Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Uchylony wyrok ws. śmierci noworodków w szpitalu

0
Podziel się:

Łódzki sąd apelacyjny uchylił w czwartek wyrok roku więzienia w zawieszeniu na
trzy lata dla b. dyrektora łódzkiego szpitala im. Madurowicza, prof. Jacka Suzina, za zaniedbania,
które doprowadziły do śmierci noworodków w tym szpitalu.

Łódzki sąd apelacyjny uchylił w czwartek wyrok roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata dla b. dyrektora łódzkiego szpitala im. Madurowicza, prof. Jacka Suzina, za zaniedbania, które doprowadziły do śmierci noworodków w tym szpitalu.

Sprawą znów zajmie się Sąd Okręgowy w Łodzi. Sąd Apelacyjny, uchylając wyrok, podkreślił, że to trudna i skomplikowana sprawa, a sąd I instancji jej nie sprostał. Zdaniem SA, w ponownym procesie nie będzie jednak konieczne ponowne przesłuchanie wszystkich świadków, a sąd I instancji powinien skoncentrować się na wyjaśnieniach oskarżonego i opiniach biegłych.

Śledztwo w tej sprawie trwało niemal cztery lata. Wszczęte zostało jesienią 2002 r., po doniesieniach w mediach o zgonie czwórki noworodków zakażonych bakterią klebsiella pneumoniae. Według prokuratury, zakażenie spowodowały złe warunki sanitarne na oddziałach: położniczym i patologii noworodka, które doprowadziły do wybuchu epidemii.

Prokuratura oskarżyła ówczesnego dyrektora szpitala - Jacka Suzina (zgodził się na podawanie danych) o niedopełnienie obowiązków i umyślne spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego, w wyniku którego zmarło na sepsę 17 noworodków urodzonych w tym szpitalu w 2002 roku, a kolejne 73 noworodki zostały zakażone bakteriami, m.in. klebsiella pneumoniae, czy coli. Oskarżony od początku nie przyznawał się do winy.

W październiku 2008 r. Sąd Okręgowy w Łodzi uznał Suzina za winnego niedopełnienia tylko jednego obowiązku z kilku zarzucanych mu przez prokuraturę i nieumyślnego spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego. Chodzi o brak wprowadzenia systemu badań, identyfikacji i rejestracji szczepów bakteryjnych, którego wprowadzenie nakładała od początku 2002 r. na dyrektora ustawa o chorobach zakaźnych. Sąd I instancji uznał, że następstwem niedopełnienia tego obowiązku była śmierć ośmiorga noworodków. W ocenie sądu, oskarżony był tylko jedną z osób odpowiedzialnych w tej sprawie, a zaniedbań dopuścił się także ordynator oddziału, który jednak nie został objęty aktem oskarżenia.

Apelację od wyroku wniosły wszystkie strony procesu. Prokuratura zarzucała sądowi I instancji m.in. błędy w ustaleniach. Oskarżyciel podkreślała, że sąd źle zakwalifikował dziania oskarżonego jako nieumyślne. "Jeśli ktoś nie wykonuje obowiązków, które na nim spoczywają, to nie można mówić, że działał nieumyślnie" - mówiła prok. Halina Tokarska. Wniosła o uchylenie wyroku i zwrot sprawy do ponownego rozpoznania.

Obrońca wnosił o uniewinnienie. Mec. Wojciech Woźniacki podkreślał, że w jego ocenie nie ma związku pomiędzy brakiem systemu badań i rejestracji szczepów bakteryjnych w szpitalu a zgonami noworodków. Natomiast pełnomocnik dwóch oskarżycielek posiłkowych - matek zmarłych noworodków - chciał zaostrzenia kary. Samego oskarżonego nie było w sądzie.

Sąd Apelacyjny, uchylając wyrok, uznał, że jego uzasadnienie nie zawiera argumentacji, dlaczego przyjęto nieumyślność działania oskarżonego. "Brak jest tego uzasadnienia, dlaczego Sąd Okręgowy przyjął, że mamy do czynienia z nieświadomym spowodowaniem zagrożenia epidemiologicznego, a nie świadomym" - powiedział sędzia Krzysztof Eischstaedt.

Zgodził się z argumentem obrońcy dotyczącym sprawy powołania nowych biegłych w tej sprawie. Przyznał, że choć sąd I instancji sam zauważył, że opinia biegłych jest niezrozumiała i zawiera sprzeczności, to odrzucił wniosek obrońcy o powołanie nowych biegłych.

Zdaniem SA, w ponownym procesie sąd będzie musiał zdefiniować, na czym polega sprowadzenie zagrożenia epidemiologicznego i zastanowić się, czy oskarżony wprowadził procedury, do jakich był zobowiązany ustawą o zakażeniach. "Jeśli stwierdzi, że nie, to będzie musiał odpowiedzieć na pytanie, czy istnieje związek przyczynowo-skutkowy między niespełnieniem tego wymogu a śmiercią dzieci i dopiero podjąć decyzję co do ewentualnej kary" - zaznaczył sędzia.

Obecne w sądzie matki dwóch zmarłych noworodków zgodnie przyznały, że ponowny proces oznacza dla nich przeżywanie wszystkiego od nowa. Uważają, że więcej osób powinno odpowiedzieć za zaniedbania. "Gdyby mi powiedzieli prawdę, jaka jest sytuacja w szpitalu, ja bym dziecko zabrała i leczyła bym w innym szpitalu. Myślałam, że dziecku dam to, co najlepsze, ale okazało się, że nie" - mówiła Agnieszka Łuszczarek.

Przyznała, że już od trzech lat procesuje się ze szpitalem o odszkodowanie. Kilka innych spraw rodziców o odszkodowania zakończyło się zawarciem ugody i szpital wypłacił im kwoty sięgające ponad 40 tys. zł.

Jacek Suzin został odwołany z funkcji dyrektora szpitala im. Madurowicza w listopadzie 2006 roku; nadal pracuje w tej samej placówce. (PAP)

szu/ itm/ woj/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)