Mieszkańcy obwodu kalingradzkiego, rosyjskiej enklawy nad Morzem Bałtyckim, od kilku dni szturmują sklepy spożywcze i targowiska, wykupując olej roślinny, cukier, mąkę i inne produkty. Gdzieniegdzie dochodzi nawet do przepychanek.
Powodem paniki są powtarzane z ust do ust pogłoski o drastycznej podwyżce cen artykułów spożywczych. W efekcie ceny rzeczywiście poszły ostro w górę.
Najbardziej zdrożał cukier i olej roślinny. Cena tego pierwszego podskoczyła z 15 rubli (0,42 euro) do 18 rubli za kilogram (0,50 euro), a oleju roślinnego - z 30 rubli (0,84 euro) do 60 rubli (1,68 euro) za litr.
Władze próbują uspokoić sytuację, tłumacząc, że w regionie są wystarczające zapasy tych produktów. W wypadku cukru wynoszą one ok. 1 tys. ton. W nocy ze środy na czwartek do kaliningradzkich sklepów na gwałt zwożono cukier i olej roślinny. Pozwoliło to nieco uspokoić sytuację.
Ekonomiści tłumaczą, że wzrost cen żywności jest nieuchronny, gdyż Rosja jest uzależniona od koniunktury na świecie. A za granicą ceny artykułów rolnych też rosną.
W wypadku obwodu kaliningradzkiego niemal całość zaopatrzenia w produkty spożywcze pochodzi z importu. Cukier na przykład w całości sprowadzany jest z Polski, gdyż artykuł ten - podobnie, jak mrożone warzywa i owoce - nie jest objęty rosyjskim embargiem na import polskiej żywności. Z kolei olej roślinny przywożony jest głównie z Węgier, które z powodu suszy podniosły w tym roku jego cenę eksportową o 100 proc.