*Telefon mam prywatny, nie mam gabinetu politycznego ani laptopa - zapewniła w piątek sekretarz stanu w kancelarii premiera Julia Pitera, odpowiedzialna za walkę z korupcją. *
Była to odpowiedź na zarzut PiS, że jej praca nie przynosi efektów, a generuje koszty.
W programie TVN24 "Piaskiem po oczach" Pitera mówiła, że jej sekretarka to stażystka opłacana przez urząd pracy. Koszty podróży samochodem służbowym Pitera obliczyła na 5830 zł miesięcznie, podczas gdy - dodała - jej poprzednicy z PiS wydawali na przejazdy średnio po ponad 10 tys. zł.
Według polityków PiS półroczna "bezproduktywna" praca Pitery odpowiedzialnej za walkę z korupcją mogła jak dotąd kosztować 144 tys. zł. Jak szacuje PiS, na tę sumę składają się wynagrodzenie Pitery (ok. 12 tys. zł), utrzymanie sekretariatu (ok. 6 tys. zł), koszty korzystania z samochodu służbowego (ok. 6 tys. zł).
Pitera zapowiedziała też, że projekt ustawy o jawności majątkowej będzie gotowy w ciągu dwóch miesięcy. Nowa ustawa antykorupcyjna ma uniemożliwić osobom pełniącym funkcje publiczne wykorzystanie posiadanej władzy do osiągania osobistych korzyści. Kto zatai informację wymaganą w oświadczeniu, ma podlegać odpowiedzialności karnej.
Pitera nie zgodziła się, że zarzuty z jej raportu dotyczyły drobiazgów. "Biadoląc nad korupcją i nadużyciami nie wyciągamy wniosków, skąd to się bierze" - powiedziała. Według Pitery, ci, którzy uznali raport za jej kompromitację, "nie rozumieją, na czym polega standard". Uznała, że sama dyskusja nad raportem jest już korzystna.
Raport Pitery dotyczy wykorzystania kart kredytowych w administracji rządowej w latach 2006-2007, w tym płacenia służbowymi pieniędzmi za prywatne zakupy przez ministrów PiS, LPR i Samoobrony.(PAP)
brw/ bno/ mag/