Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Bereźnicki
Jacek Bereźnicki
|

Czy rządowi "upiekło się" z utrzymaniem ratingu? Ekonomiści: racjonalna ocena, ale prawdziwy test jesienią

64
Podziel się:

- Nie mam wrażenia, że rządowi "się upiekło”, bo moim zdaniem decyzja Fitcha jest bardzo wyważona - mówi money.pl ekonomista Marek Zuber.

Czy rządowi "upiekło się" z utrzymaniem ratingu? Ekonomiści: racjonalna ocena, ale prawdziwy test jesienią
(Gideon Benari / Flickr (CC BY 2.0))

Wyważona decyzja, oparta o fakty, a nie o niepewne scenariusze - tak ekonomiści oceniają decyzję o utrzymaniu ratingu Polski, ogłoszoną w piątek przez agencję Fitch. Jak jednak zaznaczają w rozmowie z money.pl, prawdziwy test dla wiarygodności naszego kraju nastąpi jesienią, gdy poznamy projekt budżetu na 2017 rok, a może pojawią się konkrety dotyczące reformy emerytalnej czy pomocy dla frankowiczów.

Zgodnie z ogłoszoną w piątek późnym wieczorem oceną, wiarygodność kredytowa naszego kraju pozostała na niezmienionym poziomie "A minus" - to 7. wynik w 22-stopniowej skali. Agencja utrzymała też neutralną perspektywę.

Choć analitycy Fitcha stwierdzili, że gospodarka jest w dobrym stanie, wskazali na zmniejszoną przewidywalność w polityce gospodarczej, która "zwiększa ryzyko pogorszenia prognoz gospodarczych i fiskalnych". Z oceny agencji wynika, że chodzi przede wszystkim o zapowiedź projektu przewalutowania kredytów walutowych.

Minister finansów Paweł Szałamacha ocenił w poniedziałek, że agencja ratingowa Fitch bardziej niż Standard & Poor's "kieruje się danymi ekonomicznymi, a mniej emocjami i polityką". - Patrzy przede wszystkim na to, co się dzieje w gospodarce, a nie na jakieś swoje subiektywne oceny - stwierdził Szałamacha.

Utrzymania ratingu spodziewali się ankietowani przez money.pl analitycy, ale jednocześnie zdecydowana większość oceniła, że Fitch zmieni perspektywę na negatywną z powodu ryzyka, jakie ma nieść polityka gospodarcza rządu, a w szczególności zapowiedź obniżenia wieku emerytalnego, pomoc dla frankowiczów, a także plany sięgnięcia po resztę pieniędzy zgromadzonych w OFE.

Jak się okazuje, sprawa obniżenia wieku emerytalnego do 65 lat w przypadku mężczyzn i 60 lat dla kobiet, która była jedną z głównych wyborczych obietnic PiS, napotkała na silny opór wewnątrz rządu. Jak wynika z informacji "Rzeczpospolitej" i "Gazety Wyborczej", wprowadzenia warunku 35- i 40-letniego stażu pracy domagają się Mateusz Morawiecki, Paweł Szałamacha oraz Jarosław Gowin. Reforma emerytalna będzie tematem rządowej debaty już we wtorek.

Pseudozaawansowane analizy

- Zawsze powala mnie robienie "story” przez analityków. Żyjemy w kraju, który jest w pobliżu G20, w którym pewne rzeczy się wylicza, dane istnieją, można się do nich odnieść, gdy się pojawiają - mówi w rozmowie z money.pl Rafał Antczak z Deloitte. - Formułowanie ogólnych założeń i dorabianie później do nich pseudozaawansowanej analizy jest po prostu śmieszne - ocenia.

- Jeśli mówimy o rządowych programach, to trzeba poczekać, aż te programy zostaną sformułowane; dotyczy to zarówno frankowiczów, jak i wieku emerytalnego - wzywa ekonomista. - Dopóki nie pojawi się kompletny rządowy program, który będzie przechodził ścieżkę legislacyjną, nie można na tej podstawie formułować prognoz, chyba że ktoś bardzo chce budować hipotetyczne scenariusze - przekonuje.

Antczak przypomina, że negatywny scenariusz przyjęła w styczniu agencja S&P, która obniżyła rating Polski. - Gdy ten scenariusz się nie sprawdzi, agencja ośmieszy się merytorycznie - stwierdza ekonomista. - Takie oceny mają jednak znacznie poważniejsze konsekwencje, bo to już nie są żarty, oceny analityków mają wpływ na sytuację na rynku finansowym - podkreśla.

Ekonomista uważa, że agencje ratingowe powinny ponosić większą odpowiedzialność za ferowane przez siebie wyroki. - W roku 2015 za błąd, tym razem skrajnie optymistycznego scenariusza wyceny instrumentów opartych na kredytach hipotecznych typu subprime, agencja S&P zapłaciła na rzecz Departamentu Sprawiedliwości USA i 19 stanów karę w wysokości 1,5 mld dolarów - przypomina Antczak.

- Ekonomia polityczna jest czymś innym niż ekonomia teoretyczna. W ekonomii politycznej trzeba odróżniać teorię od rzeczywistości, która bywa często inna niż założenia, które się przyjmuje na podstawie niezrealizowanych przesłanek - mówi Rafał Antczak. - Najlepszym przykładem jest postępowanie trzech agencji ratingowych w przypadku Polski. Jedna się wyrwała jak filip z konopi, a dwie pozostałe ostrożnie przyglądały się rzeczywistości i oceniały fakty i liczby - stwierdza.

Jesień będzie gorąca i decydująca

- Nie mam wrażenia, że rządowi "się upiekło”, bo moim zdaniem decyzja Fitcha jest bardzo wyważona - mówi money.pl ekonomista Marek Zuber. - Na razie poruszamy się w obszarze zapowiedzi, rysowania scenariuszy, co to będzie się działo w Polsce. Tak naprawdę dzieje się niewiele, oczywiście poza programem 500+, który oznacza wydawanie pieniędzy. Musimy jednak poznać konkrety dotyczące zapowiadanych reform - wskazuje.

Zuber uważa, że jeżeli ocena ratingowa to ocena zdolności do spłaty zadłużenia, to "biorąc pod uwagę, że w tym roku zapewnione zostało finansowanie programu 500+ i nakreślone zostało finansowanie w następnych latach, to jest jeszcze za wcześnie, żeby obniżać rating". - Dopiero gdy finansowanie stanie pod znakiem zapytania, można decydować się na obniżenie ratingu, czyli wskazać, że rośnie ryzyko związane z danym państwem - przekonuje.

- Nie wiemy, czy do września-października pojawią się rozwiązania związane z obniżeniem wieku emerytalnego czy pomocą frankowiczom, ale projekt budżetu na 2017 rok pojawić się musi, będzie najważniejszy jeśli chodzi o to, co może się wydarzyć - mówi Zuber. - Jesień będzie gorąca i decydująca, jeśli chodzi o ocenę tego, czy rządy PiS powodują poluźnienie polityki fiskalnej i destabilizację systemu finansowego czy nie - ocenia ekonomista.

Odnosząc się obniżki ratingu Polski, jakiej dokonał Standard & Poor's w styczniu, Marek Zuber ocenia, że agencja "przesadziła". - Tym bardziej że zeszliśmy wtedy z poziomu A do poziomu B, a to bardzo ważne rozgraniczenie, biorąc pod uwagę statuty inwestycyjne bardzo wielu funduszy, szczególnie emerytalnych - wyjaśnia.

Podwójna gra rządu

- Bieżąca kondycja polskiej gospodarki oraz finansów publicznych pozostaje stosunkowo dobra i ten czynnik najwyraźniej przeważył w najnowszej ocenie agencji Fitch - mówi money.pl Łukasz Kozłowski, ekonomista Pracodawców RP. - Rząd cały czas prowadzi jednak podwójną grę, wyraźnie deklarując, że program wyborczy Prawa i Sprawiedliwości będzie w pełni realizowany, a jednocześnie starając się uspokajać rynki finansowe oraz Komisję Europejską poprzez ciągłe zapewnienia, że elementarna dyscyplina budżetowa będzie przestrzegana - zaznacza.

Jak mówi Kozłowski, agencje ratingowe oraz pozostałe instytucje w swoich ocenach "na ogół nie uwzględniają jeszcze tego, co nie zostało ostatecznie przesądzone, a więc obniżki wieku emerytalnego, czy programu pomocy osobom zadłużonym we franku szwajcarskim". - Zakładając, że realizacja najbardziej kosztownych obietnic zakończy się na programie Rodzina 500+, utrzymanie deficytu fiskalnego poniżej 3 proc. PKB w 2017 r. oraz kolejnych latach byłoby niełatwym, ale możliwym do osiągnięcia zadaniem - twierdzi ekspert Pracodawców RP.

- Podjęcie decyzji o prostym odwróceniu zmian w wieku emerytalnym oznaczałoby natomiast przekroczenie swoistego Rubikonu - uważa Łukasz Kozłowski. - Byłoby to bowiem równoznaczne pogodzeniu się z przywróceniem procedury nadmiernego deficytu wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami. W przypadku, gdyby zapadła decyzja o tym, że Pakt Stabilności i Wzrostu nie będzie przestrzegany, zniknęłaby ostatnia relatywnie twarda bariera dla wzrostu deficytu polskiego sektora finansów publicznych - ostrzega.

Według Kozłowskiego wówczas "można by spodziewać się bardziej zdecydowanej reakcji agencji ratingowych, dyskontujących w ten sposób materializujące się, a nie jedynie potencjalne ryzyko". - Dalszy rozwój wydarzeń zależy zatem przede wszystkim od decyzji oraz działań podejmowanych przez sam rząd. Jeżeli dadzą one gwarancję utrzymania deficytu fiskalnego na umiarkowanym poziomie, prawdopodobnie udałoby się uniknąć obniżek ratingu - stwierdza.

Co oznaczałby "wariant węgierski"?

Czy w przypadku Polski możliwe jest powtórzenie doświadczenia Węgier, w przypadku których po pierwszym szoku - dewaluacji forinta, załamania na giełdzie i odwróceniu się inwestorów zagranicznych - sytuacja się ustabilizowała?

- Ewentualny „wariant węgierski” nie byłby wcale korzystnym dla rządu scenariuszem rozwoju sytuacji - stwierdza jednoznacznie Łukasz Kozłowski. - Warto pamiętać, że rating kredytowy tego kraju został obniżony przez wiodące agencje do poziomu "śmieciowego" i dopiero w ostatnim czasie zaczyna się go podnosić. Co prawda po początkowej fali krytyki wywołanej kontrowersyjnymi posunięciami w obszarze polityki gospodarczej nastąpiła pewna stabilizacja oraz uspokojenie nastrojów, lecz trzeba pamiętać, że była to stabilizacja na niskim poziomie - przypomina ekonomista.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(64)
Polak
8 lat temu
Chcę takiej podwyżki emerytury, jaką przyznał sobie rząd
bogdan0754
8 lat temu
Jak zawsze w takich sytuacjach najbardziej są winni frankowicze. A to banki (jak np VW w USA) mają tylko oddać nieuczciwie uzyskane dochody- zamiast transferować je z Polski, a państwo tylko wydać ustawę (jak w Islandii, Hiszpanii, na Węgrzech, Chorwacji, Estonii), nikt nie chce żadnych dopłat od państwa.
Wacio
8 lat temu
Zabawna sytuacja. Pislamy myślą, że skoro peło przestało kraść to za chwilę będą się pławić w gotówce. A okaże się za chwilę, że jest dokładnie odwrotnie i kto tu będzie w takim razie złodziejem?
ctt
8 lat temu
Wyj..bka będzie totalna Dzisiaj wchodzi projekt rządu o podwyższenie pensji dla rządzących o 50% Ciekawe o co tu chodzi ???????????
sid77
8 lat temu
Żyjemy w kraju, który jest w pobliżu G20, hehehe a co z poziomem zycia w polsce G40
...
Następna strona