Elon Musk w kwietniu zelektryzował świat, ogłaszając, że zamierza przejąć Twittera. Koszt transakcji, jak później podano, miał sięgnąć 44 mld dol. Nie milkną echa tego wydarzenia. Tyle że diametralnie zmieniło się sedno sprawy.
W pierwszej fazie po ogłoszeniu planów kupna zaczęła się dyskusja w mediach, co Elon Musk ma zamiar zrobić z serwisem. Konkretnie - jakie wprowadzi zmiany dotyczące wolności słowa. To już dywagacje bezprzedmiotowe, bo miliarder przekazał w piątek (8 lipca), że wycofuje się z transakcji.
Właściciel m.in. Tesli i SpaceX argumentuje zerwanie umowy tym, że zarząd Twittera miał przekazać "fałszywe i wprowadzające w błąd" informacji o firmie. Chodziło o liczbę nieautentycznych kont i spamu. Zarząd te zarzuty odpiera i zapowiada, że sprawę skieruje do sądu. Może skończyć się na tym, że po - prawdopodobnie długiej batalii - miliarder i tak będzie musiał transakcję zrealizować.
Niemniej, wycofanie się Elona Muska z kupna Twittera, już teraz ma destrukcyjny wpływ na wartość firmy. Jej akcje, jak podała agencja Bloomberga, w poniedziałek (11 lipca) w handlu przedrynkowym spadły o 5,3 proc. do 34,95 dol. Zdaniem ekspertów zatrzymać się mogą na poziomie 23,5 dol. Przypomnijmy, że miliarder oferował 54,20 dol. za akcję Twittera.