Austriacka policja nie zakończyła jeszcze dochodzenia w sprawie przyczyn wypadku narciarskiego, jakiemu uległ w ubiegły piątek marszałek województwa małopolskiego Marek Nawara - poinformowała w poniedziałek austriacka agencja APA, powołując się na władze policyjne.
Według rzecznika inspektoratu policji w mieście St. Michael w okręgu Lungau (kraj związkowy Salzburg), nie można było dotąd potwierdzić przypuszczenia, iż do wypadku doszło bez współdziałania innych osób. W trakcie zjazdu nartostradą w miejscowości St. Margarethen im Lungau polski polityk upadł, doznając ciężkich obrażeń głowy; nie miał kasku ochronnego.
Przyczyny wypadku nie są jeszcze znane. Do tej pory nie zgłosił się żaden świadek i dlatego nie można w stu procentach wykluczyć zderzenia z innym narciarzem - zaznaczył rzecznik. W dochodzeniu uczestniczy krajowa prokuratura Salzburga.
Nawara przebywa obecnie w szpitalu w Klagenfurcie, gdzie jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznej.
"Nartostrada była łatwa do orientacji i dobrze przygotowana" - zaznaczył przedstawiciel policji. Według niego, najprawdopodobniej nikt nie zaobserwował przebiegu wypadku, co dotyczy również polskich towarzyszy poszkodowanego. "Przepytaliśmy ich, ale nikt niczego nie widział. W chwili wypadku na trasie było niewielu narciarzy" - powiedział rozmówca APA. W trakcie dochodzenia wykluczono wątki konsumpcji alkoholu oraz zagrożenia politycznego. Narty polityka zostały zabezpieczone.
Wyjaśnieniu przebiegu wypadku mogłoby pomóc przesłuchanie Nawary. Jednak lekarze nie są jeszcze w stanie postawić poważnej prognozy dalszego przebiegu rekonwalescencji.
Policja chwali sprawność, z jaką przeprowadzono akcję ratunkową. Obsługa wyciągu narciarskiego niezwłocznie wsparła tracącego oddech Polaka sztuczną wentylacją płuc. (PAP)
dmi/ ura/ bk/
2425