href="http://direct.money.pl/idm/"> *Żadna z ważnych barier na wykresach indeksów - np. granica 3500 pkt. w przypadku WIG20 - nie została wprawdzie przełamana, jednak wzrost obrotów na kończących tydzień spadkowych sesjach sugeruje, że coraz więcej inwestorów traci wiarę w to, że najgorsze giełda ma już za sobą. *
Miniony tydzień na giełdowym parkiecie nie pomógł inwestorom-optymistom nabrać wiary we własne siły. W miarę niezły był tylko początek tygodnia, kiedy ceny wolno i z dużym trudem rosły przy niskich obrotach.
Od środy aż do końca tygodnia przewagę na rynku mieli gracze przewidujący powrót bessy. I to ich było ostatecznie na wierzchu, bo w skali tygodnia WIG20 stracił prawie 3 proc., zaś indeksy mniejszych spółek mWIG i sWIG - od 1,5 do 2 proc.
Wyparowanie resztek optymizmu z giełdy można byłoby łączyć z zamieszaniem w polityce i definitywnym przesądzeniem końca tej kadencji Sejmu. Ale to raczej nie politycy spowodowali pogorszenia nastrojów wśród bywalców parkietu.
Po pierwsze przedterminowych wyborów inwestorzy się już spodziewali, a po drugie ich efektem może być zmiana układu rządzącego i odsunięcie od władzy polityków, dla których głównym poletkiem doświadczalnym jest ostatnio ofensywa przeciwko oligarchom gospodarczym.
Powodów rosnącej niepewności na parkiecie trzeba szukać za granicą. O tym, jak bardzo przemożny wpływ ma Ameryka na notowania akcji w Polsce świadczy choćby piątkowe załamanie cen po złych informacjach z tamtejszego rynku pracy. Indeksy , dotąd przebywające na solidnych plusach, błyskawicznie zeszły pod kreskę.
Sięgające niemal 2 proc. piątkowe spadki indeksów w USA każą przewidywać zły początek nowego tygodnia na warszawskiej giełdzie. Iskierką nadziei jest to, że być może inwestorzy na czołowych rynkach zachodnioeuropejskich uznają piątkowe spadki w USA za wliczone już w ceny akcji na Starym Kontynencie.
Bo przecież duże spadki indeksów w Londynie, Frankfurcie i Paryżu w piątkowe popołudnie były reakcją na te same dane, które kilka godzin później w ten sam sposób zdyskontowali inwestorzy w USA. Dość prawdopodobnym wariantem rozwoju wydarzeń w Warszawie jest więc nerwowy początek poniedziałkowej sesji i odrabianie strat w drugiej połowie sesji. Niestety inwestorzy nie mają zbyt dużego marginesu na spadki. WIG20 jest zaledwie 5 pkt. powyżej istotnej bariery 3500 pkt.
Jest więc coraz większe ryzyko, że jednak nie obędzie się bez powrotu do 3300 pkt., czyli do poziomu z niedawnego czarnego czwartku. To 6-7 proc. niżej, niż jesteśmy obecnie.
Pozytywny scenariusz przewiduje, że inwestorzy na razie powstrzymają się ze składaniem zleceń sprzedaży i będą czekali na zapowiadaną na połowę miesiąca decyzję amerykańskiego banku centralnego FED. Rynki mają nadzieję, że FED obniży stopy procentowe, co z jednej strony wspomoże - choćby symbolicznie - sytuację na rynku nieruchomości w USA, a z drugiej - zniechęci przynajmniej część inwestorów do lokowania pieniędzy w obligacje rządowe, które są naturalną konkurencją dla akcji.
W przypadku realizacji tego właśnie scenariusza, może nas czekać kolejny nerwowy, ale względnie płaski tydzień.