Demokraci, którzy po wygranych wyborach przejmą od stycznia większość w Kongresie, zapowiedzieli, że będą sprawowali ściślejszą kontrolę nad finansowaniem wojny w Iraku, która wraz z operacją w Afganistanie kosztowała już ponad 400 miliardów dolarów.
Przyszli przewodniczący komisji budżetowych w Senacie i Izbie Reprezentantów, senator Kent Conrad i kongresman John M.Spratt, oświadczyli, że zażądają od administracji prezydenta George'a Busha lepszego rozliczania się z wydatków na wojnę.
Sugerowali także, iż mogą ograniczyć praktykę finansowania wojny głównie z funduszy uchwalanych w ustawach o tzw. wydatkach nadzwyczajnych na obronę (ang. Supplementals), poza normalnym budżetem Pentagonu. Praktyka ta utrudniała nadzór nad wydatkami.
Uchwalanie budżetu jest najsilniejszym narzędziem Kongresu we współkształtowaniu polityki zagranicznej i obronnej, która jest prerogatywą prezydenta.
Przed listopadowymi wyborami spekulowano, że po dojściu do władzy na Kapitolu Demokraci mogą obciąć rządowi fundusze na krytykowaną przez nich wojnę w Iraku.
Wniosek taki zgłosił kilka dni temu demokratyczny kongresman Dennis Kucinich z Cleveland w stanie Ohio. Wniosek ten nie ma jednak szans, ponieważ przeważająca większość Demokratów i kierownictwo partii stanowczo sprzeciwiają się takiej propozycji. Uważa się, że byłoby to polityczne samobójstwo.
Kongresman Spratt zapowiedział jednak przesłuchania w swojej komisji w sprawie wykorzystania funduszy na wojnę. Demokraci chcą przynajmniej obwarować ich przydzielanie pewnymi warunkami, np. żądać sprawozdań o postępach w Iraku. Planują też badanie zarzutów o nadużycia i marnotrawstwo funduszy.
Jak obliczyła Służba Badawcza Kongresu, w mijającym roku wojna kosztowała amerykańskich podatników średnio około 8 miliardów dolarów miesięcznie. Postępów tymczasem nie widać.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/