Wczoraj "Dziennik" ujawnił, że w części ampułek corhydronu znalazł się inny środek, niebezpieczny dla życia pacjentów. Wiceminister powiedział, że w każdym przypadku niepożądanego działania corhydronu przeprowadzono działania sprawdzające. Nie wykazały one wówczas podmienienia leków. Stwierdzono to dopiero w szpitalu w Siedlcach. Dwie pacjentki, którym podano niewłaściwy preparat, udało się uratować.
Bolesław Piecha podkreślił, że do pacjentów, którzy mogą jeszcze mieć w domu niebezpieczny lek, trzeba trafić przez aptekarzy i lekarzy, którzy sprawdzają, komu w ciągu ostatniego roku przepisywano corhydron. W akcji wezmą też udział pielęgniarki środowiskowe i położne. Wiceminister podkreślił, że służba zdrowia wykorzysta wszystkie dostępne środki materialne i ludzkie, gdyż chodzi o życie chorych. Bolesław Piecha wyjaśnił, że dzięki systemowi informatycznemu Narodowego Funduszu Zdrowia będzie można odszukać recepty z adresem i zidentyfikować pacjentów, którzy mieli ten lek refundowany. Chodzi głównie o kombatantów i osoby przewlekle chore. Trudniej będzie uzyskać dane wszystkich chorych, którzy wykupili preparat na receptę, ponieważ był to lek pełnopłatny. Piecha dodał, że w Instytucie Leków trwają badania 50 wycofanych ampułek corhydronu z feralnej serii, w której znalazł się niewłaściwy środek.