Prezydent USA Barack Obama spotkał się w poniedziałek z premierem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem, starając się uzyskać od niego większą pomoc w rozwiązaniu konfliktu z Iranem i w operacji NATO w Afganistanie.
Administracji USA zależy na poparciu przez Turcję ostrzejszych sankcji wobec Iranu, podejrzewanego o prace nad produkcją broni nuklearnej. Turcja zasiada obecnie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
Waszyngton usiłuje też skłonić Turcję do większego zaangażowania w Afganistanie. Ma ona tam 1700 wojsk uczestniczących w misji NATO, ale nie biorą one udziału w walkach, tylko pomagają w szkoleniu rządowej armii afgańskiej.
Rząd Turcji, kraju muzułmańskiego, wyklucza udział swej armii w walkach w Afganistanie, ale obiecuje zwiększenie pomocy w szkoleniu sił afgańskich.
Turcja jest członkiem NATO prawie od początku jego istnienia (od 1952 r.) i w okresie zimnej wojny była niezłomnym sojusznikiem USA. Ameryka przywiązuje wielką wagę do stosunków z Turcją z racji jej strategicznego położenia na styku Europy i Bliskiego Wschodu oraz w pobliżu Rosji.
Jednak w ostatnich latach rządząca w Turcji Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) o islamistycznym rodowodzie zaczęła oddalać się od Zachodu. Komentatorzy wiążą to z sygnałami, że kraje Unii Europejskiej są przeciwne przyjęciu tego kraju do swojej wspólnoty.
W polityce zagranicznej Turcja stara się ostatnio sytuować w roli pośrednika między Zachodem a krajami muzułmańskimi. Rozluźniła także bliskie poprzednio stosunki z Izraelem. Rząd turecki zacieśnił natomiast stosunki z Iranem.
Erdogan odwiedził w październiku Teheran, gdzie powiedział, że irański program nuklearny jest "pokojowy" i nazwał prezydenta Mahmuda Ahmadineżada swoim "dobrym przyjacielem". Iran dostarcza Turcji wielkie ilości ropy naftowej i gazu ziemnego.
Za prezydentury Obamy popularność Ameryki w Turcji nieco wzrosła, do czego przyczynia się także wycofywanie się wojsk USA z Iraku.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/