Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Zawał w kopalni "Bielszowice" - bez poszkodowanych

0
Podziel się:

Do zawału skał stropowych na odcinku około
10 metrów doszło w czwartek w kopalni "Bielszowice" w Rudzie
Śląskiej, podczas rutynowych robót strzałowych. Nikomu nic się nie
stało.

Do zawału skał stropowych na odcinku około 10 metrów doszło w czwartek w kopalni "Bielszowice" w Rudzie Śląskiej, podczas rutynowych robót strzałowych. Nikomu nic się nie stało.

Jak poinformował Wyższy Urząd Górniczy (WUG) w Katowicach, zawał nastąpił przed południem w wyrobisku 700 m pod ziemią. Trwały tam roboty strzałowe, służące odprężeniu górotworu. Takie działania wykonuje się ze względów bezpieczeństwa.

Aby odprężyć górotwór, odpala się umieszczone w odpowiednich miejscach ładunki wybuchowe. Chodzi o uwolnienie części nagromadzonej w górotworze energii i zmniejszenie ciśnienia. Ma to zapobiec m.in. niekontrolowanym odprężeniom i tąpaniom.

Jak powiedziała PAP rzeczniczka WUG, Edyta Tomaszewska, prowadzący roboty górnicy strzałowi w chwili zawału znajdowali się w bezpiecznych miejscach. W związku z prowadzonymi pracami w tym rejonie nie było innych pracowników.

Okoliczności wypadku zbada Okręgowy Urząd Górniczy (OUG) w Gliwicach.

To drugi zawał w śląskich kopalniach w ciągu ostatnich dwóch dni, choć o zupełnie innym charakterze. Do poprzedniego doszło w środę wieczorem w katowickiej kopalni "Wieczorek", gdzie 630 m pod ziemią zginął 44-letni górnik, przysypany fragmentami skał. Zawał nastąpił tam podczas prac przygotowawczych w nowym wyrobisku. Był to drugi w tym roku śmiertelny wypadek w polskim górnictwie.

W czwartek w miejscu wypadku w kopalni "Wieczorek" przedstawiciele nadzoru górniczego przeprowadzili wizję lokalną. Jak powiedział PAP dyrektor OUG w Katowicach, Grzegorz Juzek, przedstawiciele Urzędu będą namawiać kierownictwo kopalni, aby nie kontynuować robót w tych miejscu.

"Miejsce objęte zawałem jest stosunkowo niewielkie, ale struktura skał w tym rejonie powoduje, że dalsze działanie tam może być niebezpieczne. Mamy tam do czynienia nie z dużymi bryłami, ale pyłem, drobnym piaskiem. W takich warunkach trudno bezpiecznie kontynuować prace" - ocenił Juzek.

Według niego pozostawienie rumowiska nie powinno powodować znaczących strat dla kopalni. Jak powiedział, roboty można wznowić nieco dalej, bez szkody dla całości prac.

Kopalnia "Bielszowice", gdzie do zawału doszło w czwartek, należała w ciągu ostatniego roku do najbardziej wypadkowych polskich kopalń. 11 stycznia doszło tam do wstrząsu, w wyniku którego dwaj górnicy zostali lekko ranni. 12 grudnia ub.r. zginął tam 44-letni górnik - maszynista elektrowozu podziemnej kolejki, dociśnięty przez lokomotywę. Jak ustalono, przyczyną wypadku było przetaczanie wagonów w niedozwolony sposób. Był to czwarty śmiertelny wypadek w tej kopalni w zeszłym roku.

Wcześniej, 25 sierpnia zginął 43-letni górnik. 780 m pod ziemią, podczas zabezpieczania stropu wyrobiska w pobliżu sekcji obudowy zmechanizowanej, doszło do obrywu skał. Górnik z poważnymi ranami głowy, klatki piersiowej i pleców oraz obrażeniami wewnętrznymi trafił do szpitala, gdzie zmarł.

29 sierpnia w tym samym zakładzie 840 m pod ziemią zmarł porażony prądem 28-letni elektromonter. 22 września na powierzchni zginął natomiast pracownik zewnętrznej firmy usługowej - przy budowie studzienki odwadniającej w zakładzie przeróbczym przygniótł go betonowy krąg.

Z kolei 10 sierpnia ub.r wymieniane liny jednej z wind kopalni wymknęły się z zaczepów i w niekontrolowany sposób spadły na dół. Choć nikomu nic się nie stało, dwaj pracownicy, którzy w chwili wypadku byli w sąsiedniej windzie 300 metrów pod ziemią, ponad pięć godzin czekali potem na wyjazd na powierzchnię specjalnym wyciągiem ratowniczym. (PAP)

mab/ pz/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)