PiS długo nie mógł wyłonić kandydata na prezesa banku centralnego, a kiedy już to uczynił - pisze "Trybuna" - oczom publiczności ukazała się persona drugorzędna, bez dorobku w sferze ekonomii, za to znana jako wierny partyjny funkcjonariusz partii rządzącej. Oznacza to - zdaniem "Trybuny" - przede wszystkim, że tak zwana ławka kadrowa PiS-u jest rozpaczliwie krótka.
Przyczyny kadrowej posuchy są dwie - pisze gazeta. Z jednej strony autorytarny dryl, jaki panuje w PiS-ie nie zachęca naukowców i intelektualistów do zadawania się z tym towarzystwem, ponieważ ci ludzie cenią sobie swobodę i nie spieszno im pchać się pod komendę pisowskich zupaków. Z drugiej strony w samym PiS-ie panuje atmosfera nieufności i paniczna obawa, by przypadkiem nie zrobić fałszywego ruchu i nie wpuścić na któreś z kluczowych stanowisk kogoś, kto potem wykaże niezależność, albo - co gorsze - "komusze pochodzenie" - czytamy w "Trybunie".
"Trybuna"/chojecki/dabr