Gdy miałem wejść w Orange na spotkanie zarządu, wszyscy powtarzali: dwa slajdy i tłumaczenie jak dla sześciolatka - mówi jeden z twórców Motabi. To startup, który przekonuje, że menedżerowie nie są od siedzenia w tabelkach excela, a od zarządzania. Ich pomysłem zainteresował się polski rząd.
- Już wiem, którego z handlowców mam zwolnić, a któremu dać podwyżkę - krzyknął jeden z prezesów firmy transportowej, gdy zobaczył dane, które codziennie oglądał w excelu. Teraz pierwszy raz zobaczył je w formie graficznej przedstawionej przez Motabi.
Zamiast kolumn, liczb, skomplikowanych wzorów i opisów dostał proste, kolorowe wykresy. Pokazywały one nie tylko, za ile poszczególni handlowcy podpisali umowy, ale także to, jakie wcześniej obiecywali kontrakty. Zdarzało się, że firma szykowała się na zlecenia za milion złotych, a dostawała za 100 tys.
- Dla tej spółki to była rewolucja. Mogła lepiej zaplanować pracę i organizację całej logistyki. A prezes miał lepszy wgląd w informacje o pracy swoich handlowców – mówi Robert Tomaszewski, współtwórca i wiceprezes zarządu Motabi.
Droga przez gąszcz tabel i liczb
Motabi to polski startup założony przez trzech byłych pracowników wielkich korporacji. Piotr Śmiałek jeszcze niedawno pracował w Orange, Rafał Hryniów w HP, a Robert Tomaszewski w IBM. Sami będąc menedżerami, na godziny potrafili znikać w tabelach i zestawieniach. Stwierdzili jednak, że w czasach, w których wszystko opiera się na obrazie, także dane dla kadry zarządzającej trzeba uprościć.
- Gdy pracowałem w Orange i miałem wejść na spotkanie zarządu, to wszyscy mi powtarzali: dwa slajdy i tłumaczenie jak dla sześciolatka. Nie mówimy, że prezesi nie są w stanie odczytać i zrozumieć danych w excelu. Wręcz przeciwnie. Mówimy jedynie, że szanujemy ich czas. Po co mają go tracić na obsługę programu? Po co mają poświęcać godziny na szukanie danych? Będzie łatwiej i szybciej, jeśli zrobi to za nich narzędzie - mówi Piotr Śmiałek, współzałożyciel i prezes zarządu Motabi.
- Wszyscy się męczą z excelami. Lubią je tylko analitycy, ale dla ludzi biznesu to jest często strata czasu. Postanowiliśmy więc stworzyć narzędzie, które uprości informacje biznesowe – dodaje Rafał Hryniów, trzeci ze współwłaścicieli Motabi.
materiały prasowe
Program zaciąga, agreguje i pokazuje dane dotyczące funkcjonowania firmy przez aplikację webową. Jak przekonują jej twórcy, może ona brać dane z różnych systemów CRM, sprzedaży itp. Co ważne, może je łączyć w jedną całość. Na komputerze, tablecie czy w nieco okrojonej formie na komórce, pokazuje dane w graficznej formie – zarówno online, jaki i offline. Osoba przeglądająca dane może wybierać też poziom ogólności, np. sprawdzić jaki efekt przyniosła kampania reklamowa, potem skontrolować, czy więcej klientów przyszło do firmy przez spoty w radio, telewizji czy w internecie, a następnie w poszczególnych mediach.
- Wszystkie dane, w których występuje jakaś liczba, mogą być zobrazowane w naszym programie. Staramy się tłumaczyć klientom, że najlepiej, jeśli są one pokazywane w jakimś kontekście. Jeśli rynek wart jest 100, to pokazujmy, ile my mamy udziałów na tym rynku - tłumaczy Hryniów.
Koszty? Zaimplementowanie Motabi to cena od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Później opłacać trzeba abonament, ale nie jest on uzależniony od liczby osób korzystających z oprogramowania. Z usług Motabi korzystają BZ WBK czy Orange, a także kilka innych firm. Założyciele firmy skoncentrowali się na Polsce, bo wdrożenie usługi wymaga wejścia do klienta i dostosowania programu do specyfiki danego przedsiębiorstwa. Ze względów bezpieczeństwa wszystkie dane są trzymane tylko na serwerze danej firmy. To ona pilnuje tego, kto i w jakim zakresie ma do informacji dostęp.
W planach Motabi ma uruchomienie wersji dla firm małych i średnich. Ma to ograniczyć koszty, bo nie trzeba będzie instalować osobnego serwera. Ta usługa ma zacząć działać w połowie roku.
Rząd się przygląda
Możliwe, że już niedługo w ten sposób pokazywane będą dane o polskiej gospodarce. Twórcy Motabi przyznają, że rozmawiali z Ministerstwem Rozwoju i program się spodobał. Możliwe więc, że każdy Polak będzie mógł dzięki ich aplikacji zobaczyć, sprawdzić i porównać, jak na przestrzeni czasu rośnie polska gospodarka.
- To były na razie spotkania na poziomie departamentów. Ministerstwo Rozwoju chce informacje o gospodarce udostępnić dziennikarzom, obywatelom. Gdy zobaczyli nasze podejście do danych i prezentacji, byli bardzo pozytywnie zaskoczeni - mówi Tomaszewski.
Warto wspomnieć, że głośny plan Morawieckiego okazał się nie 300-stronnicowym tomiszczem, ale zwykłą prezentacją z infografikami. Twórcy Motabi są zgodni, że to dużo lepsze rozwiązanie niż wielki PDF. Wspominają historię z prezentacji w jednej z większych firm ubezpieczeniowych. Na końcu spotkania jeden z dyrektorów odrzekł, że on nie potrzebuje ich narzędzia, bo tego typu informacje raz na trzy miesiące w formie kilkuset stronicowego raportu szykują dla niego trzej analitycy.
- A my dajemy to od ręki i bez angażowania na tydzień kilku osób - tłumaczy Śmiałek. - W innej firmie usłyszeliśmy, że wreszcie skrócą się kilkugodzinne spotkania zarządu. Zamiast przeglądać dane, wszyscy będą mogli zająć się tym, jak na te informacje zareagować. Jednym słowem: zarządzać - dodaje.