Dyrektywa wprowadzała także nową kategorię dyżurowania, tak zwany "bezczynny" czas dyżuru. Czas ten nie miał być zaliczany jako czas pracy, chyba że prawo w danym kraju stanowi inaczej. Protestujący w Strasburgu lekarze i związkowcy, wśród nich liczna grupa Polaków, wyrażali obawy, że przyjęcie dyrektywy oznaczać to będzie dla nich mniejsze zarobki i więcej pracy.
Sprawozdawca Parlamentu w sprawie dyrektywy o czasie pracy, hiszpański socjalista Alejandro Cercas, był zadowolony z wyniku głosowania. Powiedział -"Gratuluję zwycięstwa całemu Parlamentowi Europejskiemu, dwóm milionom lekarzy w Europie i milionowi studentów medycyny oraz związkom zawodowym". Jego zdaniem, wynik głosowania daje szansę zmiany podjętej przez państwa członkowskie decyzji, tak by nie wpływała na obniżenie poziomu życia obywateli.
Prowadzone przez trzy lata negocjacje podzieliły kraje Unii na broniące praw pracowniczych oraz stawiające na pierwszym miejscu elastyczność przepisów i konkurencyjność gospodarki. Jak oświadczył po głosowaniu unijny komisarz Vladimir Szpidla, teraz do Rady Unii Europejskiej należy decyzja, jak zareagować na wynik głosowania.
