Po poniedziałkowej sesji inwestorzy lokujący na warszawskiej giełdzie mogą mieć w głowach jeszcze więcej czarnych myśli. WIG20 po spadku o niemal 2 proc. przebił barierę 2650 pkt., zatrzymując się ok. 20 pkt. poniżej niej.
Czyżby więc to był już koniec niespełna dwutygodniowej konsolidacji, która nastąpiła po przebiciu dna ze stycznia i marca? Jeśli tak, to czeka nas teraz spadek, który analitycy oceniają na 5-10 proc. dla najważniejszych indeksów.
Ale jest jeszcze szansa, że poniedziałkowa sesja okaże się tylko pułapką i WIG20 szybko wróci w granice kanału wyznaczanego przez 2650-2750 pkt. Bodaj ostatnia na to szansa będzie we wtorek.
W poniedziałek trudno było się spodziewać sukcesów giełdy, bo miała ona do odreagowania solidne, przekraczające 2 proc. piątkowe spadki w USA. Po niespodziewanie dobrym rozpoczęciu sesji indeks WIG20 tracił w ślad za głównymi giełdami europejskimi.
Do pogarszania się nastrojów przyczyniła się publikacja indeksu klimatu gospodarczego instytutu IFO dla Niemiec i indeksów PMI sektora produkcyjnego w strefie Euro, które znalazły się poniżej oczekiwań. Jednak o ile pod koniec dnia doszło do odreagowania w Europie, a na naszym parkiecie niestety do końca dominowali już sprzedający. Obroty były bardzo niskie, nie przekroczyły 700 mln zł.
Po spadkowej poniedziałkowej sesji w Warszawie analitycy ankietowani przez agencję ISB spodziewają się raczej stabilizacji we wtorek i w ciągu kolejnych tego tygodnia. Według nich indeks WIG20 nie powinien w najbliższym czasie spaść poniżej 2625 pkt. Ale to niestety oznaczałoby, że do konsolidacji w granicach 2650-2750 pkt. nie ma już powrotu.