Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Giełdy nie zawsze dostarczają silnych wrażeń

0
Podziel się:

Niemal wszystkie rynki przez większą część sesji zachowywały się tak, jakby na coś czekały. Zmiany w porównaniu do poprzedniego dnia były wręcz kosmetyczne.

Giełdy nie zawsze dostarczają silnych wrażeń

Może to był niepokój przed ostatnim przybliżeniem amerykańskiego PKB w czwartym kwartale ubiegłego roku? Ale to dane dotyczące przeszłości a wydawało się, że wszyscy pogodzili się już z tym, co było i myślą raczej, co będzie. Widocznie jednak strach jest wciąż duży.

Niespodzianki nie było, okazało się, że gospodarka USA skurczyła się o 6,3 proc., czyli trochę mniej, niż się spodziewano. Ta ,,optymistyczna" wiadomość giełd jednak nie ruszyła. Szarpnęła nieco dolarem. Raz w dół, raz w górę. Cała zabawa skończyła się niemal idealnym remisem.


Polska GPW

Indeksy na warszawskim parkiecie rozpoczęły niemal dokładnie tak, jak skończyły poprzedni dzień. I przez całą sesję niewiele się zmieniło. Wahania między najniższym a najwyższym poziomem indeksu szerokiego rynku nie przekraczały 1,3 proc. a w przypadku WIG20 ,,aż" 1,8 proc., czyli 30 punktów. Ostatecznie WIG20 stracił 0,6 proc. a WIG 0,4 proc. Obroty wciąż niezłe, przekraczały 1,2 mld zł.

Gdyby nie sięgający chwilami ponad 17 proc. wzrost papierów Lotosu, nie byłoby czego komentować. Dziwne jest jednak to, że akcje PKN nie szły z gdańską rafinerią łeb w łeb, jak wczoraj. Płocki koncern był dziś tak samo ,,nieczynny" jak reszta rynku. W ciągu dwóch dni walory Lotosu wzrosły o prawie jedną trzecią. Jak na spółkę, której wartość zagraniczni ,,eksperci" wyceniali na zero złotych, to całkiem nieźle. Od tamtego nieszczęśliwego wydarzenia cena akcji wzrosła o ...128 proc. I wczoraj, i dziś szaleńczym zwyżkom kursu akcji towarzyszyły potężne obroty, najwyższe od listopada ubiegłego roku i kilkukrotnie wyższe niż jeszcze kilka dni wcześniej.

Giełdy zagraniczne

Amerykanie zachowywali się wczoraj dość zadziwiająco. Gdy wydawało się, że wzrostu indeksów nic nie jest w stanie zatrzymać po niezłych danych makroekonomicznych, poleciały w dół, przechodząc na 2- procentowe minusy. Powodem były zbyt niskie ceny obligacji skarbowych, sprzedawanych na wczorajszej aukcji. Gdy Fed ogłaszał, że będzie kupował papiery dłużne, inwestorzy szaleli ze szczęścia, gdy zaczął to robić, czegoś się przestraszyli. Pod koniec dnia przyszło opamiętanie i sesja zakończyła się zwyżkami o około 1 proc.

Giełdy azjatyckie poszły swoją drogą, bez żadnych wahań rosnąc, tak jak Hong Kong, czy Szanghaj, po ponad 3 proc. Jedynie Nikkei był nieco bardziej powściągliwy i zyskał jedynie 1,8 proc. Indeks giełdy japońskiej konsekwentnie dąży do odrobienia całej tegorocznej zniżki i wszystko wskazuje, że się to uda. Od styczniowego szczytu do marcowego dołka Nikkei stracił około 25 proc. Teraz jest 23 proc. nad tym dołkiem. Dzieje się tak mimo opłakanego stanu tamtejszej gospodarki.

Europejscy inwestorzy byli chyba nieco zdezorientowani zachowaniami swych kolegów zza oceanu, bo główne indeksy zaczęły po prostu od zera. I - co ciekawe - nie mogły się od niego za bardzo oderwać przez dobre dwie godziny. Węgrzy i Czesi nadal w dobrych humorach żegnają swoich premierów. BUX skorzystał na tym około 8 proc. w dwa dni, niemal dokładnie tyle samo wzrósł praski PX50.

Waluty

Dziś od rana euro z dolarem w wielkiej zgodzie trzymały się na poziomie 1,35 dolara za euro, czyli bez zmian w stosunku do środy. Tak spokojnej sesji dawno nie było. Okazało się, że przyczyną wczorajszych silnych, choć krótkotrwałych wahań, była wypowiedź sekretarza skarbu USA, że nie odrzuca propozycji Chin, zmierzającej do wprowadzenia globalnej waluty. Na miejscu Amerykanów też bym się zdenerwował. Szybko jednak się domyślili, że to chyba żart. Wcześniej zmienili czas na letni, więc może i Prima Aprilis im się przesunął.

Rynki zapatrzone w śpiących euro i dolara, też zachowywały się taktownie. Złoty jednak pozostawał w tyle. Jeszcze rankiem trzymał się mocno, ale około południe nieznacznie tracił. Za dolara trzeba było płacić 3,36 zł, o około 2 grosze więcej niż w środę, za euro 4,55 zł (o grosz drożej). Cena funta podskoczyła o 2 grosze, do 4,88 zł. Jedynie z frankiem byliśmy na zero, od wczorajszego wieczoru. Można go było kupić za 2,98 zł. Niby tanio, ale 3 złote trochę straszy.

Podsumowanie

Może i lepiej, że dziś na rynku niewiele się działo. Czasem potrzeba chwili wytchnienia, a nawet nudy. Jest się nad czym zastanowić, bo sytuacja na naszej giełdzie dość wyraźnie się zmieniła w ciągu ostatnich tygodni. Odpoczynek i namysł nie powinny jednak trwać zbyt długo, bo optymizm może szybko ulecieć.

A powrót do spadków w takiej chwili mógłby doprowadzić do kolejnego testu dołka z połowy lutego. Byłoby to z pewnością bolesne, ale kto wie, czy z długoterminowej perspektywy, bardzo dla rynku korzystne. Oczywiście pod warunkiem, że dołek zostałby obroniony. Ale to tylko takie techniczne dywagacje. Na razie nic za takim scenariuszem nie przemawia. Z naciskiem na ,,na razie".

ZOBACZ TAKŻE:

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)