Po spokojnych sesjach na Wall Street i równie sennych sesjach w Azji gracze w Europie nie mieli wiele scenariuszy do ugrania i otwarcia większości indeksów wypadły w okolicach wtorkowych zamknięć.
W przypadku WIG20 udało się nawet otworzyć na plusie, ale opadający na południe DAX nie dał bykom w Warszawie wiele przestrzeni do gry. W efekcie pierwsza godzina minęła na sennej konsolidacji, która zapowiadała kolejną sesję bez obrotu. Aktywność rynku była na tyle mała, by licznik WIG20 ledwie przekroczył pułap 50 mln złotych.
W kolejnej godzinie do głosu doszła podaż. Konsekwentnie opadający na południe niemiecki DAX tworzył na tyle mocną presją, by do gry weszły futures na WIG20. Akcja koszyków podażowych i technicznie zorientowanej podaży - pojawiła się po przełamaniu dolnego ograniczenia zeszłotygodniowej konsolidacji - dały mieszankę, która w trzydzieści minut odebrała indeksowi blisko 50 punktów. Oznaczało to, iż w dwa kwadranse WIG20 spadł o blisko 2 procent i z korekty spadków zrobiły się nowe minima sierpniowej przeceny.
Przedpołudniowe tąpnięcie rynku okazało się najważniejszym punktem dzisiejszej sesji. Emocji nie wzbudziła decyzja Rady Polityki Pieniężnej, która zgodnie z oczekiwaniami rynku nie zmieniła ceny kredytu. Dla kondycji GPW nie miały też znaczenia czytelnie lepsze od oczekiwań dane o dynamice zamówień na dobra trwałego użytku, które skoczyły w górę o 1,3 procent. Zamknięcie dnia wypadło w okolicach minimum sesji, ale psychologiczna bariera 2500 pkt. została ocalona.
Z punktu widzenia wykresu WIG20 nowe minima w fali spadkowej potwierdzają lokalną przewagę podaży, ale przy tak niskim obrocie mówienie o wymowie technicznej musi mieć swoje ograniczenia. Wiarygodność wykresów pozostaje niska a rynek w Warszawie cierpi dziś raczej na brak kapitału niż na trend spadkowy. To właśnie niski wolumen czyni go podatnym na spadki takie, jak dzisiejszy, które w kilka minut zmieniają układy sił na wykresie i zdają się potwierdzać podażowy układ sił.