Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

UE: Sprawozdawca PE orędownikiem dyrektywy o czystych technologiach węglowych

0
Podziel się:

Sprawozdawca Parlamentu Europejskiego,
brytyjski liberał Chris Davies zaproponował we wtorek radykalne
wzmocnienie dyrektywy, która ma dać zielone światło do rozwoju
czystych technologii węglowych w UE.

Sprawozdawca Parlamentu Europejskiego, brytyjski liberał Chris Davies zaproponował we wtorek radykalne wzmocnienie dyrektywy, która ma dać zielone światło do rozwoju czystych technologii węglowych w UE.

Chodzi o projekt dyrektywy, która umożliwi prace nad raczkującą technologią wychwytywania i podziemnego magazynowania dwutlenku węgla pochodzącego przede wszystkim ze spalania węglu i gazu (carbon capture and storage - CCS). Pozwalają one ograniczyć emisje CO2 o 80-90 proc.

Dla Polski, z opartą w ponad 90 proc. na węglu produkcją energii elektrycznej, to szansa na sprostanie ambitnym celom w walce ze zmianami klimatycznymi. W całej UE węgiel odpowiada za jedną czwartą emisji CO2 - gazu, który naukowcy uważają za przyczynę zmian klimatycznych na Ziemi. Chcąc z nimi walczyć, UE postawiła sobie ambitny cel zmniejszenia emisji CO2 o 20 proc. do 2020 roku.

"Węgiel ma zasadnicze znaczenie dla europejskiej gospodarki i tak będzie jeszcze przez wiele lat" - powiedział Davies.

Przygotowuje on poprawki do zgłoszonej przez Komisję Europejską w styczniu propozycji, które mają być zatwierdzone w październiku przez eurodeputowanych.

Wbrew stanowisku KE Davies proponuje przede wszystkim, by technologia CCS była obowiązkowa: począwszy od 2015 roku zgoda na budowę nowej elektrowni byłaby uzależniona od wyposażenia jej w instalacje do przechwytywania CO2. Wszystkie stare elektrownie musiałyby być wyposażone w odpowiednie instalacje do 2025 roku.

"Nie ma czasu do stracenia. Zgoda na budowę kolejnych setek brudnych elektrowni podważa wszystkie nasze wysiłki, by zmniejszyć emisję dwutlenku węgla" - przekonywał brytyjski eurodeputowany na konferencji prasowej.

W nowej dyrektywie Komisja Europejska nie przewiduje żadnych środków na wspieranie rozwoju CCS. Wskazuje, że ponieważ technologia nie wyszła jeszcze poza fazę eksperymentów, zainteresowane firmy i placówki naukowe mogą korzystać z unijnych funduszy badawczych, takich jak siódmy program ramowy. Jedyna zachęta przewidziana przez KE to zwolnienie elektrowni z obowiązku kupowania kosztownych pozwoleń na emisje CO2 - ponieważ nie trafia on do atmosfery, ale pod ziemię, do odpowiednich formacji geologicznych.

By zachęcić firmy energetyczne do inwestowania w CCS, Chris Davies proponuje, by dodatkowo wydawać elektrowniom rodzaj bonów za każdą wpompowaną pod ziemię partię CO2. Bonami można by handlować w unijnym systemie handlu emisjami (ETS), który od 2013 roku ma być wzmocniony. KE planuje m.in., że elektrownie będą musiały płacić na aukcjach za całość przyznanych im praw do emisji CO2. Ma je to skłonić do radykalnego ograniczenia emisji.

Propozycje Daviesa byłyby na rękę firmom energetycznym, bo po pierwsze dają im dodatkowe źródło dochodu, a po drugie zwiększają liczbę dostępnych na rynku uprawnień do emisji, co powinno doprowadzić do spadku ich ceny. Dlatego, widząc w tym zamach na misterną konstrukcję ETS, Komisja Europejska jest przeciwna.

"Jakiekolwiek zmiany w systemie ETS grożą tym, że nie będzie on spełniał swojego celu, czyli zmuszał firmy do inwestowania w nowe technologie. Nie może być mowy o tym, że na rynku pojawią się dodatkowe uprawnienia" - usłyszała PAP w otoczeniu komisarza ds. środowiska Stawrosa Dimasa.

Źródła w KE przyznały, że choć Komisja widzi potencjał tkwiący w CCS, to stawia na inne metody walki ze zmianami klimatycznymi. Zbyt wiele zachęt dla nowej technologii mógłby odwrócić zainteresowanie przemysłu od inwestowania w energię odnawialną, której udział w końcowym zużyciu w 2020 roku ma wzrosnąć z obecnych 7,5 do 20 proc. Dla KE realizacja tego zobowiązania przywódców "27" jest największym priorytetem.

KE podkreśla przy tym, że technologia CCS jest jeszcze w fazie eksperymentów. Z 12 planowanych do roku 2015 projektów pilotażowych na większą skalę żaden jeszcze nie ruszył. Poza tym szacuje się, że stosowanie CCS zwiększa cenę wyprodukowanej energii o 60 proc. Dopiero w 2030 roku, jeśli technologia stanie się bardziej powszechna, można liczyć, że zwiększy koszt energii o ok. 10 proc. KE ostrożnie szacuje, że prawdziwa komercjalizacja technologii nastąpi około 2040 roku, a nie już w 2015 roku, jak chce Davies.

Niezrażony sceptycyzmem KE, brytyjski eurodeputowany proponuje kolejne ustępstwa na rzecz przemysłu, które mogą przyspieszyć rozwój CCS. Chce m.in. ograniczyć w czasie odpowiedzialność za ewentualny wyciek ze składowiska, ponoszoną przez producenta energii. KE stoi na stanowisku, że choć w dłuższej perspektywie miejsca składowania powinny być przekazywane pod kontrolę władz krajowych, to wciąż powinna obowiązywać zasada "zanieczyszczający płaci".

Ponieważ inwestycje i ewentualne zyski z CCS liczy się w miliardach euro, pracom nad dyrektywą towarzyszy w Brukseli ożywiona działalność lobbystów. Ekolodzy protestują przeciwko CCS, twierdząc, że magazyny będą tykającą bombą o nieobliczalnych skutkach. Greenepeace powtarza, że żadne technologie węglowe nie są dobre dla środowiska.

Podczas wstępnych dyskusji między krajami członkowskimi Grecja i Włochy okazały się zażartymi przeciwnikami CCS. Polska przekonywała, że trzeba podjąć to ryzyko w obliczu tak ambitnych planów środowiskowych, jakie UE sobie postawiła. Kwestionowała jednak brak źródeł finansowania i domagała się m.in. dokładnego określenia kryteriów, jakie będą musiały być spełnione, by składowiska CO2 były bezpieczne dla ludzi i środowiska.

W Brukseli orędownikiem czystych technologii węglowych jest były premier, obecnie eurodeputowany PO Jerzy Buzek. Zabiega on m.in. o umieszczenie w Polsce dwóch projektów pilotażowych CCS. Jego zdaniem możliwe lokalizacje w Polsce to np. Blachownia (wspólny projekt Południowego Koncernu Energetycznego i Zakładów Azotowych Kędzierzyn, gdzie trafiałby gaz z węgla), Elektrociepłownia Siekierki, Bielsko Biała lub Puławy (gaz uzyskany z węgla z kopalni "Bogdanka" trafiałby do Zakładów Azotowych Puławy).

Michał Kot(PAP)

kot/ icz/ kar/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)