Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Byki nadrabiają straty

0
Podziel się:

Byki mają niemały problem z notowaniami cen akcji. Otóż publikowane dane najgorsze nie są, ale zwyżka zaszła już zdecydowanie za daleko.

Taka mieszanka obniżała jeszcze niedawno indeksy, ale ubiegły tydzień przyniósł poprawę minorowych nastrojów. Lepszych danych nie można na długą metę ignorować. Mowa tutaj w szczególności o wskaźniku ISM dla przemysłu, który osiągnął nadzwyczaj wysoki poziom aż 55,7 punktu. Podobny indeks dla sfery usług już nie okazał się tak pomyślny, ale nadal utrzymuje się powyżej ważnej granicy 50 punktów.

Jeśli do tego dodamy znakomite dane sprzed dwóch tygodni to nie może dziwić czwartkowe zachowanie rynku, który rósł jak na drożdżach. Technicy mają jednak poważne wątpliwości. Po silnych spadkach indeksom należało się odbicie, ale samo jego pojawienie wcale nie przesądza o końcu korekty. Zresztą piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy początkowo wyraźnie zachwiały obozem byków. Stopa bezrobocia z impetem przekroczyła 10 proc. przy oczekiwaniach na poziomie 9,9 proc. Jednak już po kilkudziesięciu minutach rynek potrafił się podnieść mimo nienajlepszych publikacji. Takie zachowanie mówi nam tyle, że na większą korektę przyjdzie czas później. Sama decyzja Fedu o ciągłym wspieraniu gospodarki dużą płynnością daje zielone światło wszelkim inwestorom do dalszej ryzykownej gry na wzrost cen wszelkich aktywów.


Polska

Zmienności ciąg dalszy, tak w trzech słowach można określić sytuacje na warszawskim parkiecie. Po blisko 10% korekcie nastąpiło odreagowanie. Poznaliśmy wyniki kwartalne dużych spółek z WIG 20. Obyło się bez większych niespodzianek - TVN podobnie jak BRE podał wyniki gorsze o prognozowanych. Pozytywnie zaskoczył Lotos. Opublikowane dobre dane wpłynęły pozytywnie na obydwie spółki z branży, drożały akcje Lotosu i Orlenu. Jednak nie te wydarzenia były najbardziej istotne w mijającym tygodniu. Były nimi niewątpliwie dwa wydarzenia: nowa emisja akcji PKO BP i największy europejski debiut tego roku. Mowa oczywiście o PGE - spółce, którą jak to określiło wielu zarządzających funduszami, należy mieć w portfelu. Grupa energetyczna pozyskała z emisji około 6 mld złotych. Po niespełna godzinie sam obrót akcjami PGE wyniósł ponad miliard złotych. Dzięki debiutowi kapitalizacja warszawskiego parkietu wzrosła o 10 procent, a sceptycy, myślący, że niepewna sytuacja na rynku kapitałowym może negatywnie wpłynąć na cenę
akcji, musieli zweryfikować swoje tezy. Oferta PGE jest, można powiedzieć, zalążkiem zmian, jakie mają się pojawić w przyszłym roku na warszawskiej giełdzie. Jak to określił prezes Sobolewski, jest już niemal przesądzone, że na koniec 2010 roku indeks największych spółek będzie liczył nie 20 jak do tej pory lecz 30 spółek. Udany debiut nie miał na pewno wpływu na ogólną sytuacje na rynku. Globalne nastroje na rynku akcji nie są zbyt dobre i tydzień kończymy tak jak zaczęliśmy - kolorem czerwonym.


Europa Zachodnia

Miniony tydzień pozwolił zachodnioeuropejskim inwestorom przynajmniej na chwilę odpocząć od korekty, chociaż gorsze dane z amerykańskiego rynku pracy nie pozwoliły na większe odreagowanie. Główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym wylądowały na neutralnych poziomach lub lekkich plusach.

Kolejne raporty kwartalne opublikowały europejskie koncerny. Pozytywnie zaskoczył francuski BNP Paribas, nie sprostały natomiast oczekiwaniom wyniki British Airways oraz szwajcarskiego UBS. Wskaźnik cena / zysk dla indeksu DJ Stoxx600 - pomimo publikacji lepszych wyników przez większą część dotychczas publikujących je europejskich spółek - nadal „buja w obłokach" w okolicach wartości 50. Banki - szczególnie brytyjskie - ponownie znalazły się na ustach inwestorów. Dwa z nich, Lloyds oraz Royal Bank of Scotland, zapewne będą potrzebować dalszej rządowej pomocy, co może zasiać ziarnko niepewności wśród zwolenników całego sektora finansowego.

Decyzje europejskich władz monetarnych nie zaskoczyły nikogo. Zarówno EBC jak i Bank Anglii nie zmieniły stóp procentowych. Ciekawostką jest fakt kolejnego zastrzyku pomocowego Banku Anglii w kwocie 25 mld funtów, kontrastujący z zapowiedziami EBC o powolnym „wycofywaniu pewnych środków zaradczych do walki z kryzysem". Ma to zapewne przygotować rynki na „odcinanie pępowiny" w postaci rekordowo niskiej ceny pieniądza.


Japonia, Chiny, Indie

Indeks Nikkei rozpoczął ubiegły tydzień spadkiem o 2,3%, w którym prym wiodły spółki eksportowe. Słabe zachowanie tych spółek było spowodowane silnym wzrostem jena w stosunku do dolara, co nastąpiło w reakcji na bardzo słabe dane o amerykańskich wydatkach konsumpcyjnych. Pozytywnie za to na rynek wpłynęła informacja, że japoński rząd zamierza poluzować regulacje dotyczące udzielania kredytów dla małych firm i przemysłu.

Wyróżniały się spółki związane z Chinami. Na przykład kurs Nissan Motor, rósł pomimo kiepskich nastrojów na rynku. Stało się tak, gdyż silny wzrost sprzedaży na chiński rynek spowodował, iż zarząd Nissana zmienił prognozę roczną i teraz przewiduje zysk, a nie stratę. Z Korei Południowej również napłynęły kolejne już dane o szybkim wzroście eksportu do Chin w ubiegłym miesiącu. Zaskoczeniem były, dane o dwucyfrowym wzroście sprzedaży sklepów detalicznych w Korei.

Większość indeksów straty z początku tygodnia nadrobiła do piątku. Najbardziej zyskał Shanghai composite (+5,7%), pozostałe indeksy Azji zakończyły tydzień w okolicach zera, jedynie główny indeks Japonii stracił 2,45%.


Surowce

Ropa typu Crude notowana w kontraktach terminowych zdrożała o 3,5%, a baryłka kosztuje obecnie 79 dolarów. Głównym impulsem do wzrostów cen było osłabianie się dolara do głównych walut. Nastroje na rynku pozostają wciąż optymistyczne, ale realnych powodów do zadowolenia nie ma i na razie nic nie zapowiada zmiany sytuacji. Patrząc ogólnie na gospodarkę światową, mamy wciąż słaby popyt, dużą podaż surowca na rynku, rosnące bezrobocie, ograniczenia mocy produkcyjnych w rafineriach. To nie powinno aż tak napawać inwestorów optymizmem, a mimo to ceny ropy pną się w coraz wyżej. Sporym zaskoczeniem były dane z amerykańskiego Departamentu Energii, które pokazały spadek zapasów surowca w magazynach, aż o prawie 4 mln baryłek, czyli o 1,16%. Było to rozbieżne z prognozą analityków, którzy spodziewali się wzrostu zapasów o 1,5 mln baryłek. Był to impuls pozornie prowzrostowy, gdyż spadł import surowca do Stanów Zjednoczonych, zatem amerykanie musieli konsumować z własnych stanów magazynowych. Inwestorzy zignorowali
nawet doniesienia Wall Street Journall, według którego Międzynarodowa Agencja Energii planuje kolejną (tym razem „znaczącą") rewizję w dół długoterminowej prognozy odnośnie globalnego zużycia ropy. Po prostu w tym momencie liczą się doniesienia z FED, zachowanie się indeksów giełdowych oraz sytuacja na rynku walutowym. Nie ma to zbyt wiele wspólnego z rynkową grą popytu i podaży, a rynek w oderwaniu od fundamentów może wykreować wiele zaskakujących sytuacji.

Miedź odnotowuje zwyżkę cen, ale zmiana ta była niewielka, bo o 1%. Tona metalu na giełdzie w Londynie kosztuje już 6500 dolarów. Cena miedzi rośnie pomimo wzrostu zapasów, co jest efektem zakupów Chin. Zapasy w Szanghaju rosną drugi tydzień z rzędu i osiągnęły już poziom najwyższy od ponad 5 lat (dokładnie od kwietnia 2004). Nie bez znaczenia był tu również wpływ amerykańskiej waluty (deprecjacja). Wydaje się, że dopóki rosną indeksy giełdowe i panuje optymizm na globalnych rynkach akcji, dopóty ceny surowców będą rosły.

Złoto bije kolejny rekord cenowy ustanawiając nowy szczyt (intraday) na poziomie 1100,3 dolara za uncję. Głównym motorem wzrostu była informacja o sprzedaży do Indii 200 ton kruszcu przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Od razu na rynku pojawiły się spekulacje, iż tą samą drogą mogą podążyć inne banki centralne. Od jakiegoś czasu rządy krajów mówią coraz głośniej o potrzebie dywersyfikacji swoich rezerw walutowych w kontekście dolara. Ten bowiem prawdopodobnie wciąż będzie się osłabiać ze względu na wzrost zadłużenia USA. To scenariusz zdecydowanie prowzrostowy dla rynku złota.


Waluty

Najważniejsza para, czyli eurodolar, już jest bardzo blisko newralgicznego poziomu 1,50. Sprzedający pokazali więc swoją siłę i determinację w osłabianiu amerykańskiej waluty. Nastroje dosyć szybko się zmieniły z typowo korekcyjnych na optymistyczne. Samemu euro z pewnością pomógł Europejski Bank Centralny, który jest bardziej konserwatywny w prowadzeniu swej polityki monetarnej. Na konferencji prasowej po decyzji o pozostawieniu stóp na niezmienionym poziomie, mowa była o stopniowym ograniczaniu płynności na rynku, co jest zapowiedzią działań mających na celu ograniczenie programów stymulacyjnych oraz w konsekwencji podwyżkę samych stóp procentowych. Fed jest bardziej ostrożny i nie chce negatywnie oddziaływać na raczkujące ożywienie gospodarcze. Taka różnica zdań tylko wzmacnia presję na osłabienie się dolara.

Nasza rodzinna waluta pozostaje w kanale trendu bocznego i pewnie szybko się to nie zmieni. Widać jednak, że w perspektywie średnioterminowej nie jest wykluczone lekkie osłabienie się złotego, co z pewnością zbiegnie się z dłuższą korektą na rynkach akcyjnych.

_ Raport przygotował zespół Doradców Finansowych Xelion w składzie: _

_ Łukasz Bugaj, Zofia Kamińska, Jacek Maleszewski, Paweł Pilzak , Adam Piotrowski _, _ Tomasz Ray-Ciemięga, Tatiana Świderska, Piotr Trzeciak _, _ Kamila Urbańska-Pałac _.

giełda
komenatrze giełdowe
dziś w money
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)