Właściciel cyrku, w którym w niedzielę w trakcie przedstawienia w Działoszynie (Łódzkie), zawalił się namiot, usłyszał w poniedziałek zarzut nieumyślnego spowodowania zagrożenia zdrowia lub życia wielu osób. Grozi mu kara do pięciu lat pozbawienia wolności.
"Mężczyzna był przesłuchiwany na komendzie w Działoszynie. Noc spędzi w areszcie w Bełchatowie, skąd we wtorek rano zostanie przewieziony do prokuratury w Wieluniu" - poinformował PAP rzecznik prasowy policji w Pajęcznie Krzysztof Pach.
Dodał, że po wtorkowym przesłuchaniu w prokuraturze zostanie podjęta decyzja, czy wobec właściciela cyrku będzie zastosowany środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztu.
Niedzielne przedstawienie cyrku w Działoszynie rozpoczęło się o godzinie 16. Trzydzieści minut później, podczas gdy na arenie trwał występ, stalowa konstrukcja podtrzymująca namiot przechyliła się na bok, a następnie przewróciła na ziemię. "Pod namiotem znaleźli się widzowie, których większą część stanowiły dzieci i młodzież. Dorośli podnieśli leżący namiot, tworząc tunel, który pozwolił na sprawne wychodzenie na zewnątrz" - wyjaśnił Pach.
Według wstępnych ustaleń, przyczyną zawalenia się namiotu mogło być pęknięcie spawów przy podstawie głównego masztu. Ten - przewracając się - pociągnął za sobą pozostałą część namiotu, która zawaliła się na siedzących widzów. Ewakuowano ok. 190 osób.
W wyniku zdarzenia poszkodowane zostały cztery osoby. Bezpośrednio z miejsca zdarzenia do szpitala przewieziona została 28-letnia kobieta. Później do placówki trafiły dwie dziewczynki w wieku pięciu i 10 lat oraz 34-latka.
Jeszcze w niedzielę policja zabezpieczyła dokumentację techniczną namiotu. Przesłuchano osoby, które go rozbijały; były trzeźwe. Teren wypadku zabezpieczyła policja. Okoliczności i przyczyny wypadku bada specjalna komisja. Czynności prowadzą funkcjonariusze z Działoszyna.(PAP)
duk/ jaw/ itm/ jbr/