Szef rządu spotkał się ze związkowcami ze Stoczni Gdańskiej. Zgodnie z zapowiedzią, nie przybyli przedstawiciele "Solidarności" i OPZZ. Premier o sytuacji polskich stoczni rozmawiał z przedstawicielami dwóch mniejszych związków działających w stoczni: Związku Zawodowego Inżynierów i Techników oraz "Okrętowca".
Zdaniem doktora Jarosława Ocha, w debacie padły tylko dwa konkrety: premier powiedział tylko, że będzie rozmawiał z Unią Europejską o sprawie stoczni, a gdyby zakład upadł, to państwo zagwarantuje odprawy dla jej pracowników. Nie powiedziano natomiast, jakie działania podejmie rząd dla ratowania stoczni.
Doktor Och uważa, że spotkanie Tuska ze związkowcami było wyłącznie formą promocji dla rządu. Premier miał około pół godziny na przedstawienie swych racji za publiczne pieniądze, co socjolog nazwał "megaspotem wyborczym".
Premier Donald Tusk zapewnił, że nie zostawi Stoczni Gdańskiej w sytuacji gorszej, niż stocznie w Gdyni i Szczecinie. Podkreślił, że jest za umorzeniem pomocy publicznej, którą otrzymał gdański zakład. Wraz z właścicielem przedsiębiorstwa, ukraińską firmą ISD, namawia Komisję Europejską, aby uznała, że stocznia nie musi zwracać tych pieniędzy. Premier nie zgodził się z sugestią przedstawicieli związków zawodowych, by sprawę restrukturyzacji Stoczni Gdańskiej zbadała komisja śledcza.