Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Piotr Bera
Piotr Bera
|
aktualizacja

Eskalacja konfliktu Azerbejdżan-Armenia. "Może chodzić o przemeblowanie tej części świata"

Podziel się:

Konflikt Azerbejdżanu z Armenią może zamienić się w pełnoskalową wojnę. A to może oznaczać "przemeblowanie tej części świata" - mówi money.pl Wojciech Górecki, główny specjalista Ośrodka Studiów Wschodnich ds. Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej. Ucierpieć może m.in. Unia Europejska, która podpisała z Baku porozumienie dotyczące dostaw gazu.

Eskalacja konfliktu Azerbejdżan-Armenia. "Może chodzić o przemeblowanie tej części świata"
Armia Azerbejdżanu w rejonie Laçın w nieuznawanej Republice Górskiego Karabachu. Zdjęcie z 1 września (GETTY, Anadolu Agency)

Walki między skłóconymi ze sobą sąsiadami wybuchły w nocy z poniedziałku na wtorek (12/13 września). Azerbejdżan ostrzelał kilka ormiańskich miejscowości: Dżermuk, Goris, Wardenis, Tatew i Kapan. Doszło do wymiany ognia i w efekcie zginęło co najmniej 105 żołnierzy - wynika z raportów obu krajów, które oskarżają się wzajemnie o eskalację napięcia. To pierwsze od 2020 r. walki między państwami, gdy doszło do wymiany ognia z powodu sporu o Górski Karabach.

Następnie nastąpiło zawieszenie broni, lecz w środę w południe Paruyr Hovhannisyan, wiceminister spraw zagranicznych Armenii, przyznał w rozmowie z Reutersem, że doszło do wznowienia starć na granicy. Zapytany o ewentualną eskalację, która mogłaby się przerodzić w pełną wojnę, Hovhannisyan odpowiedział, że "istnieje spore ryzyko". - Wiecie, jak krucha jest sytuacja w naszym regionie - przyznał.

Konflikt Azerbejdżan-Armenia eskaluje

- Powody wzrostu napięcia są coraz mniej czytelne. Wszystko zmierza w kierunku jeszcze większej eskalacji. Wczoraj było tylko po stronie ormiańskiej 50 ofiar, dziś [14 września - przyp.red.] premier Nikol Paszinian mówił o 105. Jeszcze dziś rano byłem przekonany, że to standardowa azerska taktyka zwiększania napięcia, żeby wymusić powstanie korytarza lądowego do Nachiczewanu i Turcji oraz podpisania traktatu pokojowego - mówi money.pl Wojciech Górecki z OSW.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Nie wiemy, co jeszcze wymyśli Putin". Jest tylko jedno wyjście
W porównaniu do poprzednich eskalacji doszły jednak dwa nowe elementy. Ostrzelanie celów na terytorium samej Armenii oraz skala interwencji. W marcu i na początku sierpnia było zaledwie kilka ofiar, teraz jest ich znacznie więcej.

W Armenii od lat stacjonują wojska rosyjskie w bazie w Giumri oraz rosyjscy pogranicznicy. Rosja i Armenia należą też do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, która skupia w sumie sześć państw-członków Wspólnoty Niepodległych Państw. Ci sami Rosjanie nie wystąpili w zdecydowanej obronie Ormian podczas drugiej wojny karabaskiej w 2020 r.

Od tamtej pory Ormianie wiedzą, że Rosjanie nie są pewnym gwarantem bezpieczeństwa dla nich. Wie to także Azerbejdżan. Tamta wojna to był test. Moskwa była wówczas zaangażowana w kryzys białoruski po sfałszowanych wyborach. Podobnie jest teraz przy wojnie w Ukrainie - stwierdza Górecki.

Na terenie Armenii stacjonuje ok. 2 tys. żołnierzy rosyjskich w ramach sił pokojowych.

"Rosja nie posiada granicy lądowej z Armenią, w związku z czym większość dostaw do bazy odbywa się drogą lotniczą. Z tego powodu jej potencjał kryje się nie tyle w sile militarnej, ile w znaczeniu politycznym. Zgodnie z umowami bilateralnymi rosyjskie jednostki w Armenii są zobowiązane do wsparcia armeńskich sił zbrojnych w razie agresji bezpośrednio na teren tego kraju, co wiązałoby się z przystąpieniem Federacji Rosyjskiej do konfliktu zbrojnego" - można przeczytać w raporcie "Zagraniczne bazy wojskowe Federacji Rosyjskiej" Instytutu Nowej Europy.

W efekcie premier Armenii zapowiedział, że zwróci się do OUBZ o pomoc w przywróceniu integralności terytorialnej, gdyż atak na członka Organizacji to atak na wszystkich. Podobnie jest w NATO.

Zagrożone dostawy gazu do UE

Azerbejdżan oraz Komisja Europejska w lipcu osiągnęły porozumienie dotyczące zwiększenie dostaw azerskiego gazu do Europy, do co najmniej 20 mld m sześciennych rocznie w ciągu najbliższych pięciu lat. Obecnie jest to 8 mld m sześc., w przyszłym roku będzie 12 mld m sześc., a do 2027 r. - nawet 20 mld m sześc. W ten sposób UE chce uzupełniać braki spowodowane zakręceniem kurka przez Rosję.

Dzięki temu memorandum otwieramy nowy rozdział współpracy energetycznej z Azerbejdżanem, kluczowym partnerem w naszych wysiłkach na rzecz odejścia od rosyjskich paliw kopalnych - podkreśliła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.

Te dostawy mogą jednak stanąć pod znakiem zapytania. Zwłaszcza, że część posłów Parlamentu Europejskiego, głównie z Francji, wezwało przewodniczącą do rezygnacji z kupna azerskiego gazu.

- Baku wysyłało sygnały, że jest w stanie w przyszłości, po zbudowaniu infrastruktury, puścić pewien wolumen dostaw gazu przez Armenię. Oczywiście po zakończeniu konfliktu i nawiązaniu dyplomatycznych kontaktów, czego po rozpadzie ZSRR nie było. Ewentualna wojna stawia cały projekt pod znakiem zapytania. W takiej sytuacji ucierpieć mogą zwłaszcza projekty infrastrukturalne, tak jak było w 2008 r., gdy Kurdowie uszkodzili ropociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan. To byłby spory problem dla UE, która chce uniezależnić się od dostaw rosyjskiego gazu - zaznacza ekspert. - Wojna to zagrożenie dla istniejących i planowanych połączeń gazowych.

Górecki dodaje, że Azerbejdżan w ostatnich miesiącach mocno zainwestował w tereny, które odzyskał w 2020 r. Do tego dochodzi kwestia ratingów i wiarygodności kraju jako partnera inwestycyjnego. Dlatego "wojna nie jest na rękę nikomu, także osłabionej rosyjskiej armii".

Chiny, Turcja, Rosja i Uzbekistan

Sam rosyjski dyktator jest teraz na znacznie słabszej pozycji niż przed wojną w Ukrainie. Szczyt Szanghajski może być bardzo dobrą okazją do wywarcia na niego presji. - To nie jest przypadek, że Baku eskaluje napięcie przed szczytem. Pojawi się tam nawet Xi Jinping, przywódca Chin. To będzie jego pierwszy wyjazd po pandemii. Pojawią się również przywódcy Turcji oraz Iranu - zaznacza ekspert OSW.

Turcja pośredniczy w rozmowach między Rosją i Ukrainą, jest uczestnikiem tzw. porozumienia zbożowego dotyczącego eksportu ukraińskiego zboża. Może i tutaj Stambuł chce zostać ważnym graczem?

- Erdogan może myśleć o uczestnictwie w kolejnych rozmowach pokojowych. Wie, że Rosja jest słabsza, do tego Turcji są na rękę sankcje nałożone na Moskwę. Mam jednak nadzieję, że wszystko rozejdzie się po kościach, ale sytuacja jest bardzo dynamiczna i  zmienia się z minuty na minutę. Wojna nie jest w niczym interesie - puentuje Górecki.

Piotr Bera, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl