Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

Stosunki gospodarcze Rosja-Turcja. Będzie wojna gazowa?

0
Podziel się:

Mimo dużej odległości między krajami, relacje inwestycyjne i handlowe w tym zakresie są bardzo zażyłe.

Z lewej strony prezydent Rosji Władimir Putin, z prawej prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan
Z lewej strony prezydent Rosji Władimir Putin, z prawej prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan (AFP PHOTO/ADEM ALTAN)

Bezpieczeństwo energetyczne Turcji jest uzależnione od rosyjskiego gazu. Próby zemsty Władimira Putina poprzez zakręcenie kurka, mogłyby jednak skończyć się równie źle dla rosyjskiej gospodarki. Gra toczy się o 10 mld dolarów wpływów rocznie. Do tego Rosję i Turcję łączą plany budowy elektrowni atomowej. Mimo tego władze Rosji prężą muskuły i zapowiadają unieważnienie niektórych wspólnych projektów.Rosyjskie ministerstwo obrony uznało zestrzelenie swojego samolotu wojskowego przez Turcję za "akt nieprzyjacielski". Pierwszą reakcją prezydenta Władimira Putina było zerwanie kontaktów wojskowych z Turcją. Niewiadomą pozostaje przyszłość stosunków gospodarczych między dwoma krajami. Mimo dużej odległości relacje w tym zakresie są bardzo zażyłe.

Wartość tureckiego eksportu liczona jest w miliardach dolarów. - Rosjanie są beneficjentami współpracy z Turcją. Nie mogą sobie pozwolić na utratę kolejnego dużego rynku - komentuje w rozmowie z money.pl Piotr Maciążek, ekspert defence24.pl.

Będzie wojna gazowa? Wszyscy na tym stracą

Turcja kupuje od Rosji przede wszystkim gaz ziemny. W tej chwili jest drugim największym klientem Gazpromu. Pierwszy to Niemcy. Dostawy rosyjskiego gazu zaspokajają potrzeby Turcji w około 60 proc. Można mówić wręcz o uzależnieniu bezpieczeństwa energetycznego kraju od Rosji.

W ubiegłym roku Turcja dostała od Gazpromu 27 mld metrów sześciennych surowca. Wydała blisko 10 mld dolarów. Rosyjski gaz płynie do Turcji dwiema nitkami: zachodnio-bałkańską oraz rurami Blue Stream.

- Redukcja dostaw gazu mogłaby mieć opłakane skutki dla tureckiej gospodarki - ostrzega Piotr Maciążek. Jednocześnie zastrzega, że nie wierzy, by Rosjanie się na to zdecydowali. - Po stratach finansowych, jakie ponieśli w wyniku konfliktu na wschodzie Ukrainy, trudno mi sobie wyobrazić, żeby rezygnowali z kolejnego kluczowego klienta w ciągu zaledwie roku - podkreśla ekspert.

- Pole do odwetu gospodarczego ze strony Putina jest ograniczone. Rosjanie, chcąc się odegrać na Turkach, mogą teoretycznie wstrzymać dostawy gazu. Byłoby to bolesnym ciosem. Tylko odbiłoby się czkawką samym Rosjanom - dodaje Aleksandra Jarosiewicz z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Ekspertka w rozmowie z *money.pl *zauważa, że możliwa jest też gra ze strony Rosjan, znacznie bezpieczniejsza dla nich. Polegać może na naciskaniu na Azerbejdżan, by ten wstrzymał budowę gazociągu TANAP budowanego właśnie do Turcji.

Co z wielkimi inwestycjami?

W kontekście gazu warto też przypomnieć o planach budowy gazociągu Turkish Stream. Rosja poprzez Turcję chciała przełączyć dużą część dostaw gazu do Europy, omijając w ten sposób Ukrainę. Gazociąg miał być jednak dwa razy droższy od South Stream. Szacunki dotyczące nakładów na tę inwestycję mówiły o kwocie nawet 14 mld euro.

W tym przypadku to Rosjanie byli stroną, której bardziej zależało na projekcie. W obecnej sytuacji wydaje się, że nie ma szans na realizację inwestycji. - Turcy od dawna są niechętni tej inicjatywie, bo według nich to się po prostu nie opłaca - mówi Piotr Maciążek.

Eksperci podkreślają, że Rosji powinno bardziej zależeć na utrzymaniu dobrych relacji gospodarczych, niż na wojnie ekonomicznej. Wspominają przy tym także o perspektywie budowy pierwszej elektrowni atomowej w Turcji. Rosjanie już poczynili w tym kierunku inwestycje. Jak się wycofają z projektu, to stracą.

Konstruktorem, właścicielem i operatorem elektrowni ma być Rosatom (Rosyjska Państwowa Korporacja Energii Jądrowej). - Firma ta stanowi zaplecze dla dofinansowywania firm rosyjskich, pogrążonych w problemach związanych z sankcjami gospodarczymi - zauważa Piotr Maciążek. - Teoretycznie jest to firma prywatna, ale Kreml bierze z niej pieniądze na swoje potrzeby. Łata nimi dziurę budżetową. W związku z tym jest dosyć mocno wydrenowana finansowo. W tym kontekście wydaje mi się, że nie będzie mogła sobie pozwolić na utratę rynku tureckiego - podkreśla ekspert.

Władze Rosji prężą muskuły

Mimo negatywnych skutków ograniczenia stosunków gospodarczych, w środę premier Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że niektóre wspólne projekty mogą zostać unieważnione. W wyniku ograniczeń tureckie firmy mogą stracić udział w rosyjskim rynku. Turcja w ostatnim czasie była jednym z kierunków, z których do Rosji zaczęły być sprowadzane m.in.produkty rolno-spożywcze.

Wśród importowanych towarów znaczącą rolę odgrywał drób. Tymczasem w środę rosyjskie władze weterynaryjne zdecydowały, że od 1 grudnia zacznie obowiązywać zakaz importu tego mięsa. Wprawdzie oficjalnym powodem takiej decyzji jest odkrycie bakterii w mięsie, jednak moment decyzji jest co najmniej zastanawiający.

- Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy nie ma to nic wspólnego z incydentem. Niemniej trzeba podkreślić, że już w przeszłości było wiele sytuacji, w których Rosjanie nie przyjmowali produktów spożywczych z Turcji. Bardzo często nie spełniały one tamtejszych wymogów - zauważa Aleksandra Jarosiewicz, ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich.

Turcja nie ma wiele do stracenia. Rosyjski rynek dawno stracił blask

Eksport z Turcji do Rosji jest trzykrotnie mniejszy niż import. Oprócz wymiany handlowej w zakresie produktów spożywczych, tureckie firmy inwestują w Rosji. Są zatrudniane jako podwykonawcy w realizacji projektów budowlanych. Niestety jeszcze przed wtorkowym incydentem była to aktywność mniejsza niż Turcy mogli oczekiwać.

- Nadzieje tureckie, związane ze zwiększeniem eksportu do Rosji, po nałożeniu sankcji przez Zachód, nie spełniły się - mówi Aleksandra Jarosiewicz. - Tureckie firmy budowlane doświadczały problemów związanych z recesją. Same jakiś czas temu chciały się więc z Rosji wycofać - dodaje.

Od dawna, niezależnie od wtorkowego incydentu, spadło znaczenie Rosji pod względem turystyki. W ostatnich latach ponad 4 mln rosyjskich turystów przysparzało tureckiej branży turystycznej miliardowych wpływów. Jednak ekspertka z OSW wspomina, że ich liczba spadła w tym roku o 20 proc., a była to druga największa grupa za obywatelami Niemiec. - Wynika to z kryzysu. Rubel jest słabszy, a ludzie nie mają pieniędzy na egzotyczne wycieczki - komentuje Aleksandra Jarosiewicz.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)