Wprawdzie w środę główny indeks warszawskiej giełdy WIG spadł tylko o 0,17 proc., zaś WIG20 zdołał nawet wyjść na symboliczny plus, to rynek giełdowy wciąż pozostaje w objęciach niedźwiedzia - symbolu bessy.
Fakt, że po kilku bardzo złych dniach inwestorów nie było stać na nic więcej, niż tylko utrzymanie cen w okolicach kilkuletnich dołków, to dobitny znak, że z rynkiem jest źle. Zresztą zmiany WIG i WIG20 nie oddają w pełni sytuacji na parkiecie. Większość spółek ma się jeszcze gorzej - indeksy giełdowych średniaków i maluchów mWIG i sWIG spadły w środę po raz piąty-szósty z rzędu i tu nie ma mowy nawet o symbolicznym wzrostowym odreagowaniu. Bessa pełną gębą.
Środa była emocjonująca, bo tym razem sprzedający nie mieli przez cały czas pełnej kontroli nad sytuacją. Utracili ją na moment w połowie sesji, kiedy po porannym spadku indeksy niemal pionowo wybiły się w gorę, zyskując w kilka minut ponad 1 proc. Ale potem już do końca giełdą rządziła podaż. Gdyby nie dobra postawa Telekomunikacji Polskiej, która ma duży udział w indeksach i poszła w górę o ponad 4 proc., WIG20 nie uchroniłby się przed kolejną przeceną.
Wygląda na to, że w czwartek inwestorów czeka kolejny trudny dzień. Na amerykańskiej Wall Street akcje znów ostro potaniały. W środę wieczorem naszego czasu Dow Jones stracił niemal półtora procenta, a Nasdaq nawet 2,3 proc. Nasz WIG20, kwotowany obecnie na poziomie 2562 pkt., jest już coraz bliżej strefy 2400-2500 pkt., która według większości analityków powinna zatrzymać tę falę bessy. I niewykluczone, że po czwartkowych notowaniach ten dystans jeszcze się zmniejszy.