Zwiększony deficyt budżetowy w przyszłym roku oznacza, że w publicznej kasie będzie mniej pieniędzy między innymi na naukę i pomoc socjalną - pisze "Gazeta Wyborcza". W artykule dla gazety minister finansów Jacek Rostowski tłumaczy wysoki, ponad 52 - miliardowy deficyt "drastycznie mniejszymi wpływami budżetowymi". Wzrost wydatków jest spowodowany między innymi wysoką dotacją do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (bo rośnie bezrobocie i mniej osób płaci składki), wysokimi nakładami na obronność i rosnącymi kosztami obsługi zadłużenia.
Minister zapowiada, że w przyszłym roku nie będzie wzrostu wydatków osobowych, a wydatki rzeczowe i inwestycyjne zostaną ograniczone o 10 procent. Według informacji "Gazety Wyborczej", rząd planuje jedynie wzrost nakładów na drogi.
Gazeta dodaje, że dla inwestorów bardzie niż wysokość deficytu budżetowego liczy się deficyt finansów publicznych. Wzrośnie on w przyszłym roku o 1 punkt procentowy.
"Rzeczpospolita"/IAR/daw/kusiak