Każda passa, nawet ta zła, ma swoją przerwę. WIG20 zbliża się do kolejnego wsparcia - tym razem chodzi o szczyt internetowej hossy w 2000 roku.
Wczorajsze notowania dobitnie pokazały, że poziom 2600 pkt. jest już za nami. Na horyzoncie rysuje się kolejna magiczna liczba, która być może stanie się skutecznym wsparciem dla spadających notowań.
Wsparciem tym jest szczytowy poziom z roku 2000, czyli okolice 2500 punktów. Czy i ta granica zostanie przełamana? To zależy: od cen ropy i od danych makro z Europy i USA. Taka odpowiedź nie jest jednak satysfakcjonująca.
To może inaczej: w czasie bessy akcje stają się nie tyle tanie, co _ skrajnie tanie _. To podobnie jak ze szczytem hossy - czyli skrajnym przewartościowaniem. Innymi słowy, argument, że większość spółek jest już tania (ach te liczenie historycznego C/Z, nie uwzględniającego przyszłych kwartałów) może nie być wystarczający do wzrostów.
Myślę jednak, że w tym tygodniu lub przyszłym czeka GPW odbicie: 7 czarnych świec z rzędu wyglądało by tragicznie. Bardziej merytoryczny argument to zwiększone ostatnio obroty (niewiele, ale przynajmniej nie jest to zupełny brak zainteresowania inwestorów rzędu 600 mln zł obrotu) w połączeniu z bliskością granicy 2600 pkt. i wspomnianych okolic 2500 punktów.
Dziś preludium do czwartkowych danych z rynku pracy w USA. Poznamyraport Challengera oraz ADP za czerwiec. Dosyć ważne będą także zamówienia fabryczne w maju. Czego się spodziewać? Raczej złych wiadomości - wczoraj np. Starbucks poinformował, że zamknie 600 nierentownych punktów i zwolni nawet 12 tys. osób - pracowników etatowych oraz tych tymczasowych.