Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Śląskie: Przybyło defibrylatorów w kopalniach Kompanii Węglowej

0
Podziel się:

Przyczyną ok. 95 proc. naturalnych zgonów, do których dochodzi podczas
pracy w kopalniach węgla, jest zawał lub zatrzymanie akcji serca - wynika ze statystyk. Górników
mogą wówczas uratować defibrylatory - 10 takich urządzeń kupiła właśnie Kompania Węglowa.

Przyczyną ok. 95 proc. naturalnych zgonów, do których dochodzi podczas pracy w kopalniach węgla, jest zawał lub zatrzymanie akcji serca - wynika ze statystyk. Górników mogą wówczas uratować defibrylatory - 10 takich urządzeń kupiła właśnie Kompania Węglowa.

"Zakup nowych defibrylatorów pozwoli wyposażyć kopalnie w sprzęt ratujący życie, co zdecydowanie ułatwi akcje ratunkowe i zdolności udzielania pierwszej pomocy pracownikom" - powiedział w poniedziałek rzecznik firmy Zbigniew Madej.

Defibrylator to urządzenie ratownicze, które wydaje polecenia w języku polskim, "prowadząc za rękę" osobę udzielającą pomocy. Ratownik musi włączyć urządzenie, nakleić elektrody na odsłoniętą klatkę piersiową poszkodowanego i wykonywać komendy głosowe. Defibrylator analizuje rytm serca chorego i wskazuje, czy np. należy rozpocząć reanimację; dopasowuje też parametry działania do potrzeb pacjenta.

Dotychczas Kompania - zatrudniająca ponad 60 tys. osób największa górnicza firma - miała pięć defibrylatorów. Dokonany przy udziale firm z grupy PZU zakup 10 kolejnych (za 200 tys. zł) sprawia, że teraz będą one we wszystkich kopalniach spółki, choć jeszcze nie przy każdym szybie, z którego korzystają górnicy. Stopniowo defibrylatorów ma jednak przybywać. W innych górniczych firmach - w Jastrzębskiej Spółce Węglowej i Katowickim Holdingu Węglowym - te urządzenia są już we wszystkich punktach opatrunkowych.

Przekazane w poniedziałek KW defibrylatory trafią do przyszybowych punktów opatrunkowych. W razie potrzeby ich pracownicy zjadą pod ziemię tak szybko, jak tylko będzie to możliwe. Szybkość reakcji jest tu bardzo ważna, bo dotarcie do górnika na jego podziemnym stanowisku pracy może trwać nawet kilkadziesiąt minut - zdarza się, że odległość od przodka do szybu wynosi nawet kilka kilometrów, a nie zawsze można skorzystać z podziemnego transportu.

Specjaliści wskazują, że o szansach na uratowanie życia w przypadku zawału serca lub zatrzymania akcji serca decydują nieraz pierwsze minuty. Dlatego nawet gdy akcja ratownicza jest prowadzona prawidłowo, często po przybyciu do pacjenta lekarz może jedynie stwierdzić zgon.

Z danych nadzoru górniczego wynika, że w ciągu ostatnich 10 lat w polskich kopalniach zmarło śmiercią naturalną podczas pracy ok. 130 górników. Przyczyną aż 95 proc. tych zgonów były zawał lub zatrzymanie akcji serca. Najwięcej - 71 proc. naturalnych zgonów w górnictwie - następuje podczas pracy, 17 proc. po jej zakończeniu, podczas powrotu, a 12 proc. podczas dojścia na stanowisko. Najwięcej zmarłych pracowników - 60 proc. - miało od 41 do 50 lat, 20 proc. przekroczyło 50. rok życia, pozostali byli młodsi.

Każdego roku podczas pracy umiera kilkunastu górników, np. w zeszłym roku - 15, a rok wcześniej - 18. W tym roku zmarło już 12 osób, z czego 11 w kopalniach węgla kamiennego. Ostatni zgon nastąpił w minioną niedzielę - w kopalni "Piast" 650 m pod ziemią zmarł 35-letni górnik.

W ocenie ekspertów Wyższego Urzędu Górniczego, zapobieganie chorobie wieńcowej wśród górników powinno być prowadzone w trzech aspektach: prewencyjnym, promocyjnym i ratowniczym. Górnicy powinni dostać informacje na plakatach i ulotkach na temat choroby wieńcowej i zapobiegania jej, a także przejść powszechne szkolenie z udzielania pomocy przedmedycznej.

Statystyki wskazują, że w Europie średnio co godzinę 10 pacjentów umiera z powodu nagłego zatrzymania krążenia. Wówczas o życiu lub śmierci często decyduje czas udzielania pomocy.(PAP)

mab/ pad/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)