. zł brutto do ZUS i budżetu trafia łącznie 1462 zł (z uwzględnieniem składek płaconych formalnie przez pracodawcę). Tymczasem proponuje się 10 tys. zł po dwóch latach, co daje 417 zł miesięcznie (10 tys. zł podzielone przez 24 miesiące).

Skarb Państwa jest więc „do przodu” 1045 zł miesięcznie na każdym zachęconym do poczekania na emeryturę, kto zarabia 3 tys. zł.

Przy niskim bezrobociu nie trzeba przy tym się martwić, że emeryci będą blokować miejsca pracy i w związku z tym świadczenia dla bezrobotnych będą większe.

Szacunki wskazują, że propozycją zachęcić da się około 10-15 proc. emerytów. Oszczędności dla budżetu oszacowano na 1-1,5 mld zł rocznie.

Tak to wygląda od strony korzyści dla państwa. A teraz pytanie, jak to się może opłacić emerytowi?

Kwota 10 tys. zł wywoła różne motywacje emerytów, w zależności od tego, ile mieliby otrzymywać na emeryturze. Propozycja będzie dużą zachętą dla emeryta, który miałby dostać minimalne świadczenie 1000 zł brutto, tj. 862 zł na rękę. W trakcie dwóch lat dostałby on łącznie 20,5 tys. zł emerytury na rękę. Kwota 10 tys. zł to dla niego równowartość aż rocznych śwadczeń.

Przeciętna emerytura w styczniu wynosiła 2,2 tys. zł brutto, tj. 1823 zł netto, czyli w ciągu dwóch lat „uśredniony” emeryt dostaje 43,7 tys. zł na rękę. 10 tys. zł to już w tym przypadku kwestia pięciu i pół miesiąca pobierania emerytury.

Czy warto za tę cenę pracować dwa lata? To już będzie zależało od indywidualnych kalkulacji, z pewnością jednak dużo większą motywację będą mieli emeryci najbiedniejsi.

Jest ryzyko - mogę nie dożyć

Oczywiście jest jeszcze jeden element, który muszą wziąć pod uwagę przyszli emeryci odnośnie kwestii przedłużania wieku emerytalnego. Jest nim ryzyko, że nie dożyją.

Im dłużej się pracuje, tym system emerytalny jest bardziej zadowolony. Słynne hasło jeszcze z czasów komuny „Emerycie! Poprzyj partię czynem - umrzyj przed terminem” to czarny humor, który niestety nie stracił na aktualności. W systemie, choć tyle się zmieniło, to co do zasad wiele pozostało bez zmian. Nadal składki pobierane są chętnie i pod przymusem, a emerytury to tylko balast dla finansów państwa.

Trzeba pamiętać, że przed mężczyzną w wieku 65 lat pozostało średnio 14 lat życia, a przed kobietą w wieku 60 lat jest jeszcze 24 lata (statystyki z Rocznika Demograficznego GUS 2016). Dwa lata dodatkowej pracy to dla mężczyzny strata jednej siódmej życia jakie mu pozostało. W przypadku kobiety to tylko jedna dwunasta.

Nie każdy oczywiście chce żyć długo, ale większość na pewno. I dla mężczyzn motywacja by spędzić ten czas na pracy w zamian za 10 tys. zł będzie z pewnością trudniejsza. Nie mówiąc już o tym, że stres w pracy może dodatkowo życie skrócić.

emerytury
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(237)
Artur
7 lat temu
A gdzie wspomnienie o gigantycznym zadłużeniu ZUSu z przed kilkunastu lat? Gdzie informacje o dotacjach na FUS około 8mld rocznie za czasów PO Gdzie wzięcie pod uwagę poprawy sytuacji demograficznej dzieki 500+. Zresztą po co się wysilać połowa czytelników nie pamięta ostatniego roku nie wspominając o ostatnich kilkunastu
judasz
7 lat temu
OBECNI RZADZACY ,,,,TO KLAMCY wygrali wiekiem emerytalnym juz zamieszali ,,,,PARTIA PIS TO NAWIEDZENI LUDZIE,,,,,,PO tez niebylo ok ,ale co robic rzadza katolicy narod katolicki,,,,,,ZAKLAMANY ,,,,
no tak
7 lat temu
Stasek co mógłbyś zrobić dla dzisiejszej, prawej i sprawiedliwej Polski ? Kupę !
obywatelPL
7 lat temu
KIJ MA ZAWSZE DWA KOŃCE.STRACICIE MOŻLIWOŚĆ RZĄDZENIA.EMERYCI TEGO NIE PODARUJĄ.I TO JUŻ W WYBORACH SAMORZĄDOWYCH WASZA PRZEGRANA BĘDZIE
aj
7 lat temu
tem morawiecki to chory nawiedzony człowiek skąd pieniądze na te jego "wynalazki"
...
Następna strona