Juncker poinformował, że budząca kontrowersje dyrektywa liberalizująca usługi nie zostanie wycofana.
"Gdybyśmy ją wycofali, to dalibyśmy znak, że liberalizacja usług zniknie z europejskiej areny"- powiedział.
Dodał jednak, że w dyrektywie zajdą "głębokie zmiany", takie które pozwolą na zachowanie europejskiego modelu społecznego.
Osiągnięcie realizacji rynku wewnętrznego usług, które dają około 70 proc. PKB UE, jest jednym z głównych priorytetów gospodarczej strategii UE, tzw. Strategii Lizbońskiej, której rewizję mają oficjalnie przyjąć w środę przywódcy państw UE.
We wtorek przywódcy państw UE doszli do porozumienia, by we wnioskach końcowych dotyczących Strategii Lizbońskiej obok zapewnienia o konieczności stworzenia "w pełni funkcjonującego wewnętrznego rynku usług", który "wzmocni konkurencyjność i wytworzy wzrost gospodarczy i miejsca pracy" znalazło się zdanie o konieczności "zachowania europejskiego modelu socjalnego".
Pytany przez dziennikarzy, czy wtorkowa zgoda na zmiany w dyrektywie oznacza wycofanie się z zasady kraju pochodzenia, która umożliwia usługodawcom z jednego kraju UE dostarczanie usług w innym według prawa kraju, z którego pochodzi, Juncker odpowiedział:
"Zapewniam, że rząd Luksemburga nie poprze tej dyrektywy dopóki nie będzie pewien, że nie spowoduje ona dumpingu socjalnego".
"Jeśli możliwe było znalezienie porozumienia w sprawie reformy Paktu Stabilnosci i Wzrostu, to bez wątpienia możliwe będzie znalezienie kompromisu w sprawie dyrektywy liberalizującej usługi" - powiedział na tej samej konferencji prasowej przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso.
Zapewnił, że Komisja otwarta będzie na modyfikacje, które do dyrektywy wprowadzą Parlament Europejski i Rada Ministrów UE.
Zwany "dyrektywą Bolkensteina" (od nazwiska jej twórcy, byłego holenderskiego komisarza Fritsa Bolkesteina) projekt wzbudza wiele sprzeciwów w takich krajach "starej Unii" jak m.in. Niemcy, Belgia i Szwecja, a także we Francji, która znajduje się w gorącym okresie przed referendum w sprawie konstytucji UE.
W sobotę na ulicach Brukseli przeciw dyrektywie manifestowało około 60 tys. osób, głównie Belgów i Francuzów.
Paryż obawia się, że perspektywa wzmożonej konkurencji na rynku usług nastawi Francuzów przeciwko integracji europejskiej i - w rezultacie - także przeciwko konstytucji UE.
Dlatego też podczas wtorkowego posiedzenia przywódców państw UE, prezydent Jacques Chirac żądał "całkowitego" przeformułowania dotychczasowego projektu tej dyrektywy. W swym wystąpieniu Chirac uznał, że obecny projekt tej dyrektywy, sformułowany przez Komisję Europejską, jest "nie do przyjęcia dla Francji".
"Stawka jest zbyt wysoka, wiec nie możemy nie wykazać się minimum elastyczności, skoro rezultatem może być brak ratyfikacji traktatu konstytucyjnego" - powiedział na zakończenie pierwszego dnia szczytu europejskiego Marek Belka.