Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Część pogorzelców z Dąbrowy Górniczej nie może wrócić do domu

0
Podziel się:

Niektórzy lokatorzy z wieżowca w Dąbrowie
Górniczej, w którym w piątek doszło do pożaru, nie będą mogli na
razie wrócić do swoich mieszkań. Większość z 700 ewakuowanych
wówczas osób już wróciła do bloku.

Niektórzy lokatorzy z wieżowca w Dąbrowie Górniczej, w którym w piątek doszło do pożaru, nie będą mogli na razie wrócić do swoich mieszkań. Większość z 700 ewakuowanych wówczas osób już wróciła do bloku.

W piątek wieczorem w pożarze mieszkania na 11. piętrze zginął jego 41-letni właściciel, natomiast dwaj 25-letni mężczyźni i 23- letnia kobieta z objawami zatrucia tlenkiem węgla i poparzeniami trafili do szpitala. Ewakuowano wszystkich mieszkańców bloku.

W sobotę przedstawiciele władz Dąbrowy Górniczej poinformowali, że nadzór budowlany nie zezwala na powrót do mieszkań sąsiadujących z lokalem, który spłonął. Chodzi o mieszkania na 10. i 11. piętrze.

Inni lokatorzy, mieszkający poniżej, teoretycznie mogliby wrócić, ale ciągle w tym pionie bloku - w którym mieszka ponad 80 lokatorów - są odłączone media. Większość mieszkańców, którzy nie wrócą do bloku, zamierza spędzić najbliższe noce u bliskich i znajomych.

Tym, którzy nie mają takiej możliwości, miasto zapewnia lokale zastępcze. Wszyscy mogą też skorzystać z darmowych posiłków w jednym ze szpitali. U bliskich spędziło już ostatnią noc większość ewakuowanych mieszkańców wieżowca, tylko nieliczni skorzystali z noclegu zorganizowanego w jednej ze szkół.

Biskup sosnowiecki Adam Śmigielski zaapelował w sobotę o wsparcie dla poszkodowanych w pożarze. 10 lutego we wszystkich kościołach diecezji odbędzie się zbiórka do puszek na pomoc poszkodowanym.

Ciągle nie ma pewności, co było przyczyną pożaru. Strażacy mówili, że prawdopodobnie poprzedził go wybuch butli z gazem. Do niekontrolowanych wybuchów dochodziło także w czasie gaszenia pożaru. Mogły je spowodować składowane w mieszkaniu środki pirotechniczne i chemikalia. Takie przypuszczenia potwierdzali w rozmowach z dziennikarzami sąsiedzi 41-latka. Sprawę wyjaśnia policja.

Jak podaje radio RMF, mężczyzna, który zginął w pożarze w Dąbrowie Górniczej handlował materiałami pirotechnicznymi, a swoją ofertę umieszczał w internecie. "To, że mężczyzna handluje w sieci materiałami wybuchowymi odkryli internauci z Dąbrowy Górniczej. Jeden z nich mieszka w tym samym bloku na parterze. Po wybuchu zaczęła się wymiana informacji i chłopak znalazł na internetowej aukcji ofertę swojego sąsiada" - ustaliło radio RMF.

"Na tej stronie miał różne filmy. Pokazywał na nich, jaki miał wybór materiałów wybuchowych. On to po prostu podpalał, filmował i wrzucał do sieci" - relacjonował rozgłośni internauta.

Według radia, mężczyzna miał zachęcać do kupna materiałów wybuchowych sfilmowanymi niewielkimi eksplozjami.

"Informacje te dotarły już do policji i częściowo zostały potwierdzone przez innych mieszkańców bloku, którzy twierdzą, że na balkonie tego mieszkania, niejednokrotnie w nocy, słychać było wybuchające petardy" - podaje radio.

Zdaniem policji, jest jeszcze za wcześnie, by mówić o jakichkolwiek przyczynach pożaru. "Na obecnym wstępnym etapie dochodzenia nie wykluczamy żadnej z hipotez" - powiedział PAP rzecznik dąbrowskiej policji Paweł Łotocki.(PAP)

kon/ krf/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)