Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Korea Północna: sam jesteś nikim, w tłumie możesz być kimś znaczącym. Na jakie reformy są gotowi?

0
Podziel się:

W 70. rocznicę utworzenia Partii Pracy Korei w stolicy kraju, Pjongjangu, odbył się barwny spektakl – wielka parada, tysiące ludzi, wyreżyserowane uśmiechy. Kim Dzong Un w swym przemówieniu (rejestrowanym przez kamery z całego świata) podkreślał, że Korea Północna jest silna i gotowa na wojnę.
Ale czy gotowa na gospodarcze reformy?

„Koreańskie władze oficjalnie nie wymawiają słowa: kapitalizm” – mówi w rozmowie z money.pl Oskar Pietrewicz z Centrum Studiów Polska - Azja

Korea Północna: sam jesteś nikim, w tłumie możesz być kimś znaczącym. Na jakie reformy są gotowi?
(action press/East News)

W 70. rocznicę utworzenia Partii Pracy Korei w stolicy kraju Pjongjangu odbył się barwny spektakl – wielka parada, w której wzięło udział tysiące ludzi. Kim Dzong Un w przemówieniu rejestrowanym przez kamery z całego świata, podkreślał, że Korea Północna jest silna i gotowa na wojnę. A na gospodarcze reformy? - Koreańskie władze oficjalnie nie wymawiają słowa: kapitalizm. Nie jest w ich interesie zagłodzenie własnego narodu, ta władza po prostu nie umiała i w pewnym stopniu nadal nie umie zarządzać gospodarką - mówi money.pl Oskar Pietrewicz z Centrum Studiów Polska-Azja.

Joanna Skrzypiec, money.pl: Ile wspólnego ma dzisiejsza Korea Północna z państwem z połowy lat 90., z czasów wielkiego głodu?

Oskar Pietrewicz, Centrum Studiów Polska-Azja: Niewiele. W tamtych czasach doszło do splotu wielu niekorzystnych czynników. Nastąpił rozpad ZSRR i krajów bloku sowieckiego, które wspierały Koreę gospodarczo, do tego doszedł czynnik klimatyczny, często marginalizowany. W 1994 r. miały miejsce silne gradobicia, w 1995 i 1996 roku powodzie, a w kolejnym susze. Do tego północnokoreańskie władze, mimo wyraźnych oznak pogorszenia sytuacji gospodarczej już od lat 70., nadal zarządzały gospodarką według doktrynalno-ideologicznych założeń bez podejmowania jakichkolwiek reform. Na dodatek w 1994 roku zmarł Kim Ir Sen.

Władze Korei Północnej były nastawione przede wszystkim na konsolidację władzy Kim Dzong Ila. To wszystko skumulowało się i cały system gospodarki centralnie sterowanej, funkcjonującej przez kilkadziesiąt lat, zaczął upadać. Ostatecznie ocenia się, że z głodu zmarło nawet 10 procent (2,4 mln osób) społeczeństwa Korei Północnej. To musiało dać do myślenia rządzącym, to była ogromna tragedia. I choćby z tego powodu ten kraj dzisiaj jest inny. Zawsze podkreślam - nie jest w interesie władz północnokoreańskich zagłodzenie własnego narodu, ta władza po prostu nie umiała i w pewnym stopniu nadal nie umie zarządzać gospodarką.

Od tamtego czasu tak zła sytuacja gospodarcza nie powtórzyła się. Twierdzi tak chociażby Congressional Research Service, będący zapleczem doradczym-eksperckim amerykańskiego Kongresu. Organizacja na bieżąco przygotowuje raporty na temat Korei. Dokument z lipca tego roku stwierdza, że gospodarka Korei Północnej rozwija się, co przekłada się na poprawę życia społeczeństwa. Ale tak naprawdę mamy tylko szacunki, bo od wielu lat Korea Północna właściwie nie wpuszcza do siebie wysłanników żadnych organizacji. Mamy też oczywiście komunikaty północnokoreańskie, ale one mają wydźwięk skrajnie propagandowy.

Co to znaczy w przypadku Korei Północnej: rozwój gospodarki? Jakich sektorów?

W Korei tylko 10-15, maksymalnie 20 proc. powierzchni kraju nadaje się pod uprawy i hodowlę zwierząt, ale w 2013 r. Korea Północna - według raportów m.in. FAO (Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa) - miała najlepsze zbiory od kilkudziesięciu lat i zbliżyła się do samowystarczalności żywnościowej. Dzięki temu nie musiała sprowadzać czy też zabiegać o pomoc żywnościową.

Co się uprawia?

Przede wszystkim ryż, ziemniaki i kukurydzę, ponadto przez lata Korea Północna była w czołówce państw produkujących świeże warzywa i owoce. Warto mieć jednak na uwadze, że przez niekorzystne uwarunkowania geograficzno-klimatyczne oraz wieloletnią nieracjonalną politykę rolną pola uprawne są bardzo wyjałowione, co niekorzystnie przekłada się na jakość płodów rolnych.

Choć rolnictwo odgrywa istotną rolę, to za prawie 40 proc. PKB Korei Północnej odpowiadają przemysł i górnictwo, kraj posiada stosunkowo dużo złóż. Głównie bazuje na eksporcie węgla i żelaza. Interesujące jest to, że według niektórych analiz Korea Północna może posiadać znaczne złoża metali ziem rzadkich. Choć północnokoreańska gospodarka w znacznym stopniu bazuje na eksporcie surowców, to coraz większą rolę odgrywa eksport tkanin, odzieży, butów, a więc przemyśle pracochłonnym – koszty pracy w Korei Północnej są dużo niższe niż w Chinach, więc pod tym względem Koreańczycy są konkurencyjni.

Eksportuje w których kierunkach?

Głównie do Chin, które odpowiadają aż za 90 proc. wymiany handlowej Korei Północnej.

To z Chin także Korea Północna sprowadzała żywność?

Tak, bo także w interesie Chin było, żeby Korea Północna nie upadła, gdyż wówczas doszłoby do chaosu. Jeśli popatrzymy na to, co dzieje się obecnie wokół Syrii, to kalkulacje chińskich władz powinny być dla nas tym bardziej zrozumiałe. Zresztą wszystkie państwa regionu zdają sobie sprawę z tego, że gdyby doszło do upadku Korei Północnej, to chaos z tym związany dotknąłby sąsiednie państwa.

Kwestia żywnościowa przez lata była również powodem, dla którego Korea Północna prowadziła negocjacje z USA i Koreą Południową. Wszelkie porozumienia wokół programu nuklearnego czy rakietowego wiązały się z koniecznością uwzględnienia północnokoreańskich oczekiwań związanych z pomocą żywnościową. Korea Północna uzyskiwała również wsparcie energetyczne na mocy porozumień międzynarodowych. Do tego przez lata Chiny niemal za darmo wysyłały ropę do Korei Północnej. Niemal, gdyż w zamian Chińczycy zwiększyli swoje wpływy w tym kraju, czego przejawem było znaczne zwiększenie wymiany handlowej i inwestowanie w specjalnych strefach ekonomicznych.

Czyli gdzie, poza Chinami?

Pozostali partnerzy to Rosja, Indie, Tajlandia, Bangladesz. Nie zapominajmy również o wymianie handlowej z Koreą Południową (ponad 2 mld dolarów wymiany handlowej w zeszłym roku, która w statystykach figuruje jednak jako handel wewnętrzny), ale też do państw Azji Południowo-Wschodniej, do Tajlandii, Laosu, Wietnamu, Kambodży. To są państwa, które nie mówią o prawach człowieka, bo same mają problemy z ich przestrzeganiem. Ostatnio Koreą Północną interesują się Indie. Ale ostatecznie i tak to Chiny odpowiadają za 90 proc. handlu Korei Północnej. W odróżnieniu od lat 90. i początku XXI wieku, kiedy Chiny praktycznie podtrzymywały Koreę Północną gospodarczo, oferując za darmo dostawy żywności czy energii, obecne stosunki w przeważającej mierze opierają się na wymianie handlowej po cenach rynkowych.

Ale też przedstawiciel Chin zasiadał obok Kima w czasie ostatniej parady, to ciągle najmocniejszy sojusznik? To ciekawe, jak Chiny lawirują między Koreą, UE i USA.

Wizyta Liu Yunshana, członka najważniejszego gremium decyzyjnego Chin (Stałego Komitetu Biura Politycznego Komunistycznej Partii Chin) była istotnym sygnałem, że mimo pogorszenia stosunków między Pjongjangiem, a Pekinem w ostatnich 2-3 latach, Chiny nadal zamierzają odgrywać istotną rolę na Półwyspie Koreańskim.

To jaka ta gospodarka koreańska jest teraz? I na ile możliwe, że mogłaby podążyć właśnie ścieżką Chin albo Wietnamu – łączyć względnie wolny rynek z komunistycznym systemem politycznym?

Tylko takie rozwiązanie wchodzi w grę, praktycznie nie ma innej możliwości. W Korei Północnej nie ma opozycji wobec rządzącego reżimu, więc nie należy spodziewać się oddolnych zmian. Wydaje się jednak, że gospodarka Korei Północnej nie zmieni się według modelu chińskiego lub wietnamskiego – mogą to być podobne rozwiązania, ale na "północnokoreańską modłę”.

Tyle że w takim przypadku Korea musiałaby jeszcze wpuszczać zachodni kapitał.

I z tym jest właśnie problem, gdyż bez kapitału niemożliwy jest choćby rozwój specjalnych stref ekonomicznych. Chociaż od momentu przejęcia przywództwa przez Kim Dzong Una wprowadzane są w Korei Północnej reformy stricte gospodarcze. Najważniejsze dotyczą zmian w zarządzaniu rolnictwem, które przez dziesiątki lat było skolektywizowane. Zgodnie z reformą od 2013 roku rolnicy mogą rejestrować się jako rodzinne zespoły produkcyjne złożone z 5-6 osób (wcześniej 10-25 osób) i swobodniej niż dotychczas dysponować wydzierżawionymi od państwa gospodarstwami. Równocześnie władze zgodziły się, aby rolnicy zatrzymywali dla siebie 30 proc. upraw i swobodnie nimi dysponować, więc również sprzedawać na wolnym rynku. Wcześniej wszystko oddawali dla państwa i to państwo później wydzielało racje żywnościowe. Dobre zbiory w 2013 r. sprawiły, że od bieżącego roku Koreańczycy dostali zgodę na zatrzymanie aż 60 proc. upraw. Nie ma jednak pewności, na ile te zmiany są wprowadzane w całym kraju.

Z czego wynikają te zmiany? Władze doszły do wniosku, że poprzedni system jest na wyczerpaniu?

System dystrybucji państwowej w dawnym kształcie przestał funkcjonować właściwie w połowie lat 90., czyli w momencie kryzysu głodu. Ocenia się, że władza dała wówczas ciche przyzwolenie na ograniczoną prywatną działalność. Bardzo ciekawe są badania opublikowane w tym miesiącu przez jeden z think-tanków amerykańskich na temat tego, jak rozwijają się targowiska w Korei Północnej. W stolicy, w Pjongjangu, jest targ, który się nazywa Tongil (Zjednoczenie) i tam wszystko funkcjonuje tak - można powiedzieć - jak w państwach postsocjalistycznych na pierwszym etapie transformacji. Chociaż oczywiście oficjalnie władze nie powiedzą o kapitalizmie dobrego słowa.

Można więc powiedzieć, że w Korei Północnej zaczęli pojawiać się drobni przedsiębiorcy. Tylko komu te towary sprzedają? Handlują jedynie między sobą? Cudzoziemcy oficjalnie nie dysponują północnokoreańskimi wonami, czy istnieje coś takiego jak kantor?

Przede wszystkim jest to handel wewnętrzny, ale trzeba również pamiętać o handlu przygranicznym z Chinami. Na pjongjańskim Tongilu można płacić tylko wonami, więc postarano się o nieoficjalny kantor. Natomiast przy granicy z Chinami często płaci się juanami. Istotną zmianą jest również reforma z 2014 roku, która zakłada zmianę funkcjonowania przedsiębiorstw państwowych. Szefowie firm otrzymali od władz zgodę na swobodne decydowanie w zakresie polityki zatrudnienia, ustalania wysokości wynagrodzeń, wyboru rynków zbytu, zakupu części, surowców i technologii. Jest to wielka zmiana mentalnościowa pokazująca, że władze coraz częściej popierają rozwiązania rynkowe, choć nie używają określeń "rynek”, "kapitalizm” czy "indywidualizm”.

Chyba tak dobrze jednak nie jest? Mogą negocjować z USA czy Europą? Pewnie nie.

Docelowymi rynkami dla północnokoreańskich przedsiębiorstw są i w najbliższej przyszłości będą Chiny, Rosja, Korea Południowa i państwa Azji Południowo-Wschodniej, a więc te kraje, z którymi obecnie utrzymywane są stosunki gospodarcze. Północnokoreańskie reformy znajdują się dopiero na początkowym etapie, stąd nie należy oczekiwać, że towary z Korei Północnej szybko staną się konkurencyjne i sprostają jakościowo oczekiwaniom choćby Europejczyków.

Jest jeszcze jeden problem: kto tymi fabrykami czy przedsiębiorstwami zarządza. To są ludzie najczęściej związani z władzą, z elitami północnokoreańskimi. To mogą być wojskowi, ludzie z partii. Biznesu na pewno nie robią ludzie niezwiązani z partią. Scenariusz w przyszłości może być taki, że ogólny poziom życia ludzi będzie się podnosił, ale największymi beneficjentami będą właśnie byli wojskowi, którzy stali się biznesmenami. To są przypadki wielu krajów przechodzących transformację, ale w przypadku Korei Północnej elita polityczna jest tak wąska, że dysproporcje mogą być gigantyczne.

Te dysproporcje pewnie dobrze widać między reprezentacyjnym Pjongjangiem, a resztą kraju?

Pjongjang to miasto większe od Warszawy, z trzema milionami mieszkańców. Są tam restauracje, kioski, kwiaciarnie, warzywniaki, coś, co było nie do pomyślenia jeszcze kilkanaście lat temu. Samochodów nie jest dużo, ale trzeba poczekać. Ten system pączkuje, pytanie na ile będzie dobry dla całego społeczeństwa, na ile dla klasy uprzywilejowanej. W stolicy nie może zamieszkać każdy, tam swoje domy mają wyselekcjonowani z całego kraju obywatele. Nie można tam przyjechać z prowincji, nie ma czegoś takiego jak północnokoreański "słoik". A poza stolicą? Niestety nie ma wiarygodnych informacji na temat jakości życia mieszkańców prowincji. Mimo wszystko ostrożnie należy założyć, że standard życia poza stolicą jest zdecydowanie niższy. Stąd szacunki, że nawet do dwóch milionów ludzi w Korei Północnej jest ciągle niedożywionych.

To na ile te uśmiechy na twarzach ludzi, które widać było w trakcie parady, są wyreżyserowane?

Mówimy o kraju, w którym według informacji uciekinierów do obozu można trafić za zgniecenie gazety z wizerunkiem któregoś z Kimów. Korea Północna jest chyba jedynym państwem na świecie, w którym rządzącym udało się tak skutecznie zindoktrynować społeczeństwo i stworzyć rzeczywistość, wobec której mieszkańcy nie mają alternatywy. Daleki jestem jednak od traktowania Koreańczyków z Północy jak zaprogramowanych robotów. To ludzie, którzy od dziesięcioleci funkcjonują w takiej, a nie innej rzeczywistości i z oczywistych względów musi to oddziaływać na ich zachowanie.

Czemu władze północnokoreańskie nie chcą odpuścić władzy nad społeczeństwem?

Bo wiedzą, że swobodny przepływ informacji podważy funkcjonowanie reżimu, że osłabnie propaganda. Wydaje mi się jednak, że taka polityka długoterminowo nie utrzyma się i być może dlatego Korea Północna próbuje zmieniać się gospodarczo. W Pjongjangu coraz więcej ludzi używa smartfonów, nie mają co prawda dostępu do internetu (co nie oznacza, że nie wiedzą o jego istnieniu!), ale mają swój wewnętrzny intranet (Kwangmyong). Od 2008 roku usługi telekomunikacyjne zapewnia egipska firma Orascom, która weszła z joint-venture z północnokoreańską spółką.

Kim Dzong Un w światłach kamer deklarował gotowość do wojny z USA. To brzmi mocno poważnie

Silna armia robi wrażenie, ale Koreańczycy z Północy zdają sobie sprawę, że jakikolwiek konflikt z mocarstwem takim jak Stany Zjednoczone od razu by przegrali. Widzieli co się stało z Saddamem Hussajnem - przecież Irak był państwem silnym militarnie, ale jednocześnie karłem wojskowym w porównaniu z USA. Tak więc mówienie o silnej armii jest zwłaszcza na użytek propagandowy. W rozumieniu władz w Pjongjangu to państwo musi być silne, czyli gotowe do odstraszenia, gdyż od lat funkcjonuje w przekonaniu o zagrożeniu zewnętrznym ze strony USA. Dlatego też Korea Północna rozwija potencjał nuklearny, gdyż zdaje sobie sprawę z odstraszającego znaczenia tej broni.

Ostatnia parada była bardzo drogim przedsięwzięciem, stąd władze w Pjongjangu nie mogą robić czegoś takiego zbyt często. Warto jednak zauważyć jeszcze inny aspekt parady. Widok dziesiątek tysięcy ludzi machających w tłumie pokazuje siłę kolektywu. To symboliczny komunikat, jaki władze wysłały obywatelom: sam jesteś nikim, w tłumie możesz być kimś znaczącym, działać dla dobra wspólnego. I to jest siła północnokoreańskiej propagandy, która doprowadziła do tego, że pojęcie indywidualizmu właściwie nie istnieje.

I jeszcze jedna ważna uwaga. Mimo sygnałów pewnych zmian, nie ma pewności, że kurs reform zostanie utrzymany przez władze Korei Północnej. Należy pamiętać o pakiecie reform z 2002 roku, które miały przynieść ogromne zmiany, a zostały wyłącznie na papierze. Dlatego nie można wykluczyć, że obecnie ogłaszane zmiany mają przede wszystkim propagandowy wydźwięk. Ze względu na brak wiarygodnych informacji na temat sytuacji wewnętrznej w Korei Północnej pozostaje czekać na dalsze posunięcia rządzących tych państwem.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)