Zwolennicy radykalnego irackiego duchownego szyickiego Muktady as-Sadra zebrali się w czwartek rano w Bagdadzie, by zademonstrować sprzeciw wobec rządu premiera Nuriego al-Malikiego.
"Maliki, ty zdrajco!", "Amerykański agencie!", "Musisz odejść z rządu!" - skandował tłum, zgromadzony pod biurem sadrystów w Sadr City, bagdadzkiej dzielnicy nędzy, w której mieszka około dwóch milionów szyitów. Ta położona na wschodnim brzegu Tygrysu część miasta jest obecnie całkowicie odcięta od reszty irackiej stolicy. Otacza ją kordon irackich służb bezpieczeństwa i amerykańscy żołnierze.
Sympatycy as-Sadra od rana zbierali się także w dzielnicy Kazimija, na zachodnim brzegu rzeki, na północy miasta.
W środę przywódcy sadrystów wezwali swych sympatyków do demonstracji, aby wyrazić brak zaufania wobec rządu. Ruch as-Sadra oskarża władze o próbę wyeliminowania związanej z nim milicji - Armii Mahdiego.
Armia Mahdiego od wtorku walczy w miastach południowego Iraku i zdominowanych sadrystów dzielnicach Bagdadu z irackimi służbami bezpieczeństwa. Według najnowszych danych w starciach zginęło około 100 osób, setki ludzi odniosły obrażenia.
W środę premier Nuri al-Maliki dał sadrystom 72 godziny na złożenie broni. Dodał, że jeśli tego nie uczynią, spotkają ich "poważne kary". Szef irackiego rządu nie określił jednak ich formy.
W wielu miastach południowego Iraku od środy obowiązuje stan wyjątkowy. Walki tymczasem rozlały się na Kut, Hillę, Diwaniję, Amarę i Karbalę. Agencje donoszą, że w Basrze - epicentrum rewolty sadrystów - co 10-15 minut słychać odgłos wybuchu. W czwartek rano eksplozja uszkodziła w tym mieście ropociąg prowadzący do terminali eksportowych nad Zatoką Perską. (PAP)
zab/ kar/
1504 1495 1430 arch. Int.